Pogodno w swym najsilniejszym składzie. Taka jest idea trwającej właśnie jesiennej trasy tej grupy. Oczywiście objazd taki nie mógł ominąć Szczecina. Wczoraj panowie odwiedzili klub "Hormon".
Jacek "Budyń" Szymkiewicz – wokal, gitara, Michał Pfeiff – wokal, gitara basowa, Marcin Macuk – wokal, instrumenty klawiszowe i Jarek Kozłowski – wokal, perkusja. To skład, który nagrał drugą i zarazem chyba najbardziej przebojową płytę Pogodno czyli "Sejtenik miuzik & romantik loff". Utwory z niej oczywiście znalazły się w set liście tego wieczoru. Czterej pogodni muzycy wykonali zatem np."Wieżę", "Oglądamy się"czy megahitową "Panią w obuwniczym".
 
Oczywiście były także numery młodsze. Takie jak "Jezioro", "Narkotyki"czy kompozycje znane z z "Pielgrzymki psów" - "Uśmiech się", "Zasilanie" oraz "Alinka" z "Opherafolii" oraz coś z debiutu czyli jedyny utwór zaśpiewany w całości po angielsku  -"I swear". Panowie świetnie się chyba czuli na tej scenie. Było dużo humoru słownego, ale też muzycznego, bo w pewnym momencie muzycy zaintonowali wstęp do "Bohemian Rhapsody". 
 
Budyń dwa razy poprosił widzów by uklękli i jego sugestia została spełniona. w drugim przypadku był to warunek kontynuowania występu już po odegraniu podstawowego setu. Potrafił też sprowokować publikę do tańca i ogólnie sprawdził się jako wodzirej-konferansjer, nie unikający też poważniejszych tematów (dwukrotnie wspomniał o znanej sprawie zakazu pracy dla lekarza, który używał marihuany medycznej).
 
"Piosenki mają swoje prawa. Bo piosenki są jak garderoba. Mają swój czas, a potem można je dostać w ciuchbudzie" to fragment tekstu do utworu "Owoce", który zabrzmiał właśnie pod koniec  występu. To akurat nie jest numer z płyty Pogodno, a pochodzi z materiału wydanego przez Budynia wraz ze Sprawcami Rzepaku. To było przewrotne  podsumowanie całego występu, bo po raz kolejny okazało się, że takie utwory jak "Orkiestra" (też zagrana pod koniec) mają długi okres przydatności do spożycia. Pogodno zagrało je w soczystych, psychodelicznych wersjach, doprawionych różnymi fajnymi elementami np. wokoderem Macuka, który urozmaicał rockowe schematy. Nie było to zatem  reanimowanie przeszłości, o czym świadczyły zadowolone twarze widzów.