Magnus von Horn to jeden z głównych zwycięzców ostatniego festiwalu w Gdyni. Jego "Intruz" został doceniony za reżyserię i scenariusz, więc warto się przekonać dlaczego to dzieło zyskało takie uznanie. W Szczecinie zobaczymy je w "Pionierze"
 
W pierwszych ujęciach widzimy jak John (Ulrik Munther) opuszcza poprawczak, gdzieś na szwedzkiej prowincji. Wraca do domu po resocjalizacji, której musiał się poddać z powodu zbrodni jaką popełnił. Ojciec (Mats Blomberg, znany choćby z filmu "Call girl") wiezie go samochodem i zaczyna instruować jak powinien się zachowywać. Sytuacja Johna jest bardzo trudna, bo postanowił kontynuować nauke  w tej samej szkole, w której uczył się wcześniej, wiedząc że zostanie przyjęty jak wcielenie zła, a mała społeczność wsi, będzie dążyła do tego by odizolować go i zepchnąć na margines, tylko pozornie wybaczając mu jego czyn.
 

 
Czy John podda się stygmatyzacji, czy będzie potulnie usuwał się w cień, starając się po prostu przetrwać ? On sam powtarza, że nie chce być sam. Wie, że jego obecność w tym środowisku nie będzie tolerowana, a jednak nie zamierza być ofiarą. Już po kilkunastu pierwszych minutach filmu przekonujemy się, że nie pozostaje bierny i jednak zabiega o akceptację, a nawet ją znajduje. Nadal jednak zdecydowana większość jest przeciwko niemu i wydaje się, że John w tej konfrontacji musi przegrać
 
"Intruz" to film próbujący odpowiedzieć na pytanie czy możliwe jest potraktowanie mordercy jak kogoś, kto odpokutował swą winę. Czy młody chłopak, który się dopuścił takiego czynu może wrócić tam gdzie to się stało? Nauczyciel, który spotyka się z wrogim nastawieniem kolegów z klasy  wobec niego mówi im, że "każdy ma prawo do edukacji", ale otrzymuje szybką ripostę "Każdy ma prawo do życia". John zrobił coś, co dyskwalifikuje go jako normalnego członka społeczności i dlatego jego dramat będzie trwał, a w dodatku napiętnowana zostanie cała jego rodzina. 
 
Autor zdjęć do filmu, Łukasz Żal, proponuje nam długie ujęcia, niespieszną narrację, pozwalajacą widzowi na refleksyjny odbiór poszczególnych sekwencji. Ten film  nie jest zatem ciągiem mniej lub bardziej wstrząsających scen fizycznej i psychicznej przemocy, które prowadzą do oczyszczenia. Temat jest bardziej skomplikowany i dlatego budzi we mnie skojarzenia z duńskim  filmem "W lepszym świecie". Najwyraźniej Skandynawowie potrafią nam wiele powiedzieć o kwestiach szczególnie  dotkliwych i ważnych.