Pomimo, że przyciąga klimatem i historyczną zabudową, to niektórych wciąż odstrasza hasłem „Witamy w krainie, gdzie obcy ginie”. Prędzej jednak zobaczymy tutaj sprzątających lokalsów i usłyszymy pianie kogutów, niż ktoś nas okradnie. Zapraszamy na spacer po Stołczynie.
Zaczynamy w miejscu, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu były tylko pola, a dziś – m.in. TBS-owskie osiedle Wrzosowe Wzgórze (w planach jest trzeci etap), Galeria Północ czy kilka nowych osiedli mieszkaniowych. Swoje miejsce znajdzie tutaj również pierwszy w Szczecinie park handlowy Vendo. Jego budowa już trwa.
Stołczyn to drugie osiedle Słoneczne?
– Pamiętam, gdy moja koleżanka z liceum w końcu odważyła się do mnie przyjechać. W pewnym momencie zaczęła się martwić, że wywożę ją poza miasto. Ostatnie domy kończyły się przy przystanku „Nehringa pomnik”, dalej były już tylko puste pola. Teraz, jak widzicie, jest cała masa nowych mieszkań. Niektórzy się śmieją, że Stołczyn stanie się za chwilę drugim osiedlem Słonecznym – opowiada Paulina Romanowicz, archeolog i prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Stołczyna FORUM.
Jak dodaje, postęp cywilizacyjny widoczny jest gołym okiem. – Nawet Biedronkę nam tutaj otworzyli. Chwilę przed świętami – mówi ze śmiechem. Ale to nie dyskont, tylko wiata przystankowa wzbudza nasze zainteresowanie. Na próżno szukać podobnych w centrum miasta.
– Do lat 90. działała tutaj Fabryka Domów. Ten przystanek powstał dla jej pracowników – wyjaśnia Paulina. – Gdyby udało się ją odświeżyć, odtworzyć metaloplastykę, to mielibyśmy naprawdę fajną wizytówkę Stołczyna.
Poniemiecka cegła i PRL-owska „tysiąclatka”
Idąc dalej ulicą Policką, kilkaset metrów od modernistycznego przystanku, naszym oczom ukazuje się poniemiecka zabudowa Stołczyna. Ceglane domy zostały wybudowane najprawdopodobniej w późnych latach 30. XX wieku.
– Niektóry mówią, że to osiedle ma śląski sznyt. Co ciekawe, tuż po wojnie w jednym z tych domów zamieszkał pewien nauczyciel, którego żona udzielała korepetycji. Głównie polskim dzieciom, które przyjechały z Francji lub Niemiec i nie znały zbyt dobrze polskiego. Wiem to od jednej pani, która chodziła na takie zajęcia – zdradza nam Paulina.
Naprzeciwko stoi jedna ze słynnych „tysiąclatek” (jeden z obiektów szkolnych wybudowanych w latach 60. XX wieku z okazji tysięcznej rocznicy powstania państwa polskiego – red.). Dzisiaj mieści się tutaj Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1.
– W latach 50. i 60. XX wieku na osiedlu zamieszkało wielu nowych osadników. Co za tym idzie, dzieci zaczęły się rodzić i była potrzeba nowej szkoły podstawowej. Placówka funkcjonowała tylko przez 15 lat. W latach 70. okazało się, że dzieci jest jednak za mało – przypomina krótką historię stołczyńskiej podstawówki nasza rozmówczyni.
Przerywnik w postaci powrotu do korzeni
Paulina mieszka na Stołczynie, z małymi przerwami, od 1986 roku. Wtedy to jej tata dostał mieszkanie robotnicze jako pracownik Huty Szczecin. Z tych okolic pochodzi również jej mama.
– Wyjechała stąd w późnych latach 70., by kilka lat później wrócić na stare śmieci. Sama miałam przerwy w zamieszkiwaniu tutaj. Przez dwa lata żyłam w Łodzi, a cztery lata wynajmowałam mieszkanie w centrum Szczecina. Ale wróciłam, bo chciałam. To tutaj jest moje miejsce – podkreśla.
„Pan nawet tutaj sprząta?”
Rozmowę o stołczyńskich korzeniach przerywa widok mężczyzny, który zagorzale zbiera śmieci z chodnika – przemoczony papier, butelki po mleku.
