Przyjrzeliśmy się śladom kul pozostawionym przez strzelających dla zabawy radzieckich żołnierzy, zobaczyliśmy oryginalne wydanie płyty winylowej Led Zeppelin z 1969 roku i zastanowiliśmy, dlaczego naczelnik więzienia wybudował sobie dom przypominający zamek z wieżyczką i blankami. A to tylko kilka migawek ze spaceru po najsłynniejszej willowej dzielnicy Szczecina – Pogodnie.
– Nigdy nawet nie pomyśleliśmy, że możemy mieszkać gdzieś indziej – mówią nam Polina i Paweł Wierzchowiec. – Jest tutaj cicho i spokojnie. Mamy blisko do śródmieścia, z którym osiedle jest świetnie skomunikowane.
Spotykamy się na ul. Mickiewicza. Prosimy, żeby w czasie kilkugodzinnego spaceru pokazali nam najciekawsze miejsca, najlepiej oddające klimat osiedla. – To zdecydowanie zbyt mało czasu – słyszymy od razu. – Pogodno trzeba odkrywać stopniowo. Zawsze znajdzie się coś nowego.
„Już nie miałam wyjścia, musiałam zakochać się w Pogodnie”
Paweł związany jest z tym osiedlem od zawsze. Tutaj się wychował i tutaj od lat działa społecznie, między innymi w radzie osiedla. Polina przyjechała do Szczecina na studia z Kazachstanu. Teraz jest licencjonowaną przewodniczką i tropicielką starych napisów na budynkach. Na początku jednak znała Pogodno tylko z okien autobusu jeżdżącego do uczelni na ul. Żołnierskiej.
– W ogóle nie zagłębiałam się w boczne uliczki. Nie wiedziałam, że są tak urokliwe. Później, gdy poznałam Pawła, już nie miałam wyjścia, musiałam zakochać się w Pogodnie – śmieje się dzisiaj. – Szybko poznałam każdy zakątek. Wszystkie budynki, a zwłaszcza ich skrzynki pocztowe, gdy regularnie roznosiłam 13 tysięcy egzemplarzy „Pogodniaka”, osiedlowej gazety wydawanej przez nas do 2015 roku. Ale przede wszystkim poznałam ludzi, którzy tworzą klimat tego miejsca.
„Wszyscy wspominają panią o urodzie i temperamencie Włoszki”
Na Pogodnie mieszkało wiele zasłużonych osób, jak dyrygent Walerian Pawłowski, architekt Zbigniew Abrahamowicz, poeta Konstanty Ildefons Gałczyński, aktorka Irena Brodzińska czy dyrektor stoczni w jej pionierskich czasach – Henryk Jendza. Są też mieszkańcy, o których nie mówi się w mediach, ale to wokół nich toczy się życie osiedla.
– Wszyscy wspominają panią o urodzie i temperamencie Włoszki, która sprzedawała najlepsze w Szczecinie lody na rogu Mickiewicza i Poniatowskiego. Albo fotografa z olbrzymią brodą, w którego punkcie przy ul. Wieniawskiego całe osiedle robiło sobie zdjęcia – opowiada Polina.
– Ludzie są najważniejsi – dodaje Paweł. – Chyba jako pierwsi w Szczecinie wymyśliliśmy obchodzenie urodzin naszej ulicy – Wybickiego. Spotykamy się z sąsiadami, robimy wspólne grille. Okazji nigdy nie brakuje. Czy byłoby to do wykonania na innym osiedlu?
W szerszym gronie mieszkańcy Pogodna spotykają się w dwóch miejscach. Pierwsze to pl. Pawłowskiego. Jest tam scena, olbrzymi plac zabaw, siłownia i boisko do gry w bule. Odbywają się koncerty, a na ostatnim pchlim targu pojawiło się aż 450 wystawców.
„Legendą ryneczku była pani Ania”
Drugim miejscem spotkań jest ryneczek działający przy ul. Mickiewicza. Zaczęło się od powozów konnych, z których sprzedawano tutaj owoce, warzywa i jedzenie. Później pojawiły się pierwsze stragany i budki.
Teraz są pawilony, w których można między innymi spróbować kuchni polskiej, greckiej, japońskiej, ukraińskiej i gruzińskiej, nalać sobie wina prosto z beczki, zaopatrzyć się w chemię z Niemiec, a nawet naprawić parasol. Ryneczek odwiedzamy przed południem w dzień powszedni, ale klientów nie brakuje.
– Legendą ryneczku była pani Ania, która sprzedawała cukierki. Zapamiętałam ją od pierwszej wizyty. Zawsze wszystkich częstowała, a przy ladzie ustawiały się kolejki - wspomina Polina.
