Choć organizowanie biletowanych wydarzeń w ostatnich tygodniach grudnia wydaje się co najmniej ryzykowne, to jednak czasami warto podjąć takie wyzwanie... Wczorajszy występ Sary Tavares w hali Opery dowiódł, że szczecińska publiczność jest wciąż spragniona muzyki świata wykonywanej przez najlepszych.
Artystka przyjechała do naszego miasta wraz z czterema muzykami. Towarzyszyli jej Ivo Costa (perkusja) Luiz Caracol (gitara) Fernando Embaló (gitara basowa) i Ademiro Miranda, (perkusjonalia). Ona sama grała na gitarze akustycznej z rzadka zastępując ją innymi instrumentami (takimi jak np. dzwonki). Wiedząc, że język portugalski, w którym śpiewa, nie jest zbyt dobrze znany w Polsce, postanowiła po kilku pierwszych numerach, opowiedzieć trochę o swojej muzyce i wpływach, którym podlega. Po angielsku mówiła m.in. o tekście piosenki „Pono De Luz” i o jego duchowym przesłaniu, wykonanie tego pięknego utworu było bezsprzecznie jednym z najbardziej pamiętnych fragmentów całego występu.
Zaraz po nim Sara poświęciła kilka minut Cesarii Evorze. Informacja o odejściu tej wielkiej artystki dotarła do niej we Wrocławiu (18 grudnia wystąpiła bowiem w tamtejszej Synagodze pod Białym Bocianem). Powiedziała, że pieśniarka ta z była kimś jak matka dla wszystkich twórców z tego kręgu kulturowego i na pewno jej dokonania zostaną w nas jeszcze długo. Z jej bogatego dorobku Sara wybrała na ten wieczór utwór mniej znany -„Luz dum estrela”. Zinterpretowała go w taki sposób, że był to najlepszy z możliwych, hołd dla Cesarii.
Choć rodzice Sary pochodzą z Wysp Zielonego Przylądka, ona sama urodziła się i dorastała w Lizbonie. Temu miastu dedykuje często swoją twórczość czego najlepszym przykładem jest utwór „Lisboa Kuya” pochodzący z płyty „Balance” (wczoraj został on zaprezentowany jako trzeci). Z tego, tak bardzo cenionego wydawnictwa artystki, usłyszeliśmy tego wieczoru wiele utworów, łącznie z tym najbardziej chyba oczekiwanymi. „Planeta Sucri” (oryginalnie nagrana z muzykiem z Wysp – Boy Ge Mendesem) była jednym z nich. Kiedy zaś zabrzmiały pierwsze dźwięki kompozycji tytułowej widzowie zareagowali bardzo szybko, nie tylko oklaskami, ale również okrzykami radości. Kolejne dwie piosenki – „One Love” i „Bom Feeling” jeszcze bardziej pobudziły publiczność do aktywności. Wiele osób opuściło miejsca siedzące i stojąc kołysało się rytmicznie spoglądając na scenę.
Sara doceniała te reakcje, zachęcając także do wspólnego śpiewania niektórych partii. Tak było choćby w przypadku utworów „Nha Cretcheu (Meu Amor)” zagranego w połowie występu i „Mi Ma Bo”, który został wykonany na finał. Przez dwie godziny hala Opery była przesiąknięta tropikalną atmosferą i większość widzów chyba z żalem opuszczała to miejsce wypełnione pięknymi kolorami za sprawą zmieniających się, z utworu na utwór, świateł. Chciałoby się przebywać w nim jak najdłużej. Na pocieszenie dostaliśmy informację o kolejnym wydarzeniu organizowanym przez agencję Koncerty.com. 26 lutego we Free Blues Clubie wystąpi zespół Hidden Orchestra czyli przedstawiciele jazzowej elektroniki.
Komentarze
0