„Nie przepadam za pijakami, ekscesami, nie imprezuję, nie ćpam, pierwszą marihuanę zapaliłem, jak się dowiedziałem, że to pomaga na parkinsona” mówi Jerzy Pilch, a Ewelina Pietrowiak zapisuje te słowa. ”Zawsze nie ma nigdy” to rozmowy pisarza z reżyserką teatralną, młodszą od niego o 25 lat, ale bardzo mu bliską.
Jak można wyczytać na obwolucie tej publikacji, Jerzy Pilch przygotowuje powieść „Portret młodej wenecjanki” oraz „Autobiografię w sensie ścisłym”. Wydaje się wiec, że wielbiciele jego prozy mogą spać spokojnie , a oczekiwanie na te pozycje skróci im zapewne lektura ”Zawsze nie ma nigdy” Jednak czytelnicy, którzy oczekują chronologicznej rekonstrukcji najważniejszych faktów z życia pana Jerzego po zapoznaniu się z treścią tej książki pozostanie raczej w stanie niedosytu. Nie jest to biografia w formie wywiadu.

Nie dowiemy się na przykład zbyt wiele na temat poznania jego późniejszej żony Hanuli, Prywatne wątki dotyczą przede wszystkim rodziców pisarza. Od ojca zresztą całość się zaczyna. To on „miał bibliotekę zajmującą jedną całą ścianę, on, być może bezwiednie, rozbudził we mnie miłość do książek” mówi pan Jerzy. Razem chodzili na mecze, mieli wiele wspólnych zainteresowań, ale nie była to relacja . Zapytany przez Pietrowiak, o to czy ojciec go kochał Pilch odpowiada sarkastycznie: „Nawet jeśli kochał, to niech Pan Bóg broni przed taką miłością”

Z książki dowiemy się też o jego niechęci do dalekich podróży, a zupełnie rozbrajające są opisy przygód pana Jerzego z warszawską komunikacją miejską. Jego rozmowa z kanarem na przykład, będąca konsekwencją źle odbitego biletu. O piłce nożnej też oczywiście mówi autor ”Innych rozkoszy” niemało. Zapamiętałem chociażby to, co powiedział o półfinale ostatniego mundialu: „Od czasu gdy na Mistrzostwach Świata w 2014 roku Brazylia przegrała z Niemcami jeden do siedmiu, mój świat runął. To był mecz, w który nie wierzę do dzisiaj, przerażający widok płonącego mitu Brazylii(...) Do dziś mam nadzieję, że to była ułuda, a niebawem badacze futbolu odkryją prawdziwy rezultat.”

Uzupełnieniem słów są zdjęcia pisarza, wiele z nich z dzieciństwa i młodości, ukształtowanej przez rodzinną Wisłę, a potem Kraków. Pilch dzieli się anegdotami z czasów studenckich oraz z redakcji Tygodnika Powszechnego, w którym pracował. Wspomina także znajomości z Bronisławem Majem, Tadeuszem Słobodziankiem, czy Bronisławem Wildsteinem. Nie ma tu jednak raczej sensacyjnych i pikantnych szczegółów. Pietrowiak nie przekracza w swych pytaniach pewnej granicy, zatrzymuje się przed tym bardziej intymnymi choć temat alkoholizmu i choroba pisarza są komentowane.


Bardzo znaczący w tym kontekście jest epilog tej książki. Nie zdradzę, co mówi pan Jerzy o swoim nałogu, ale jest to zdanie co najmniej poruszające. Trzeba przyznać, że dramaturgia tych rozmów jest bardzo dobrze rozplanowana. To po prostu jeszcze jedno ważne dzieło Pilcha, choć tym razem nie tylko on sam przemawia...