Drugi dzień Juwenaliów przyciągnął pod scenę nie tylko fanów klimatu reggae. Na szczęście już nie padało i było odrobinę cieplej niż w środę, pewnie dlatego też więcej osób pojawiło się na Karłowicza.

 

Już w trakcie grania Insynuacji, supportu, tłum ludzi zbierał się pod sceną – studenci, osoby w średnim wieku, a nawet kilka pań w wieku naszych babć. Wszyscy dobrze bawili się przy utworach szczecińskiego zespołu w oczekiwaniu na koncert jednej z gwiazd – Kamila Bednarka.
 
Kamil pojawił się na scenie ok godziny 20 i od początku zaczął rozgrzewać publiczność. Kilka podskoków, dużo klaskania i wszystkim zrobiło się cieplej. Było trochę utworów reggae, było kilka bardziej popularnych. Patrząc na bawiących się ludzi pod sceną miałam wrażenie, że muzyka docierała do wszystkich, bez względu na wiek. 
 
Bednarek postanowił zrobić nam niespodziankę i zaprosił na scenę Gutka (Piotra Gutkowskiego). Zaśpiewali wspólnie  z publicznością piosenkę „Ja to ja”, ze znanym fragmentem „Od a do z, od z do a”, przy którym wszyscy dobrze się bawili. Nie zabrakło też „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Po ponad godzinie grania zszedł ze sceny żegnany oklaskami. 
 
Ok 21:50 (czyli jak zwykle po czasie, prawie 30 minut) pojawił się Enej. Krzyki, piski, szaleństwo. Tak można określić to, co działo się pod sceną. Najwięcej energii z publiczności wyciągały utwory: „Tak smakuje życie”, „Lili” oraz „Skrzydlate ręce”.  Pod sceną było pogo, a cały tłum klaskał w rytm kolejnych piosenek. Większość osób zgodnie twierdziła, że wszystko brzmiało dużo lepiej niż w telewizji i chętnie poszliby na koncert Enej jeszcze raz. Mam nadzieję, ze jeszcze kiedyś zespół zawita do Szczecina – na pewno ucieszy to wiele osób i sprawi, że wszyscy podniosą w górę „Skrzydlate ręce”.
 
W przerwie między koncertami znów zapełniły się ogródki piwne. Większość osób właśnie z tej perspektywy planowała obejrzeć kolejny koncert. Ok 23:15 na scenę wkroczyli Indios Bravos. Na początku było w miarę spokojnie, szaleństwo rozpoczęło się przy utworze „Tak to tak”. Kilkaset osób tańczyło i skakało pod sceną do późnych godzin nocnych.  
 
Powrót do domu okazał się dość trudny – na taksówki trzeba było trochę czekać, tramwaje już nie jeździły, a autobusy nocne nie zatrzymywały się na wszystkich przystankach, na których powinny.
 
Już dziś kolejne koncerty – hip – hop. Zachęcamy do dobrej zabawy, bo to Wasze święto, studenciaki!