– Ciocia była kochana. Wszyscy na Pogodnie ją znali. Założyła i prowadziła ten sklep w złotych dla biznesu latach 90. Z bratową przejęliśmy interes w 2005 roku. Postawiliśmy na pieczywo i ciasta, które wypiekamy na miejscu – mówi pan Grzegorz. Jedno na pewno się nie zmieniło – przed „Ciachem” wciąż ustawiają się kolejki.
„Pamiętam, że zawsze psułem ojcu płyty winylowe”
Na nudę nie narzeka też pan Ryszard, którego odwiedzamy w sklepie z winylami, płytami i kasetami, ale też filmami czy okularami słonecznymi
– Jestem tutaj od 26 lat. To najstarszy prywatny punkt muzyczny w Szczecinie. Można znaleźć u mnie wszystko, od muzyki poważnej po cięższe klimaty. Od płyt za 10 zł po taki rarytas jak płyta Led Zeppelin z 1969 roku – opowiada nam właściciel. – Muzykę uwielbiam od dziecka. Pamiętam, że zawsze psułem ojcu płyty winylowe.
Radzieccy sołdaci strzelali dla zabawy i handlowali z Polakami
Pogodno to największe osiedle w Szczecinie. Mieszka tutaj ponad 24 tysiące osób, czyli nieco więcej niż na Gumieńcach. Dominuje zabudowa jednorodzinna, z najbardziej okazałymi willami w rejonie pl. Jakuba Wujka i ul. Konopnickiej. Ale jest też sporych rozmiarów blokowisko w rejonie ul. Somosierry, gdzie wcześniej był poligon.
Zachodnia część Pogodna ma bowiem bardzo dużo wspólnego z wojskiem. Dziś są tam koszary korpusu NATO (przy ul. Łukasińskiego) i budynki Straży Granicznej (kiedyś Wojsk Ochrony Pogranicza), a za czasów PRL stacjonowały nie tylko oddziały polskie, ale też radzieckie. Słuchamy o tym, gdy z oddali dobiegają odgłosy wystrzałów ze strzelnicy przy ul. Szafera, a na budynku przed nami (róg Łukasińskiego i Somosierry) wyraźnie widać ślady kul.
– To radzieccy żołnierze jeździli po ulicach Pogodna gazikami i dla zabawy strzelali w budynki. Słyszałem opowieści, że do takich incydentów dochodziło jeszcze w 1947 roku – mówi Paweł Wierzchowiec.
Sowieci mieli na takie wypady bardzo blisko. Przez prawie pół wieku zajmowali poniemieckie koszary wzdłuż ul. Żołnierskiej. Kłopotliwe sąsiedztwo miało jednak też swój plus – wojskową kantynę zaopatrzoną lepiej niż większość PRL-owskich sklepów.
– Pamiętam, że handlowali z Polakami przeróżnymi rzeczami. Najbardziej zapadły mi w pamięć czekolady i bombonierki, które trudno było u nas dostać. Sprzedawali też swój sprzęt i wysokooktanową benzynę – wspomina Paweł.
Sołdaci wyjechali z Polski na początku lat 90. Przedtem wymontowali z budynków przy ul. Żołnierskiej wszystko co tylko się dało. Powyrywali nawet okienne framugi. Opuszczone obiekty przejęły uczelnie.
Pierwszy taki sklep w Szczecinie
Krótko po wyjeździe żołnierzy ze wschodu, na Pogodno dotarł powiew kapitalizmu z zachodu. W 1992 roku przy ul. Lelewela otwarto Centrum Handlowe Magnet, wówczas najnowocześniejszy sklep w całym mieście.
– To było pierwsze miejsce w Szczecinie, gdzie można było przyjechać samochodem na duży parking, a później wejść do sklepu z wózkiem. Na półkach znajdowały się markowe towary. Zakupy były tam namiastką luksusu, którego wcześniej nie znaliśmy – opowiada Polina.
Biznes rozwijał się, powstała nawet sieć sklepów pod marką Magnet. Później przyszedł jednak kryzys, komornik i upadek. Dziś w budynku przy Lelewela mieści się poczta i inne drobne punkty usługowe.
Wszędzie wille. W różnym stylu i z różnymi zdobieniami
Przechodząc pomiędzy najciekawszymi punktami osiedla mijamy dziesiątki bardziej lub mniej wystawnych willi i domów jednorodzinnych. To właśnie z nimi najbardziej kojarzone jest Pogodno. Co chwilę zatrzymujemy się przy kolejnym budynku, choć wiadomo, że i tak nie będziemy w stanie obejrzeć wszystkich najciekawszych.
