Trudny był to rok dla piłkarskiej Pogoni Szczecin. Traumą dla kibiców granatowo-bordowych stał się przegrany, w dramatycznych okolicznościach, finał Pucharu Polski. Na domiar złego opinia publiczna dowiaduje się o kolejnych problemach finansowych klubu ze Szczecina. Niestety, wyjaśnienia te nie padają z ust włodarzy Pogoni.

Kolejne „trupy z szafy” wypadają przy okazji negocjacji w sprawie sprzedaży pakietu większościowego akcji spółki Pogoń Szczecin S.A. Rozmowy biznesowe przeniosły się z zamkniętych gabinetów do świata mediów. Kibice Portowców zbierają szczątkowe informacje z wypowiedzi, wpisów w mediach społecznościowych oraz artykułów medialnych. Sama Pogoń Szczecin nie ma ochoty zmierzyć się z pytaniami o szczegóły swojego funkcjonowania. Nawet w obliczu utraconej już szansy na zmiany właścicielskie.

Poważnym inwestorem są… mieszkańcy miasta

Rokrocznie z publicznej kasy Pogoń Szczecin otrzymuje środki, które wspierają jej działanie. Nie są one porównywalne do tych, które trafiają do klubu z tytułu praw telewizyjnych czy zajętego miejsca w ligowej tabeli. W piłkę nożną inwestuje także Miasto Szczecin. To kwoty rzędu 5-6 milionów złotych w skali roku. W sezonie 2023/2024 Duma Pomorza zainkasowała 21 milionów złotych z tytułu dnia meczowego. To wpływy ze sprzedaży biletów, karnetów, loży VIP, a także cateringu na stadionie. O jeden milion więcej księgowi mogli zapisać za prawa mediowe i marketingowe. Reszta to przychody komercyjne klubu. Łączny przychód z działalności podstawowej wyniósł prawie 80 milionów złotych. Między innymi z tego powodu kibice, a patrząc szerzej mieszkańcy Szczecina, mają prawo znać sytuację finansową spółki Pogoń Szczecin S.A.

Czarny scenariusz, który nie miał prawa się wydarzyć

Tak skomplikowaną sytuację finansową spółki tłumaczył w sierpniu 2024 roku jej prezes – Jarosław Mroczek.

– Wpisaliśmy w zakładane przychody wygraną w Pucharze Polski. Dziura? To nie tylko te pięć milionów złotych, o których się mówi. To też dzień meczowy w pucharach, to premie z UEFA. Ale scenariusz, który nie miał prawa się wydarzyć, wydarzył się… – powiedział Mroczek.

Tak więc sternik Pogoni Szczecin zaplanował wydatki, na które nie wiedział, czy spółkę będzie stać. Następnie ratował klub pożyczkami od innych szczecińskich firm.

– To wygląda tak, że dziś te przychody są mniejsze, a za dwa miesiące mogą być bardzo duże. Dzisiaj właściciele Pogoni mają ograniczone możliwości i nie mają takiej rezerwy, aby te trudniejsze momenty przetrwać, więc szukamy krótkoterminowych opcji i podmiotów, które pożyczą nam pieniądze na godziwych warunkach – powiedział w sierpniu prezes Mroczek.

Już na początku trwającego sezonu PKO Bank Polski Ekstraklasy szef Pogoni Szczecin nieśmiało mówił o nowym inwestorze, który ma pojawić się w klubie. Jarosław Mroczek nie ukrywał jednak, że ma on objąć pakiet większościowy akcji.

Do stołu dołączył kolejny pokerzysta

Alexander Haditaghi, biznesmen z Kanady o irańskich korzeniach, z własnej woli zaprezentował się opinii publicznej. Najpierw za pośrednictwem enigmatycznych wpisów w mediach społecznościowych, a następnie już bardziej otwarcie, podczas wywiadów z dziennikarzami, uchylił rąbka tajemnicy o trwających rozmowach w sprawie kupna Pogoni Szczecin. To on przyznał, że klub ma zobowiązania wobec ośmiu podmiotów na łączną kwotę około 50 milionów złotych.

– Z mojej strony nadal jest zainteresowanie, oczywiście. Zobaczymy, czy uda się to zrealizować. Prowadzimy rozmowy. (...) Są pewne przeszkody, nie mogę zdradzić szczegółów, ale mam nadzieję, że uda się je usunąć – powiedział w grudniu kanałowi internetowymi Meczyki.pl.

Dwie firmy, od których Pogoń Szczecin pożyczyła pieniądze, nie chciały odroczyć spłaty w czasie. Część wypowiedzi Kanadyjczyka można było traktować jako próby nacisku na konkretne decyzje i ruchy po polskiej stronie podczas trwających negocjacji. W całym tym zamieszaniu zwrócił on jednak uwagę na to, że Portowcy są w dużo gorszej sytuacji finansowej, niż przedstawiają to władze klubu.

Wystraszyły go długi

Ostatecznie Alex Haditaghi zrezygnował z kupna Pogoni Szczecin. Jako pierwszy poinformował o tym portal goal.pl.

„Szczeciński klub oświadczył, że długoterminowe zobowiązania sięgają 26 milionów złotych. Tyle że ze źródeł zbliżonych do Haditaghiego wynika, że długi, płatne do lipca 2025 roku, miałyby wynosić między 54 a 59 milionów złotych” – przeczytamy w artykule Piotra Koźmińskiego.

W 2024 roku wielokrotnie prosiliśmy o komentarze w różnych kwestiach związanych z funkcjonowaniem Pogoni Szczecin. Najpierw, po finale Pucharu Polski, zaprosiliśmy do naszego studia dyrektora sportowego Dariusza Adamczuka. Następnie, w obliczu problemów finansowych Dumy Pomorza, prosiliśmy o kontakt telefoniczny prezesa Pogoni Szczecin Jarosława Mroczka. Niestety, nie otrzymaliśmy możliwości zadania pytań o przyszłość firmy, którą w dużej mierze finansują szczecinianie.

Przedstawiciele Pogoni Szczecin chowają się za oświadczeniami, wywiadami z klubowymi mediami oraz okrągłymi słowami.