Chyba tylko ona mogła zdecydować się na taki reżyserski debiut! Natalie Portman napisała scenariusz, na podstawie sześciusetstronicowej powieści Amosa Oza i sama zagrała matkę pisarza, bo podobno producenci postawili warunek, że sfinansują film, gdy ona w nim wystąpi. Jej „Opowieść o miłości i mroku” można zobaczyć m.in. w szczecińskim „Pionierze”.
Wrażliwość i agresja
Ta urodzona w Jerozolimie aktorka zasłynęła kilkoma cenionymi kreacjami, ale też było o niej głośno z powodu kontrowersji wokół Oskara, którego dostała za rolę w „Czarnym łabędziu” D.Aronofsky`ego (chyba nie do końca zasłużenie). Wybór znakomitej powieści Oza jako materiału na reżyserski debiut, był na pewno uzasadniony z uwagi na tematy jakie podejmuje autor. Wrażliwy chłopiec dorasta w rodzinie obarczonej bagażem wojennych doświadczeń i widzi powstawanie Państwa Izrael. Jest uwielbiany przez matkę, która z czułością opowiada mu półbaśniowe, półrzeczywiste historie, mające go pokrzepić i dać mu odpowiedź na pytania o naturę zła, ludzkich słabości, dać mu wskazówki jak się bronić przed agresją świata.
Opowieść to ratunek
Kiedy po raz
kolejny zostanie zaczepiony na szkolnych schodach przez silniejszych
kolegów, zaserwuje im wstęp do opowiastki o Indianach, zajmując
ich uwagę i oddalając zagrożenie. Kiedy jednak matka pyta go czy
zostanie pisarzem odpowiada jednak, że nie zamierza nim być, ma
dość nadmiaru uczuć w domu. Chce być rolnikiem. Po matce
odziedziczy zwyczaj bicia samego siebie po twarzy (niejako za karę,
że nie zrealizowało się wymagań sobie nałożonych). Kontakty z
ojcem są trudniejsze, bo on pracuje w bibliotece, zajmując się
swoim światem teologicznych rozpraw i dysput. Żonę traktuje
dobrze, ale ona czuje się opuszczona i powoli, nieuchronnie wpada w
depresję.
Polski
operator
"Opowieść..." jest zatem
skondensowanym w półtoragodzinny ciąg sekwencji, wyborem
najważniejszych epizodów powieści. Czytelnicy, którzy ją znają
pewnie niekoniecznie docenią taką metodę, ale ukazanie bogactwa
prozy Oza w takiej impresyjnej formie, moim zdaniem powiodło się.
Trzeba chyba potraktować ten film jako hołd wobec literatury,
oddany tak dobrze, głównie dzięki zdjęciom Sławomira Idziaka
(znanego z takich tytułów jak „Helikopter w ogniu” R.Scotta czy
„Trzy kolory: Niebieski” Kieślowskiego, za który dostał
nagrodę na festiwalu w Wenecji). Zwłaszcza obrazy ilustrujące
opowieści matki Amosa, imponują pięknem szczegółów i precyzją
barw.
Reżyserka chciała stworzyć dzieło autorskie, nie obliczone na sprostanie komercyjnym standardom (dialogi zrealizowano po hebrajsku, a nie po angielsku). Dlatego zdecydowanie nie jest to film o historii, polityce, choć w tle takie akcenty występują. Konflikt izraelsko-arabski i bombardowanie Jerozolimy, to chyba najbardziej spektakularne epizody ukazane na ekranie (Portman wykorzystała też stare filmy dokumentalne), ale to przede wszystkim nieoczywiste relacje między matką i synem są tematem tego, bardzo dobrego, obrazu.
Komentarze
0