„Zgliszcza”, „Chwila prawdy”, „Impuls ciała” – to tytuły książek Colina Harrisona, wydanych w Polsce. „Tajemnice Manhattanu” dotąd nie były u nas znane, ale teraz ta powieść (sprzed 20 lat), na pewno zyska popularność. Właśnie na nasze duże ekrany (m.in. Multikina) trafiła filmowa adaptacja tego bestsellera!
Nie zdradzę chyba zbyt wiele pisząc, że morał jaki serwują nam „Tajemnice...”, to... lepiej nie decyduj się na ślub po kilku godzinach od poznania kandydata na męża. Caroline (w tej roli Yvonne Strahovski, gwiazda serialu "Dexter”) zauroczona Simonem, przypadkowo spotkanym w barze, ekstrawaganckim reżyserem (Campbell Scott) odpowiada „tak” na jego oświadczyny, nie wiedząc w jak pokręcony związek się pakuje...


To jednak nie ona jest głównym bohaterem tego filmu. Jest nim Porter Wren (w tej roli Adrien Brody), „posiadacz” kolumny wysoko nakładowej gazety, w której oferuje czytelnikom przejażdżkę przez najmroczniejsze zakamarki metropolii, pisząc o morderstwach, wypadkach i innych nieszczęściach. Zdaje sobie sprawę, że to co robi nie jest szlachetne i ambitne, ale ma dwójkę dzieci i ładną żonę. Chce im dać wszystko, czego potrzebują i jednocześnie wie, że jego dom to pewny i spokojny azyl. W nim zawsze może znaleźć ochronę przed brudem i złem wielkiego miasta.

Czy jednak na pewno zawsze? Kiedy Wren poznaje na pewnym branżowym przyjęciu piękną i czarującą, Caroline i zostaje przez nią poproszony o zbadanie tajemnicy jej zmarłego męża, (znalezionego pod gruzami wyburzanego budynku), dość szybko wplątuje się w aferę, która może pochłonąć cały jego dorobek. Okazuje się bowiem, że Simon wszedł w posiadanie czegoś, co bardzo chce odnaleźć pewien niezwykle bogaty i bezwzględny osobnik, a w dodatku Wren ulega kobiecym wdziękom Caroline, wbrew rozsądkowi, podejmując tę niebezpieczną grę.

„Tajemnice Manhattanu”, to pierwsza praca Briana DeCubellisa w roli reżysera i scenarzysty  i należy zaznaczyć, że nie ustrzegł się pewnych błędów, chyba zbyt mocno zawierzając doświadczeniu aktorów. Tymczasem sama charyzma to jeszcze za mało i stąd film trochę rozczarowuje pod względem wykonawczym. Mimo wszystko, to współczesne podejście do konwencji noir wypadło w miarę satysfakcjonująco. DeCubellis zaryzykował wprowadzenie do tego dość hermetycznego gatunku także dość silnych wątków obyczajowych, rodzinnych. Pewnie widzowie, którzy takich „dodatków” nie lubią, poczują się trochę „zdradzeni”, ale skoro otrzymają na finał pełnokrwisty suspens, to mimo wszystko odpowiednią porcję rozrywki jednak dostaną...