Kiedy jeden z prezenterów redakcji telewizyjnej zapada się pod ziemię w parku miejskim zaczynają być odnajdywane części ludzkiego ciała wrzucone do kosza na śmieci. Od razu zaczynają się więc podejrzenia, że to tenże zaginiony redaktor. I słusznie. Standardowe pytanie brzmi: kto zabił?

„Wszystkie świństwa świata” to książka z cyklu „polskie kryminały”, obiecująco wyglądająca okładka przedstawiająca Warszawę (choć z daleka można posądzić to miasto posądzić o jakieś amerykańskie położenie), intrygująco brzmiące krótkie streszczenie książki z tyłu obwoluty to bardzo dobry początek. Książka intryguje zatem jeszcze przed rozpoczęciem czytania, a tytuł zdecydowanie przyciąga uwagę.

 

Joanna Madecka, pracownica redakcji odpowiedzialna za pisanie belek (tekstów pojawiających się w dole ekranu na paskach informacyjnych) ma romans z Aleksandrem Rawskim. Aleksander Rawski, prezenter programów publicystycznych ma żonę i córkę. I jeszcze kilka innych kobiet na boku. W Joannie zakochuje się Piotr Antuchowicz, realizator dźwięku, i jako jedyny orientuje się, że między Casanovą a jego obiektem westchnień rodzi się jakieś uczucie.

 

Jak to w romansach bywa, ona zakochuje się w nieodpowiednim facecie, nie widzi świata poza nim i pomimo wielu cierpień na każde jego skinienie palcem jest obok, gotowa do kolejnych ran. Jest też rycerz na białym koniu, których chce wyzwolić ukochaną ze szponów nieszczęśliwej miłości. Trochę nudno i schematycznie.

 

Jak na razie mało kryminału, za to więcej romansu i erotyki. Czytając kolejną już współczesną książkę zaczynam się zastanawiać, czy nie da się napisać czegoś dobrego, nie umieszczając w tym jednocześnie scen, którymi żyje „50 twarzy Greya”. Czy tylko seks jest w stanie przyciągnąć czytelników? Szkoda, że tak obiecujący tytuł nie odnosi się do wyszukanej zbrodni, nieoczekiwanego sposobu morderstwa, a jedynie do bogatego życia erotycznego bohaterki.

 

Poznajemy perspektywę dwóch osób: Piotra i Joanny, którzy opowiadają o przeszłości, a całą akcją poszukiwania i śledztwa odkrywa przed nami narrator wszechwiedzący. Nieustanna zmiana punktów widzenia pozwala na lepsze poznanie bohaterów, z drugiej strony trochę dezorientuje czytelnika, który co chwila przenosi się w czasie, wracając we wspomnieniach dziennikarzy do wydarzeń sprzed dobrego pół roku.

 

Myślę, że cytat z książki: „A jednak kryminał majaczył gdzieś w tle” najlepiej oddaje charakter powieści. Bo nie można powiedzieć, że nie ma zbrodni, śledztwa, podejrzanych. Wydaje się jednak, że wątek romansu zdominował fabułę, za dużo rozterek sercowych przypisuje się bohaterce, by móc skupić się na innym motywie, chociażby morderstwa.

 

Kto zabił? Oczywiście, że nie główny podejrzany policji. Trudno samemu wywnioskować, lecz czytelnik wielu kryminałów nauczony odnajdywać winnych, zanim uczynią to książkowe organy ścigania, da sobie świetnie radę z domyśleniem się, kto jest mordercą.