– Pan nawet tutaj sprząta? – pyta z uśmiechem Paulina. Wygląda na to, że nieznajomy senior jest dobrze znany ze swojej działalności.
– Co idę do sklepu, to zawsze coś zbiorę. Nie mogę patrzeć na to, jak tutaj jest „czysto”. Tragedia po prostu. Żyjemy na tym osiedlu wszyscy razem, ale czy inni tego nie widzą? Musimy dbać o naszą wspólną przestrzeń – odpowiada wyraźnie poruszony. – Zobaczcie tylko tę kamienicę – krzyczy jeszcze z daleka.
Pan Andrzej to przykład osiedlowego społecznika. Przed kamienicą przy ul. Nehringa 55 urządził zielony teren do wypoczynku.
– Wszystko zrobił własnoręcznie. Te klombiki z opon, ławeczki z palet. Dba, aby było czysto i estetycznie – podkreśla Paulina. – Wraz z pozostałymi mieszkańcami chciałby, aby miasto zadbało o elewację tej kamienicy. W środku są wyremontowane i zadbane mieszkania. Ich lokatorzy chcą, aby zewnętrzna część budynku przystawała do tego, co w środku.
„Tutaj można sąsiada zaprosić do ogródka, a nie kawiarni”
Skręcamy w ulicę Nehringa, gdzie po drodze mijamy kamienice, które kiedyś były siedzibami urzędów dawnej gminy Stolzenhagen, a dziś – budynkami mieszkalnymi. Przez długi czas wiele z nich nie było objętych żadną ochroną. Dopiero w ostatnich latach część została wpisana do Gminnej Ewidencji Zabytków. Tak, jak budynek przy ul. Nehringa 22.
Mamy już ocaloną, samotną kamienicę, ale też poniemieckie domy. Na próżno jednak szukać tutaj sklepów spożywczych, piekarni, kawiarni.
– To osiedle stało się taką sypialnią Szczecina. W Galerii Północ jest pizzeria, piekarnia i sklep. To wszystko. Nie ma chyba też potrzeby na więcej gastronomii. Ludzie są tutaj samowystarczalni i raczej oszczędni. Nie wiem, czy ktoś chodziłby do takiej kawiarni. To nie jest ta mentalność. Tutaj można sąsiada zaprosić do ogródka, aby napić się kawy. Nie potrzeba do tego kawiarni – tłumaczy Paulina.
Jednak za czasów niemieckich Stolzenhagen mógł pochwalić się wieloma restauracjami i kawiarniami. Jego sercem były okolice dzisiejszego Kościoła rzymskokatolickiego należącego do parafii pod wezwaniem Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Kwartały były zabudowane kamienicami a pośród nich znajdował się gminny rynek.
– Był tam, gdzie dziś stoją te „piękne” śmietniki – brutalnie weryfikuje teraźniejszość przewodniczka. – Wiemy, że kościół został zbudowany w XIII wieku. Obok niego była siedziba rycerska. Teraz w jej miejscu mamy stanowisko archeologiczne. Kopane jeszcze przed wojną. Wówczas znaleziono bruki kamienne, miecz, ceramikę.
Jedyny taki cmentarz z widokiem na rozlewisko
Nie ma restauracji, nie ma kawiarni, ale Stołczyn może pochwalić się czymś innym – jedynym takim w mieście cmentarzem z widokiem na rozlewisko Odry.
– To poniemiecki cmentarz, który funkcjonował do 1954 roku. Do tego czasu chowano tutaj również Polaków. W latach 90. pomniki były notorycznie przewracane, tablice odwracano napisami w dół. To były próby wymazania niemieckiej historii Szczecina – opowiada Paulina Romanowicz.
W 1997 roku ówczesna Rada Osiedla Stołczyn postanowiła zrobić porządek z „problematycznym cmentarzem”. Nie wszystkim przypadł jednak do gustu, a niektórzy nadal mają żal, że z cmentarza zrobiono park. Współcześnie w parku można spotkać mieszkańców z psami, rodziców z maluchami. Jest „rondo” z ławkami, a krajobraz wzbogaca kilkanaście ocalonych od zapomnienia, niemieckich nagrobków.
