Ona jedzie ze Szczecina, on z Bieszczadów. Mają się spotkać w środku Polski, na dworcu Łódź Fabryczna. Czy zdążą na umówioną godzinę? Podróżują pociągami PKP, a to oznacza, że wszystko jest możliwe… Tak zaczyna się „Nie twoja kolej, kochanie”, najnowszy spektakl Teatru Współczesnego w Szczecinie prezentowany na scenie Teatru Małego.

Trudne świętowanie rocznicy

Piotr (w tej roli Konrad Beta) i Eliza (Magdalena Wrani-Stachowska) chcą uczcić drugą rocznicę swego związku, który rozpoczął się od przypadkowego spotkania w Łodzi. Chcą wrócić w to samo miejsce i przypomnieć sobie tamten romantyczny moment, kiedy razem słuchali utworów Mezo przez słuchawki. Wyruszają z dwóch odległych od siebie punktów, natrafiając po drodze na różne nieprzewidziane przeszkody. Kilkugodzinne opóźnienia, pociąg uderzający w peron i przechylony na bok, skomplikowane i słabo oznakowane dojście w oddaloną część dworca – to tylko niektóre z nich. Co prawda nasi bohaterowie nie poddają się i wytrwale zmierzają do celu, ale nie raz miewają chwile zwątpienia w sens swojej wyprawy…

Incydenty w trasie

Spektakl „Nie twoja kolej, kochanie” opisywany jest jako mikromusical, w którym pierwszoplanową rolę gra… transport publiczny. Można by na ten temat stworzyć ze trzy spektakle, bo opowieści dotyczących zdarzeń, incydentów i wypadków „w trasie”, udałoby się zebrać przecież bardzo wiele. Tomasz Cymerman (reżyseria, dramaturgia i scenografia) oraz Krzysztof Szekalski (tekst i piosenki) skupili się głównie na przewoźniku kolejowym, choć w przedstawieniu pojawia się także dramatyczna scena przejażdżki busem, prowadzonym przez nieco zbyt ekspresywnego kierowcę-wokalistę (w tej roli Konrad Pawicki). Nieco później, z dużej opresji gdzieś pod Rzeszowem, ratuje Piotra… hulajnoga.

W spektaklu występuje trójka aktorów i każdy z nich ma dużo do wyśpiewania. Słowa piosenek komentują poszczególne sceny i ogólnie podkreślają nastrój czarnej komedii zmieszany z pewną dozą melancholii. „Ostatnia stacja jeszcze przed nami, pochylone cienie suną korytarzem…” – to fragment jednej z nich.

Dwoje na zakręcie

Konrad Beta tworzy w tej inscenizacji postać niepokorną i jednocześnie nieco zagubioną, a na pewno wyraziście ukazaną. Piotr jest pod presją okoliczności, ale próbuje wszelkimi sposobami „wyjść na prostą”, a konkretnie dojechać do celu. Można ten cel potraktować także metaforycznie, ponieważ jego sytuacja życiowa również jest niejasna. Eliza pozornie jest w lepszej sytuacji, ale właściwie też jest na życiowym zakręcie. W dodatku Sabine, u której pracuje w prywatnej firmie, cały czas wydzwania z prośbami o jej szybszy powrót do pracy…

Ważnym elementem uzupełniającym cały przekaz są dane i statystyki prezentowane w napisach nad sceną, które pokazują wyraźnie, że po transformacji systemowej jakość usług kolejowych wyraźnie spada. Jako mroczne apogeum stanu zapaści przytoczona jest informacja o katastrofie w Szczekocinach w 2013 roku, w której zginęło 16 osób…

Pomysłowe kostiumy i humor

Scenografia spektaklu jest dość prosta. To m.in. fotele imitujące siedzenia w pociągu oraz neon ze zmienianym co pewien czas napisem. Kostiumy autorstwa Marty Śniosek-Masacz są zdecydowanie barwniejsze i ciekawsze. Wyróżnia się choćby strój Starego ducha kolei, w którego wciela się Konrad Pawicki czy marynarka Piotra, na której widzimy design obić pociągowych. 

To jeden z większych walorów tego przedstawienia, w którym udało się połączyć humor z mało optymistycznym obrazem naszego transportu publicznego. Aktorzy niewątpliwie udźwignęli ten bagaż doświadczeń.

Premiera spektaklu odbyła się 20 września. „Nie twoja kolej, kochanie” powróci do repertuaru w listopadzie.