Przedstawiają głównie boginie z różnych kultur, a ostatecznego wyrazu nadaje im wypalanie w żywym ogniu. „Jestem w takim dobrym momencie dla artysty, w którym żyję z tego, co robię” – mówi rzeźbiarka Marta Wlaźlińska.

Pracę z gliną rozpoczęła w 2010 roku. Wtedy jednak myślała, że zajmie się ceramiką. - Próbowałam robić kubki, talerze. Ręcznie je malowałam, ale koniec końców uznałam, że najbardziej spełnia mnie rzeźba. Od 5 lat zajmuje się tylko nią – opowiada.

Marta Wlaźlińska czerpie inspiracje z postaci żeńskich bogiń. Jak podkreśla, „to niewyczerpalne źródło”. Prace artystki można było oglądać m.in. na indywidualnej wystawie w Książnicy Pomorskiej. 

- Wypalam je metodą raku. To coś, co mnie fascynuje. Żywy ogień zostawia unikatowe ślady w postaci spękań, innej barwy. To taki element zaskoczenia – słyszymy.

Klientkami Marty Wlaźlińskiej są głównie mieszkanki Stanów Zjednoczonych, choć do tego grona dołącza coraz więcej Polek. – To głównie kobiety poszukujące inspiracji – podkreśla.