Bardzo mocne, ale też zróżnicowane brzmienia wypełniły klub "Słowianin" w sobotę. Do Szczecina przyjachał zespół Antigama, a przed nim wystąpiły jeszcze trzy inne formacje.
 
Całe wydarzenie otworzył występ miejscowego Undertakera, który po reaktywacji dość często można teraz zobaczyć w różnych lokalnych klubach. Wczoraj panowie przygotowali jak zwykle kilkadziesiąt minut death-metalowych dźwięków i pobudziła przynajmniej część publiki do porzucenia miejsc siedzących...
 
Następnie weszli na scenę czterej muzycy Godbite. Grupa właśnie przygotowała do wydania swój debiut "The Aristocrats" i oczywiście numery z tego wydawnictwa zostały zagrane. Na swojej stronie internetowej muzycy umieścili wpis, w którym czytamy, że te kompozycje "są w gruncie rzeczy piosenkami o kochaniu, wstręcie i złości, przesiąknięte są tematyką zupełnie nieosobistą; seks, uzależnienie i frustracja splatają się tutaj z kopenhaską interpretacją mechaniki kwantowej, zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi, dyskordianizmem, czy wynikami eksperymentu Johna Calhouna". Zagadkowy opis  trzeba przyznać. Na żywo te numery nie są aż tak skomplikowane treściowo choć oczywiście wiele w nich   połamanych podziałów rytmicznych. Tego wieczoru usłyszeliśmy m.in."Camwhore" i "My home is yours", dobrze przyjęte przez publikę.
 
Potem przyszedł czas na X czyli grupę z Łodzi. To co grają zostało określone jako doomspeed. To krzyżówka dość radykalna i chociaż zespół działa najkrócej z tych, które zagrały w "Słowianinie", to już ma wypracowany styl i trzeba przyznać, że dobrze dopasowali się do programu wydarzenia. Publika doceniła tę muzę i dlatego Vito Vittorio (wokal) zarządził wykonanie jednego utworu więcej. Tak więc oprócz numerów "First Time/Second Time" czy "Coming", zabrzmiał dwukrotnie najbardziej chyba rozpoznawalny numer  X o tytule "My Horse Is Dead". 
 
Antigama to grupa mająca status kultowej wśród fanów grindcore`u. Cieszy więc fakt, że po dłuższej nieobecności w Szczecinie, wreszcie tu dotarła. Powód był jednak bardzo ważny.Formacja promuje aktualnie swój tegoroczny album "The Insolent", który zbiera bardzo dobre recenzje na całym świecie. Warszawiacy proponują nam cały świat doznań, a na żywo te wrażenia są oczywiście spotęgowane. Kontrolowany hałas w ich wykonaniu to ekstremalny transfer energii artystycznej. Chaos przekształacjący się w strukturę. Muzycy tak ułożyli dramaturgię wystepu, że te  utwory najnowsze, stanowiły szkielet programu, uzupełniony o kilka starszych- m.in. "Prophecy" i "Collapse", znane z poprzedniej płyty "Meteor", a także jedną kompozycję z dorobku Napalm Death. Efekt był b.dobry, co doceniła publika, aktywnie odbierając, to się działo na scenie.