Spóźniona sława, obsesja genialności oraz odbrązawianie historii to główne tematy, które znajdziemy w tym tomie. Mowa o drugim tomie dramatów Thomasa Bernharda, w którym znajdziemy m.in. „Plac bohaterów” uważany za szczytowe osiągniecie tego twórcy i zarazem pożegnanie ze światem. Książkę tę, w przekładzie Jacka St. Burasa, opublikowało niedawno wydawnictwo Czytelnik.
Najwyższa koncentracja
Pierwszy z trzech dramatów, które wybrano do tej publikacji, to „Na szczytach panuje cisza. Niemiecki dzień poety około 1980 roku”, wystawiony na scenie po raz pierwszy w 150. rocznicę śmierci Goethego (nazwisko tego poety pada wiele razy w tym tekście, zaś tytuł pochodzi z jego wiersza). Jedna z bohaterek sztuki, panna Werdenfels, odwiedza posiadłość pisarza Moritza Meistera na przedgórzu Alp. Kobieta pisze doktorat o tym wielkim twórcy. Cieszy się specjalnymi względami obiektu swych badań, bo jak mówi żona Meistera: „to jest wbrew zasadom mojego męża/ że on który zawsze dba o najwyższą koncentrację/ pozwala doktorantowi i to jeszcze doktorantowi rodzaju żeńskiego/ nocować tutaj” .
Starożytny megaloman
Pisarz skończył właśnie pisać swoją tetralogię i jest traktowany przez otoczenie jak najwyższy autorytet, autor genialnych dzieł, ktoś nieomylny i natchniony przez stwórcę. On sam doskonale czuje się w tej roli i uważa, że w pełni na te hołdy zasługuje. Często cytuje fragmenty swojej prozy, wygłaszając różne opinie na temat historii, filozofii i moralności, które wypowiada „mój profesor Stieglitz”, główny bohater tetralogii i alter ego Meistera. Czy rzeczywiście jest kimś tak ważnym, a jego literatura jest tak wartościowa?
Bernhard precyzyjnie buduje w tym dramacie obraz człowieka, który jest zatopiony w swej megalomanii (chyba najbardziej znamiennym tego przykładem jest cytowany przez panią Meister wiersz o czubatce, wiersz przeciętny i banalny, a jednak uważany za mistrzowską pracę). On niemalże unosi się nad ziemią, mając z nią coraz mniejszy kontakt. Jest kimś w rodzaju starożytnego eksponatu, które sam zresztą gromadzi w swojej rezydencji.
Kolega Szekspira i Goethego
W pewnym sensie podobną postacią jest Bruscon – główny bohater drugiego dramatu w tym tomie, zatytułowanego „Komediant”. To reżyser i aktor, który uważa, że jest autorem epokowej komedii – dzieła, które powinno przynieść mu należny rozgłos i uznanie, kiedy doczeka się właściwej recepcji. Ten obsesyjnie skoncentrowany na swej pracy człowiek jest przekonany, że jego nazwisko powinno się wymawiać łącznie z największymi. „Szekspir/Goethe/Bruscon/taka jest prawda”, mówi.
Tymczasem jednak jest wyraźnie niedoceniony i tuła się po austriackiej prowincji. Akcja „Komedianta” rozgrywa się w gospodzie w Utzbach, w której Bruscon ma wystawić swoją sztukę wraz z grupą aktorów, którymi są członkowie jego rodziny. Wszystkich traktuje bardzo surowo, w brutalny sposób wymuszając realizację swoich zamysłów artystycznych. Tragikomiczny passus na temat roli kobiet w teatrze („całymi latami trzeba się z nimi mordować/ żeby zrozumiały najprostsze rzeczy) jest jednym z najmocniejszych fragmentów „Komedianta”.
Wszędzie zawiść, podłość i nienawiść
Bernhard nie szczędzi też słów krytyki wobec swego kraju, pisząc o tym, że państwo to rujnuje życie najbardziej nadzwyczajnych jednostek. („Austria/ groteskowy kraj/ upośledzony/ to jest właściwe określenie/niepoczytalny(...), w tym narodzie nie ma już nic co warto by kochać/ Dokądkolwiek by człowiek pojechał/wszędzie zawiść/podłość/nienawiść do obcych/nienawiść do sztuki”).
Jeszcze większy negatywizm w tej kwestii wybrzmiewa w „Placu bohaterów”. Bernhard z dużym naciskiem podejmuje tu temat zafałszowanego obrazu historii i pozornego rozliczenia się Austriaków z epoką nazizmu oraz pobłażanie dla wciąż obecnego antysemityzmu. Dramat rozgrywa się w Wiedniu podczas przygotowań do pogrzebu profesora Schustera, który zmarł tragicznie w przeddzień wyjazdu do Oxfordu. Wspomina go gospodyni, pani Zittel, służąca Herta oraz córki, syn i żona, Jadwiga, a z tych relacji wyłania się postać człowieka zbyt „skomplikowanego na to życie”, obsesyjnie wyczulonego na wszelkie przejawy niechęci i pogardy oraz austriackiej poprawności, skrywającej rzeczywiste animozje i konflikty.
Skandaliczna premiera
Jego brat, Robert wyraża to dosadnymi określeniami („w gruncie rzeczy wszyscy Austriacy razem wzięci/ są dziś grabarzami swojego kraju/wszystko tutaj wydane jest na pastwę nikczemności/ i dusi się każdego dnia w atmosferze podłości i obłudy). Uważa, że: „Najchętniej także dziś/ dokładnie jak pięćdziesiąt lat temu/ by nas zagazowali/ to siedzi w tych ludziach”.
Ten dramat to także mocny portret psychologiczny inteligenckiej rodziny i rzecz o filozoficznym wyobcowaniu... Wiedeńska premiera odbyła się w atmosferze skandalu i spotkała się z poważnymi protestami w prasie i na... ulicy (demonstracje pod siedzibą Burgteater). Agata Wittchen-Barełkowska opisuje w posłowiu tę historię i inne bardzo ciekawe okoliczności realizacji spektaklu, który został pokazany 50 lat po tym jak Austria została przyłączona do III Rzeszy, a Hitler przemawiał wtedy na tytułowym wiedeńskim placu, triumfalnie finalizując Anschluss. To bardzo dobre uzupełnienie całej publikacji, ukazujące także kulisy współpracy Bernharda z Clausem Peymanem, którego uznawał za najlepszego reżysera dla spektakli według swoich dzieł.
Komentarze
1