Jeżeli ktoś sądził, że zespół z trzydziestoletnim stażem, to panowie, którzy zasiądą na krzesełkach i będą akustycznie smęcić, to wczorajszy występ Wojtka Waglewskiego i jego ferajny, dowiódł, że były to mylne przypuszczenia. Voo Voo zagrało 30 marca w szczecińskiej Filharmonii i był to na pewno jeden z najgłośniejszych występów w tym miejscu.
Tak się stało, że od momentu wydania swej ostatniej płyty ("Dobry wieczór"), grupa ta w Szczecinie nie występowała. Między innymi dlatego zainteresowanie tym wydarzeniem było b.duże i większość biletów sprzedała się bardzo szybko. Publiczność, która zasiadła na widowni została przywitana dźwiękami natury sączącymi się z głośników w charakterze intro (plusk wody, szum wiatru itp.), a kiedy muzycy weszli na scenę, to zaczęli granie od kompozycji "Klecina" (z albumu "Nowa płyta").
Niecodzienne wersje
Utwory z nowszych wydawnictw Voo Voo przeważały w programie wieczoru. Usłyszeliśmy jeszcze m.in. "Po godzinach", "Gdybym" "Pokój" i "Skrzyżowanie" (z ostatniej płyty) oraz "Trąbkę, pompka i lewarek", "Pierwszy raz", "Tli się" z albumów trochę wcześniejszych. Te kompozycje zespół zagrał w wersjach wydłużonych, rozimprowizowanych i bardzo ekspresyjnych. Wojtek Waglewski wydobywał ze swych gitar "zakręcone" solówki, a Mateusz Pospieszalski nie tylko szalał na saksofonach, ale też ubarwił przekaz swymi nieprzeciętnymi, dramatycznymi wokalizami.
Cały zespół zapracował na to by zaskoczyć pozytywnie widzów, bo także Karim Martusewicz (kontrabas) i Michał Bryndal (perkusja) włączyli się w te dźwiękowe akrobacje i pokazali, co umieją. Ten ostatni zaaplikował nam w połowie koncertu, znakomite solo na bębnach. W kilku momentach do tych czterech muzyków dołączał też Piotr Chołody (obsługujący sitar). Jeżeli dodam jeszcze do tego, że muzyce towarzyszyła niezwykła oprawa świetlna, to nie będzie już wątpliwości, że to było coś więcej niż "codzienny"
Smakowite danie
Jeżeli ktoś oczekiwał więcej przebojowych utworów z bogatej
dyskografii Voo Voo, to może był trochę zawiedziony. Otrzymaliśmy
bowiem dwa takie dobrze znane hity - "Nim stanie się tak
jak gdyby nic nie było" oraz "Nabroiło się"
(przywitane zresztą brawami). Ja osobiście jestem
usatysfakcjonowany set listą, bo takie wersje nowszych kawałków
grupy, jakie zabrzmiały wczoraj w Filharmonii, to danie niezwykle
smakowite.
Hormonowe. propozycje
Klub Hormon, który organizował ten występ, proponuje kolejne wydarzenia muzyczne, poza swoją siedzibą- 9 kwietnia także w Filharmonii zaprezentuje się Skalpel (czyli duet Igor Pudło - Marcin Cichy), łączący elektroniczne brzmienia z jazzem. Ostatni ich album "Transit" to kolejny triumf tego kolektywu, nagrania wysoko ocenione przez słuchaczy i krytyków. 23 kwietnia natomiast w klubie "Słowianin" wystąpi Maria Peszek, która aktualnie promuje nowy album - "Karabin", a w międzyczasie odbędą się też dwa wydarzenia w Hormonie - 15 kwietnia przyjedzie tam Rebeka, w ramach promocji albumu "Davos", a dzień później ceniony artysta alternatywny, który działa pod szyldem Stara Rzeka.
Komentarze
0