W środę 7.11.2007 odbyła się pierwsza z cyklu 7 imprez kulturalnych poświęconych Sztuce Architektury. Inauguracja była przewidziany na godzinę 19:30. Po wejściu do Pałacu Młodzieży mieszczącym się w Willi Lentza było można od razu zauważyć z jaką starannością zostało wszystko przygotowane. W dużej parterowej sali rozstawiono krzesła, u jej szczytu stanęła mównica, za którą za chwilę - znany z Portalu Miłośników Starego Szczecina Sedina – Paweł Knap miał rozpocząć swój wykład nt. historii szczecińskiego Podzamcza. Tuż za mównicą rozwieszony został biały ekran, na którym, dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego, było można podziwiać pokaz slajdów zdjęć Starego Szczecina. W niewielkiej sali obok przygotowany został stół z zimnymi przekąskami, napojami oraz gorącą kawą. Był to poczęstunek dla gości.
Po tym krótkim wprowadzeniu powitaliśmy brawami Pawła Knapa, który przez następne 30 minut opowiadał nam o niezwykłych losach Podzamcza, o próbach i kierunkach jego zagospodarowania, które podejmowano od czasów powojennych aż do dnia dzisiejszego, oraz o paradoksalnych dywagacjach i sporach architektonicznych, które w większości przyczyniły się tylko do odrzucenia wszystkich koncepcji tak, iż w efekcie nie podejmowano żadnych działań przywrócenia życia miejskiego tzw. Dolnemu Miastu...
Usłyszeliśmy o smutnych losach Staromiasta, które od momentu oddania do użytku w 1879 r ratusza na nowym mieście, zaczęło podupadać stając się dzielnicą mniej zamożnego mieszczaństwa. Powodem było przeniesienie się bogatej społeczności miejskiej, a wraz z nią - centrum handlowo-usługowego, do położonego wyżej Nowomiejskiego krajobrazu (dzisiejsze Śródmieście) o przestronnych traktach i ulicach. Tymczasem Stare Miasto na Podzamczu o ciasnych krętych uliczkach popadało w ruinę.
Tłem dla tego bardzo ciekawego wykładu były zapętlony pokaz slajdów ze zdjęciami starego Szczecina, pochodzących (jak już wspomniałam na początku) ze zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie. Slajdy były bardzo dobrym pomysłem, dzięki nim każdy, kto uważnie słuchał słów mógł jakby przenieść się w tamtą czasoprzestrzeń, co potęgowało wrażenia. I tak też chyba się stało, ponieważ mówca został na koniec nagrodzony gorącymi brawami.
Następnie Gospodarz Westivalu powitała historyka Macieja Słomińskiego, który tego wieczoru przyjął rolę przewodnika. Jego zadaniem było oprowadzenie nas po komnatach Willi Lentza oraz uchylenie rąbka historii budynku i jego dawnych mieszkańców. Podczas ‘sentymentalnego spaceru’ po przepysznie zdobionych wnętrzach Pałacu Młodzieży odkrywaliśmy kolejne wystawy towarzyszące Westivalowi. Każda z nich oprawiona była krótkim wprowadzeniem – wypowiadali się autorzy lub, w przypadku prac zbiorowych, osoby które były za nie odpowiedzialne.
Pierwsza wystawa na którą się natknęliśmy były to fotoinstalacje Doroty Tolloczko-Femerling. Uwagę niewątpliwie przykuła ekspozycja zatytułowana ‘Projekt Miejskiego Kalendarza Przestrzennego’, który został zaprojektowany w oparciu o Pl. Grunwaldzki w Szczecinie. Co ciekawe – projekt uwzględniał pory roku i ruch słońca, gdyby ustawić go na przecięciu się kierunków północ-południe / wschód-zachód, okrążające go słońce miałoby wskazywać kierunek odczytywania miesięcy. Jeśli ktoś z Was nie widział jeszcze tego ‘słonecznego kalendarza’ – jak najbardziej polecam, wybierzcie się w ciągu najbliższych dni do Willi Lentza i zobaczcie go na własne oczy (a dla leniwych polecam fotorelację, którą zamieściłam poniżej). Kalendarzowi towarzyszyła wystawa... hm... nazwałabym to ‘fotografii przestrzennej’ (przestrzennej - dosłownie) – swoją droga bardzo ciekawej.
