To był największy hit tegorocznego Akustycznia! Do naszego miasta przyjechał bardzo oczekiwany tu Kortez, po to by dwukrotnie zaaplikować nam dużą dawkę mocnej poezji na scenie w Trafostacji.

To była jego druga wizyta w naszym mieście. Może nie wszyscy pamiętają, że po raz pierwszy można było zobaczyć Korteza w kwietniu 2015 roku w Off Marnie podczas Records Store Day. Wtedy jednak jeszcze był kimś mało znanym. Utwór „Od dawna już wiem” dopiero powoli stawał się przebojem, a kumulacja zainteresowania Łukaszem Federkiewiczem (tak naprawdę nazywa się ten artysta) nastąpiła we wrześniu. Wtedy do sklepów trafiła pierwsza płyta Korteza – „Bumerang”, a wiele osób prawie zwariowało na jej punkcie... 

 

Nie dziwi zatem fakt, że po wprowadzeniu do sprzedaży biletów na wczorajszy występ Korteza w Szczecinie, dość szybko zostały wykupione. Organizatorzy dodali więc jeszcze jeden show (tego samego wieczoru), by sprostać tak dużemu zapotrzebowaniu. Ten pierwszy rozpoczął się kilka minut po 19:00 od utworu „Joe”. Zakapturzony młodzian usiadł z gitarą na krzesełku w jasnej smudze światła, odcinającej go od mroku sceny. Uderzył w struny i zaczął śpiewać. Tak wyglądał prolog i także prawie cały występ, aczkolwiek na wysokości utworu „Bumerang”, do dźwięków szarpanych i głosu dołączył fortepian. Od tej pory Kotrez wykonywał swe utwory w duecie z kolegą, którego chyba nie przedstawił. 

„Ludzie z lodu”, „Ćma barowa”, „Zostań”, „Pocztówka z kosmosu”, to inne utwory, wybrane do set listy tego wieczoru. Kortez zapowiadał niektóre, ale ogólnie nie mówił zbyt wiele w przerwach. Stwierdził, że nie lubi być stawiany w sytuacji, że ma coś powiedzieć. Chyba jednak taki skromny kontakt z publicznością nie miał większego wpływu na odbiór tego, co działo się na scenie. Teksty piosenek Korteza są wystarczająco wymowne, by potrzebowały jeszcze komentarza. Interpretacja „Od dawna już wiem” wzbudziła oczywiście największe poruszenie na widowni, szczególnie oczekującej tej kompozycji. 

Później muzycy zamienili się miejscami i utwór „Wracaj do domu” zostały wykonany przez Korteza na klawiszach. Podobnie było z urokliwą piosenką „Dla mamy”, z tym że tę bajkę muzyk opowiedział już solowo. Taki był finał podstawowego programu, ale wiadomo było, że ta godzina grania to jeszcze za mało dla spragnionych Korteza widzów. Nagrodą za długi aplauz były jeszcze dwa utwory . Obaj muzycy wykonali raz jeszcze „Pocztówkę...” i „Niby nic”. 

Kortez powiedział jeszcze, że musi już kończyć, bo czeka go tego wieczoru jeszcze jeden występ. Jednak po ostatnich dźwiękach nie uciekł za kulisy, a zaprosił widzów do bliższych interakcji. Ci, którzy chcieli otrzymać autografy na płytach czy zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia z muzykiem zostali więc usatysfakcjonowani.