– Ten to mój ulubieniec – mówi Polina, wskazując na wpisaną do rejestru zabytków willę przy ul. Konopnickiej 27. – Elewacja porośnięta zielenią, balkon i masońskie symbole, które na Pogodnie są rzadkością.
Idziemy dalej, by zobaczyć wille ze spadzistym dachem, które wyglądają jak przeniesione prosto z Zakopanego. Budynki z elewacją pokrytą drewnianym gontem. Zabudowę modernistyczną z cegłą klinkierową. A nawet dom z zamkowymi blankami i wieżyczką.
– Został wybudowany przed wojną dla naczelnika więzienia, który chyba chciał przenieść atmosferę z pracy – mówi półżartem Polina.
Najbardziej okazałe wille widzimy pod koniec naszego spaceru, gdy docieramy w pobliże pl. Jakuba Wujka. To zabudowa osiedla Neu Westend z końca XIX wieku, które powstało z inicjatywy zasłużonej dla Szczecina rodziny Quistorpów.
Kościół w kościele, czyli sposób na obejście PRL-owskich ograniczeń
W wielu miejscach Pogodno to architektoniczny miszmasz, w którym wystawne przedwojenne wille sąsiadują z powojennymi domami, często realizowanymi w zupełnie innym stylu. W czasach PRL zagęszczano zabudowę i dzielono działki, które według racjonalizatorskich wyliczeń były zbyt duże dla jednej posesji.
Najbardziej rozpoznawalną budowlą już z polskich czasów jest kościół przy ul. Wieniawskiego zaprojektowany przez Zbigniewa Abrahamowicza. W jego wnętrzu kryje się stara, dużo mniejsza świątynia.
– W czasach PRL nie wolno było budować kościołów, a ten istniejący był zdecydowanie zbyt mały dla wiernych. Na początku lat 70. udało się uzyskać pierwszą w Szczecinie zgodę na rozbudowę kościoła. Parafianie zbierali na ten cel pieniądze. Były nawet oryginalne „cegiełki” z metalu, który został po odlaniu krzyża – opowiada Polina.
Warto zwrócić uwagę na detale
Wędrując ulicami Pogodna, co chwilę trafiamy na oryginalne zdobienia i detale. Zatrzymujemy się, żeby obejrzeć przedwojenne repery geodezyjne, skrzynki na listy bezpośrednio wydrążone w betonowym ogrodzeniu i płyty chodnikowe firmy Comet z charakterystyczną gwiazdą. Najczęściej jednak przystajemy przy kunsztownie zdobionych ogrodzeniach, na które nasza przewodniczka zwraca największą uwagę.
– Zobaczcie, to ogrodzenie jest majstersztykiem. Wszystko ręcznie wykute, nie ma tutaj żadnego spawu – pokazuje. – Szkoda tylko, że tuż obok ZBiLK zastąpił fragment, który się przewrócił najzwyklejszym płotem.
Coraz większym problem są nierówne chodniki
Ten widok to okazja, by porozmawiać o problemach Pogodna. Już wcześniej przechodziliśmy obok domów wyłożonych workami z piaskiem przy ul. Somosierry, którą po każdej większej ulewie płynie wartka rzeka. Widzieliśmy zaniedbane budynki, na remonty których ZBiLK i lokatorzy nie maja pieniędzy, a także postawione niedawno domy, wyraźnie niepasujące do otoczenia. Słyszymy jednak, że najpilniejszym problemem do rozwiązania są chodniki.
– Na niektórych ulicach są już bardzo nierówne. Problemy z przejściem mają zarówno starsze osoby, jak i młode matki z wózkami. Często to korzenie drzew wypychają nawierzchnię do góry. Rozwiązaniem byłby nowy chodnik o specjalnej konstrukcji, ale trudno na to namówić miasto ze względu na koszty. Może więc należy ściąć drzewa stwarzające największe zagrożenie, a w ich miejsce posadzić nowe, ale już rozrośnięte, kilkuletnie egzemplarze? – zastanawia się Paweł.
Nasi przewodnicy są bowiem zgodni, że Pogodno musi pozostać zielone. Stąd apele do osób, które w swoich ogródkach decydują się na wycinkę i wylanie betonu.
– Kiedyś na osiedlu było dużo wiśni, czereśni, moreli. Wiadomo, moda się zmienia, teraz jest więcej ozdobnych gatunków. Najważniejsze, żeby liczba drzew się nie zmniejszała – mówi Polina.
Żegnamy się przy al. Wojska Polskiego. Zobaczyliśmy bardzo dużo, a przecież ominęliśmy rozbudowany stadion Pogoni, modernistyczną wiatę przystanku kolejowego i wiele innych ciekawych miejsc.
Komentarze
19