Polska kinematografia nigdy nie była mocna w thrillerach. Dlatego każdy nowy, choć trochę obiecujący rodzimy film z tego gatunku, jest wyczekiwany i mocno komentowany „Na granicy” Wojciecha Kasperskiego raczej nie poprawi notowań naszych filmów grozy, ale to debiut mimo wszystko wart uwagi.

Z dala od cywilizacji

Ten reżyser tworzył dotąd dokumenty i filmy krótkometrażowe m.in. „Nasiona” w ramach projektu "Rosja – Polska. Nowe spojrzenie" czy historię łódzkich kibiców – „Miasto Ucieczki”. To, że zdecydował się swoim debiutem fabularnym uczynić thriller, to albo dowód dużej wiary we własne siły albo też zwyczajne przecenianie ich. Chociaż mając tak dobrą obsadę aktorską można chyba uwierzyć w sukces ponad wszystko...

Miejscem akcji „Na granicy” jest górska głusza, gdzieś w Bieszczadach. Tam właśnie, w przygranicznej strażnicy ojciec (Andrzej Chyra) i jego dwaj synowie – Jan (Bartosz Bielenia) i Tomek (Kuba Henriksen) mają spędzić jakiś czas. Z dala od cywilizacji chłopcy potrenują trochę egzystencję w trudnych warunkach oraz być może poprawią swoje relacje z tatą. Nie są one zbyt dobre, bo Mateusz stara się sam wychowywać synów po śmierci żony.

 

Zakrwawiony intruz

Wyprawa zaczyna się trochę nerwowo - od pewnego incydentu na drodze dojazdowej. Potem, już w strażnicy Janek, nie chce wypić toastu na szczęście, co wzbudza agresję Mateusza. To jednak tylko niewinny początek kłopotów. Napięcie rośnie gdy na wzgórzu pojawia się zakrwawiony, słaniający się na nogach, osobnik . Konrad (w tej roli Marcin Dorociński, jakże odmienny od niedawnej kreacji w „Moich córkach krowach”!) to dawny znajomy Mateusza. Ponieważ kontakt z nim jest utrudniony, a łączność z bazą Staży Granicznej się urywa, ojciec postanawia pójść tam sam i wyjaśnić sytuację...

 

Kto jest mężczyzną ?

W wyniku tej decyzji obaj chłopcy zostają wystawieni na trudną próbę. Janek, jako starszy staje się teraz „liderem” i staje się odpowiedzialny za bezpieczeństwo swoje i brata. Czy jest w stanie udowodnić, że jest mężczyzną?. To obiecujący dramaturgicznie wątek i mógłby być mocną stroną filmu. Jednak scenariuszowe mielizny i niedopracowane dialogi, sprawiają, że druga część „Na granicy” niestety nie spełnia wszystkich oczekiwań. Aktorzy starają się budować atmosferę niepewności i zagrożenia, ale trudno im przełamać schematyzm i niezamierzoną (jak sadzę) groteskowość wielu scen. Rozmowa Konrada z Jankiem budzi momentami raczej śmiech niż strach, a to kruszy konwencję i tonację całości.

Na pocieszenie dostajemy naprawdę udane zdjęcia Łukasza Żala, który bardzo precyzyjnie oddał w filmie piękno bieszczadzkich plenerów. Także nocnych, co szczególnie warto docenić. Bezsprzecznie strona wizualna filmu jest najmocniejsza. Świetna robota! Zapewne z tego chociażby powodu film powalczy o nagrody na tegorocznym festiwalu debiutów w Koszalinie