Bohema artystyczna w „krainie, gdzie obcy ginie”
– Stołczyn jest fajny dla osób, które interesują się architekturą i historią. Osobiście widziałabym tutaj bohemę artystyczną Szczecina, którą interesują niebanalne widoki, krajobrazy. Jeżeli ktoś chce przyjechać, niech da znać – zaprasza nasza przewodniczka w akompaniamencie piania kogutów, które ktoś hoduje nieopodal kościoła.
Ale nie oszukujmy się. Jeszcze kilka lat temu Stołczyn słynął z niezbyt pochlebnej reputacji. „Witamy w krainie, gdzie obcy ginie” – kto nie słyszał o tym napisie, który został zamazany dobre kilka lat temu?
– To są krzywdzące stereotypy – kategorycznie odpowiada Paulina Romanowicz. – Jedna z lokalnych fotografek obawia się, że na Stołczynie ktoś ukradnie jej aparat. I dlatego nie chce przyjechać. Ludzie, tutaj nie ma takich sytuacji, że ktoś do nas podbiega i zabiera nam aparat lub telefon. Kiedy zamawiam taksówkę i mówię, że jedziemy na Stołczyn, często zastanawiam się jaka będzie reakcja kierowcy. Czy mają oni jakieś skojarzenia. Zazwyczaj zgodnie przyznają, że Stołczyn się zmienia.
Swoją drogą, ile zapłacimy za taksówkę na Stołczyn? – Z Dubois płaciłam ostatnio 30 złotych. To nie jest dużo – odpowiada.
Kiedy Huta Szczecin była „karmicielką”
Przyznaje jednak, że przełom wieków pamięta jako najsmutniejszy w historii osiedla. To wtedy Huta Szczecin, przez wielu mieszkańców nazywana „karmicielką”, zaczęła podupadać.
- Jeszcze do 1996 roku jakoś funkcjonowała, ale potem już było coraz gorzej. Było szaro i ponuro, na ulicach kręcili się ludzie, którzy nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Zmiana na lepsze zaczęła być widoczna po wejściu do Unii Europejskiej, kiedy wiele osób wyjechało za granicę. Również wiele kamienic zostało wyburzonych, a co za tym idzie – wysiedleni zostali ludzie mocno związani ze Stołczynem.
Jak podkreśla Paulina, huta sterowała wieloma aspektami życia na Stołczynie. Dzisiaj upamiętnia ją dwudziestometrowy mural autorstwa Dominika Rutkowskiego. Grafika znajduje się na ścianie schronu przy ul. Kościelnej.
– Bardzo mi się podoba ta praca – zapewnia z uśmiechem na twarzy. – Idziemy dalej.
Są nowe inwestycje, ale co w zamian? „Odebrany dostęp do rzeki”
Spacer z Pauliną Romanowicz kończymy w okolicach osiedla przy ul. Cegłówki, które ma szansę zostać objęte wpisem do wojewódzkiego rejestru zabytków. Niewielu zdaje sobie sprawę, że jego projektantem jest Adolf Thesmacher – ten sam, który odpowiada m.in. za projekty dawnej siedzibę Loży Masońskiej, Kościoła św. Rodziny, Kościoła św. Andrzeja Boboli.
– Osiedle zostało wybudowane dla pracowników papierni na Skolwinie. Charakteryzuje się dużą estetyką, symetrycznym układem, zagospodarowaniem, które szanuje zastane miejsce. Do domków prowadziły ścieżki obsadzone różami. Nie śmietniki i lodówki – opowiada Paulina, spoglądając na elektrośmieci wyrzucone nieopodal.
Jaki, zdaniem Pauliny Romanowicz, jest główny problem tej części Szczecina?
– Brakuje przede wszystkim troski i planu na to, co ma się wydarzyć z tym osiedlem. Fajnie, że są nowe inwestycje, nowe budownictwo mieszkalne. Ale co mamy w zamian? Chyba odebrany dostęp do rzeki. Kiedy byłam dzieckiem, mogłam w kilku miejscach dojść na jej brzeg. Teraz nie ma jak. Ludzie, którzy chcą wędkować, nadal to robią. Ale wchodzą na prywatny teren. Najbliższy dostęp do rzeki mamy na Gocławiu.
Komentarze
38