Kolejne dwie sale poświęcone były fotografii historycznej, ukazującej nasze miasto takim jakie było kiedyś, a jakie dziś już nie jest. Kilka słów wstępu usłyszeliśmy od arch. Barbary Ostachiewicz, która w imieniu nieobecnej arch. Emilii Butkiewicz, opowiedziała nam o samej wystawie, jej celach i zamierzeniu. Największe wrażenie zrobiła na wszystkich całkiem spora (ok. 2m x 1m) panorama krajobrazowa miasta oraz panorama zabudowy miejskiej Szczecina. Było można także oglądnąć szkice i linoryty autorstwa Andrzeja Wajdy, które na codzień stanowią stałe expose Czytelni Sztuki im. Zbigniewa Herberta w Książnicy Pomorskiej. W sąsiedniej sali na specjalnych tablicach umieszczono fotografie nieistniejących już budynków o pięknej architekturze, o których brak informacji, lub o których pamięć pozostała jedynie w zbiorach konserwatorskich, oraz plan miasta z roku 1939.
Następnie kilkoma krokami poprzez hol przenieśliśmy się do przyszłości. Przed nami stanęła wystawa pt. ‘Szczecin nieistniejący... jeszcze’. Na jej łamach było można podziwiać futurystyczne prace autorstwa głównie studentów Politechniki Szczecińskiej Wydziału Architektury. Były to prace nierealizacyjne aczkolwiek bardzo ciekawe i wizjonerskie. Wszystkie dotyczyły obiektów użyteczności publicznej. Muzea, teatry, kluby, kawiarnie itp. przedstawiały prawdziwe miasto przyszłości. W pomieszczeniu tuż obok, na łamach tej samej wystawy, było można oglądnąć projekty realizacyjne, wyłonione w konkursach organizowanych przez władze miejskie Szczecina. Te projekty (wizualizacje) mają już pozwolenie na budowę. W najbliższym czasie rozpoczną się prace nad ich projektami architektoniczno-budowlanymi oraz nad ich realizacją. Są to m.in.: Szkoła Baletowa, Basen, Filharmonia, Łasztownia. Oczywiście, należy zaznaczyć, że w rozumieniu realizacji projektów architektonicznych określenie „w najbliższym czasie” mieści się w kategoriach lat – a nie dni czy miesięcy. Toteż na efekt końcowy w postaci futurystycznej filharmonii przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Natomiast sam fakt, że takie rzeczy się dzieją, tj. że miasto chce inwestować we własny rozkwit, budzi nadzieje na lepsze jutro i na to że powrót Szczecina do dawnej świetności jest planem wcale nie tak odległym...
Po obejrzeniu trzeciej z wystaw arch. Ewa Nosek zaprosiła wszystkich do sali ‘parterowej’ gdzie przy akompaniamencie wykonywanej na żywo muzyki oglądnęliśmy film z 1972 roku, zatytułowany „Berlin: Symfonia wielkiego miasta" Waltera Ruttamanna. Jest to uznane do dnia dzisiejszego za klasykę filmu kolażowego dzieło. Niemy, acz wypełniony dynamiką (nie gorzej, niż niejeden film akcji) film przedstawia 24 godziny rytmu wielkiego miasta. Nagrany był on - w wielu fragmentach - ukrytą kamerą aby nie zakłócić naturalności zwykłego dnia. Dzięki temu obraz emanuje autentycznością. Przesycony industrializmem i niepowstrzymanym pośpiechem miasto po prostu gna do przodu unosząc ze sobą wszystkie dokończone i niedokończone miejskie historie i sprawy.
Wieczór uwieńczony został odsłonięciem ostatniej z towarzyszących Westivalowi wystaw, pt. ‘ARCHIteksture’ autorstwa Krzysztofa Trzcińskiego. Były to prace poświęcone fotografii architektury miejskiej spostrzeganej w sposób bardziej artystyczny, niż techniczny. Autor potraktował formę architektoniczną jako teksturę, która może być zarówno płótnem dla dziejącej się na jej tle miejskiej rzeczywistości, jak i obrazem sama w sobie. Ale to tylko moje subiektywne spostrzeżenie, które niekoniecznie musi zgadzać się z zamierzeniem artysty. Być może chodziło o pojęcie kontrastu w architekturze (zdjęcia były czarno białe i w skali szarości), czyli o taką architektoniczną grafikę, której surowcem nie jest beton, lecz światło i cień. Sztuka powinna właśnie rozbudzać wyobraźnię i prowokować do przemyśleń. Pomysłów na jej nazwanie jest zawsze tyle ilu jej odbiorców.. a im więcej odbiorców tym ciekawsza dyskusja. Dlatego nie marnujmy czasu i porozmawiajmy o sztuce, porozmawiajmy o architekturze, o historii i o przyszłości...
...na łamach Westivalu Sztuki Architektury możemy zrobić to jeszcze przez kolejnych 6 dni!* Zapraszam.
* zobacz program Westivalu: http://www.portal.wszczecinie.pl/zapowiedzi/wydarzenia/11241/Westival
http://szczecin.sarp.org.pl/westival/
fotorelacja: Lu_C , Jacoor, Maciej Kozłowski
Komentarze
2