Sprawa została opisana przez portal wSzczecinie.pl kilka dni temu. Do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie trafił żywy szczur przyklejony do pułapki wypełnionej klejem. Zwierzę konało w niewyobrażalnych mękach. Przedstawiciele TOZ-u twierdzą, że taka agonia może trwać nawet kilka dni, a taką metodę deratyzacji nazywają wprost „sadyzmem”. Restauracja, która została opisana w tekście (nie ujawniliśmy jej danych), postanowiła (anonimowo) zabrać głos w sprawie. Jak przekonuje jej menadżerka, metoda deratyzacji została dobrana przez firmę zewnętrzną.

Jak czytamy w oficjalnym stanowisku restauracji, które zostało ptrzekazane naszej redakcji, pod żadnym pozorem nie miała ona na celu znęcania się nad zwierzętami.

„W listopadzie nasza restauracja wezwała na pomoc jedną ze szczecińskich firm zajmujących się deratyzacją. Jest to firma z długoletnim stażem na naszym lokalnym rynku. Z pełnym zaufaniem przyjęliśmy propozycję firmy na wyeliminowanie gryzoni z restauracji. Przedstawiciel firmy zaproponował pułapkę, która według jego doświadczenia, jest bardzo skuteczna i bezpieczna. Gryzoń miał się do niej przykleić i następnego dnia, bez problemu, miał zostać odklejony i wypuszczony w miejscu bezpiecznym. Podkreślamy, że pułapka pochodzi od firmy i nie jest autorstwem restauratora. Propozycja złożona kierownikowi lokalu została przez niego przyjęta z uwagi na brak rzetelnej informacji o jej skutkach ze strony firmy zewnętrznej. Do jej aprobaty nigdy by nie doszło, gdyby kierownik zostałby poinformowany o efekcie”, czytamy w oświadczeniu.

I dalej: „Nasi pracownicy, po przybyciu do miejsca pracy, natychmiast zadzwonili do szczecińskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z prośbą o pomoc po tym, jak zobaczyli w jakim stanie jest gryzoń. Nie tego się spodziewaliśmy. Gdybyśmy chcieli postąpić źle, nie wykonalibyśmy telefonu o pomoc. TOZ w pierwszej kolejności odmówił nam pomocy, twierdząc, że nie przyjeżdżają „do takich spraw”. Niestety, popełniono ogromny błąd, wydając zgodę na montaż przez firmę tej pułapki. Teraz już wiemy, że są bardziej humanitarne rozwiązania. Niemniej jednak, przyznajemy, że nie poinformowano nas o możliwych scenariuszach. Chcemy zaznaczyć, że nie stosujemy tego typu pułapek w naszym lokalu i miało to charakter jednorazowy. Jest nam z tego tytułu bardzo przykro, szczególnie, że utożsamiono nas z okrucieństwem”.

Restauratorzy twierdzą, że na co dzień są osobami, które pomagają zwierzętom. Przy okazji krytykują Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie za ostry dobór słów opisujących całą sytuację.

„Jako restauracja, jak i osoby prywatne angażujemy się w pomoc zarówno drugiemu człowiekowi, jak i zwierzętom. Właściciele, jak i pracownicy dali schronienie wielu porzuconym zwierzętom ze schronisk, wspieramy zbiórki żywności i działania organizacji niosących pomoc. Naprawdę daleko jest nam do sadystów. Słowa, które padają z ust TOZ-u, pomimo naszych wyjaśnień, są dla nas ogromnym ciosem”, napisali w oświadczeniu restauratorzy.

ZOBACZ TEŻ: Szczecińska restauracja prowadziła deratyzację, łapiąc żywe szczury na klej. TOZ: „Czysty sadyzm”