Jest intryga, zbrodnia (i oczywiście kara), nie brakuje tajemnic z przeszłości i ciężaru dokonanych wyborów. I jest kolejny kryminał ze Szczecinem w tle.

Za mną kolejna książka, której akcja dzieje się w Szczecinie. W ukochanym mieście. Muszę przyznać, że każda powieść, której fabuła rozgrywa się na ulicach mojego miasta jest dla mnie kusząca, dlatego cieszę się, że po książkach Wojciecha Burgera i powieści Mirosława Salskiego w moje ręce trafił „Rykoszet” Marka Stelara.

Przeszłość razem z teraźniejszością

Z miejsca spodobał mi się sposób w jaki została skonstruowana fabuła – rozdziały z przeszłości przeplatały się z tymi opisującymi teraźniejszość. Mój optymizm zmalał, gdy zrozumiałam, że jak na tacy, na pierwszych stronach autor podaje mi mordercę. Po co czytać? Wiem kto zabił. Co gorsze jasne były dla mnie również motywy, które pokierowały sprawcą.

Na szczęście szybko przestał mi przeszkadzać fakt, że znam zabójcę. Co ciekawe taka konstrukcja sprawiła, że wobec mordercy zaczęły mną targać różne, sprzeczne odczucia. Z jednej strony wywoływał falę współczucia, z drugiej strony obraz pełnego rozsądku bohatera kłócił się z nadludzką chęcią zemsty. Przepraszam, kary – bo jak sam bohater tłumaczy to nie zemsta, ale kara. Przez karty powieści wędruję razem z bohaterem, próbuję go tłumaczyć, zrozumieć, a może nawet podświadomie odwieść od planów?

Zbrodnia ceną za przyszłość

Na okładce książki wyczytałam, że to „opowieść o dojrzewaniu do zbrodni”. Trudno mi się zgodzić z tym twierdzeniem, bo chociaż faktycznie towarzyszymy „zabójcy” od najmłodszych lat to jego dojrzewanie do zbrodni trwa niezwykle krótko. Pierwsze morderstwo zostaje popełnione jeszcze przed ukończeniem pełnoletności.

W trakcie lektury zaczęłam się zastanawiać nad budową psychologiczną postaci. Czy faktycznie szereg traumatycznych wydarzeń może nas pchnąć do popełnienia tak niemoralnego czynu jakim jest morderstwo? Jeśli tak, powinniśmy zacząć drżeć. Kto wie, może i nam przyjdzie zapłacić za błędy przodków?

„Rykoszet” - idealny tytuł. Bo to opowieść o tym jak nieświadomie ponosimy konsekwencje wyborów, na które nie mieliśmy wpływu. Decyzji naszych przodków. Obrywamy za kogoś kto albo uchylił się przed strzałem, albo był nieosiągalny.

Znam ulice, po których wędrował morderca

Pierwsze, negatywne wrażenie zostało szybko zatarte. Mimo tego, że wiedziałam kto jest mordercą i znałam motywy, zaczęłam się wciągać. Złapałam się na tym, że z zapartym tchem czytam o tym jak komisarz Krugły składa w całość elementy tej układanki. Bo nagle okazało się, że nie jest ważny motyw, nie jest ważne kto zabija. Najważniejsze pytanie to pytanie o klucz. Jak? Kogo? Czym się kieruje?

Książkę z całą pewnością należy polecić wszystkim, którzy lubią czytać o swoim mieście. Oczami wyobraźni przemieszczałam się wraz z Krugłym ulicami Szczecina, potrafiłam sobie wyobrazić gorące lato i duchotę na poddaszu komendy. Dodatkowo autor zafundował nam Szczecin z PRL-u przemieszany ze współczesnym obrazem miasta.

A historia? No cóż, muszę przyznać, że pomysł bardzo ciekawy. Kara śmierci wydawana w świetle prawa, kilkadziesiąt lat później zamienia się w zemstę. Towarzyszymy mordercy, mierzymy się z jego lękami, poczuciem niesprawiedliwości. Zaczynamy darzyć go sympatią, chociaż tak naprawdę nie powinniśmy.

Przypadek?

Coś jednak w całej historii mi przeszkadzało. Przypadek. Przypadkiem wszystkie postaci w powieści są ze sobą powiązane – łącznie z komisarzem Krugłym. Za dużo w tym przypadkowości, bo jak to? W tak wielkim Szczecinie nie ma ludzi, którzy nie są ze sobą związani? Na moje wątpliwości odpowiedział sam autor, na ostatnich kartach książki.

A przypadek? Przypadek jest motorem dziejów ludzkości. Wiesz ilu rzeczy by nie odkryto, gdyby nie on? Ile rzeczy nie wydarzyło, gdyby w tym nie pomógł?”.

Jeśli zatem lubicie kryminały, zabrudzone czasy wyroków śmierci, powieści, których akcja w dużej mierze dzieje się w Szczecinie sięgnijcie po „Rykoszet” Marka Stelara. Nieprzypadkowo.

 

Konkurs został rozwiązany