Druga seria Zeszytów Szczecińskich stała się faktem i promuje ją „Szczecińska architektura modernistyczna lat 60. XX wieku”. – To architektura wśród której wyrosłam i żyłam. Wyłączam się, kiedy słyszę o „zgrzebnych szarych czasach PRL”. Chęć przeciwstawienia się temu sloganowi przyczyniła się do wydania zeszytu” – tłumaczy autorka publikacji Maria Łopuch.
Zeszyty Szczecińskie to seria niedużych publikacji, która doczekała się dwudziestu wydań. W pierwszej książeczce z 2001 roku przedstawiono przedsiębiorstwa przemysłu maszynowego oraz motoryzacyjnego. Po sześciu latach wydawcy powrócili z nową serią.
– Druga seria Zeszytów Szczecińskich stała się faktem. Wracamy, ponieważ stęskniliśmy się za nimi. Zmieniona została szata graficzna i wyprowadzono nowy kolor. Mamy nadzieję, że na większych fotografiach będzie lepiej widoczny Szczecin – mówi Grzegorz Czarnecki, wydawca Zeszytów Szczecińskich. – Odchodzimy od archaicznej formy, która również miała swoich zwolenników. Na świecie wszystko się zmienia, Zeszyty Szczecińskie również.
„PRL ciągle wzbudza dziwne uczucia”
Nowe powojenne budownictwo zaczęło powstawać w Szczecinie pod koniec lat 50. XX w. Wówczas wzniesiono zabudowę mieszkaniową na terenie zniszczonego Starego Miasta oraz obiekty użyteczności publicznej, jak Kino Kosmos, kompleks basenów Pogoni, Bar Extra, Wojewódzki Dom Sportu, pawilon handlowy Barbara czy szkoły tysiąclatki. Między innymi o tych obiektach opowiada najnowszy Zeszyt Szczeciński, którego premiera miała miejsce we wtorek w kawiarnio-księgarni „Między wierszami”.
– Z okresem powojennym ciągle jest pewien problem natury emocjonalnej – zwraca uwagę Maria Łopuch, autorka najnowszego zeszytu. – To, co zostało zrobione do 1989 roku, należy do okresu PRL, który ciągle wzbudza dziwne uczucia. Z jednej strony żyliśmy w nim, a z drugiej strony źle się o nim dzisiaj mówi.
Kiedy chcieli wyburzyć kino Kosmos
Maria Łopuch zaczęła interesować się architekturą modernistyczną, kiedy pojawiły się informacje o wyburzeniu kina Kosmos. – Do tego nie doszło, ale w mojej świadomości pojawiła się myśl, że ta architektura może zniknąć i warto się jej przyjrzeć – tłumaczy.
Autorka publikacji uważa, że architektura lat 60. była „skromna estetycznie, ale szlachetna”.
– To chciałam pokazać w tym zeszycie – podkreśla. – Wydaje mi się, że to, co wybudowano w tych latach, przynajmniej w części było dobrą architekturą.
„Nowy, opatrzony neonem budynek”
Autorka publikacji podkreśla, że modernizm „wydał bardzo interesujące budowle, jak Kino Kosmos, kompleks basenów Pogoni, czy poczciwy Bar Extra”. Zdaniem znawczyni historii i architektury Szczecina, były to bardzo dobrze zaprojektowane obiekty, które wniosły do miasta element nowoczesności.
– Wyobraźmy sobie, że pod koniec lat 50. chodzimy po Szczecinie między postrzelanymi budynkami, poprzetykanymi pustkami i wyrwami. I nagle w tych miejscach i dziurach powstaje nowy, oświetlony, opatrzony neonem i dekoracją budynek wraz z uporządkowanym otoczeniem.
Dzisiaj trudno nam to zrozumieć. To budynki, które niosły wartość estetyczną, a także powiew świeżości.
Kosmiczny kompleks Baltony
W najnowszym Zeszycie Szczecińskim miejsce znalazły również projekty architekta Andrzeja Korzeniowskiego – Kino Kosmos oraz kompleks Baltony.
– Oba obiekty odwołują się do bardzo charakterystycznego dla tamtych lat motywu kosmosu. Zupełnie kosmicznym pomysłem było obdarzenie banalnego kompleksu Baltony pawilonem, który przypominał latający talerz. Na dodatek w terenie industrialno-przemysłowym. Natomiast hol kina Kosmos obłożony był czarnym szkłem, a lampy w suficie dawały wzór gwiazd. Doceniamy kosmiczne fascynacje Andrzeja Korzeniowskiego. To były naprawdę fascynujące obiekty.
Dodajmy, że architektura lat 60. XX w. była w zdecydowanej większości autorstwa ludzi z tzw. „pokolenia Kolumbów”.
– To było dzieło jednego pokolenia. Jako nastolatkowie przeżyli wojnę, później nadrabiali spóźnione studia architektoniczne, a potem ruszyli do pracy zafascynowani europejskim modernizmem. Starali się przenieść ten styl na grunt miasta, w którym żyli i pracowali.
Architektura, której szkodzą przeróbki
Maria Łopuch zwraca również uwagę, że architekturze lat 60. XX wieku często szkodzą przeróbki.
– Te obiekty miały elementy pustki, wolnej przestrzeni. To zawsze kusi, aby je zabudować i wykorzystać. Przecież taka przestrzeń nie może się zmarnować. Kapitanat portu nadal jest pięknym budynkiem, bowiem jego ominęły przeróbki – podkreśla znawczyni historii i architektury Szczecina.
Znawczyni historii Szczecina dodaje, że przebudowywanie obiektów jest normą, jednak rzecz w tym „co i jak zmieniać”.
– Nie każdy budynek nadaje się do każdej przebudowy, bowiem można zniszczyć jego estetyczne właściwości. Tak jest na przykład z Cezasem, który był pawilonem zawieszonym na niskich przeszklonych częściach. Teraz jest klocem oklejonymi reklamami – krytykuje Maria Łopuch. Najnowszą publikację Zeszytów Szczecińskich można kupić w lokalnych księgarniach, jak Sedina, Między Wierszami, Zamkowa, a także w Antykwariacie Pomorskim.
Komentarze
3