Przyszli przeważnie młodzi ludzie. W sumie około 500 osób w ciszy i skupieniu przeszło głównymi ulicami Szczecina, w kierunku placu Grunwaldzkiego. Idący trzymali na przedzie duży transparent z hasłem „Stop przemocy”. Działo się to dokładnie 16 marca 2007 roku, a wśród demonstrujących swój sprzeciw byli ówcześni wiceprezydenci Szczecina: Elżbieta Masojć, Beniamin Chochulski i Tomasz Jarmoliński. Jaka była przyczyna tego zgromadzenia?

 

Spotkali się obok „Grzybka”

Punktem rozpoczęcia marszu był nieistniejący już „Grzybek” naprzeciwko Bramy Portowej. Stamtąd w godzinach wieczornych wyruszyła grupa, która przeszła przez plac Zwycięstwa, al. Wojska Polskiego, ul. Jagiellońską i dotarła na plac Grunwaldzki. Marsz trwał około godziny. Później jego uczestnicy i inne osoby spotkali się w klubie Alter Ego, gdzie zorganizowano wydarzenie muzyczne poświecone pamięci „Roniego”. Zagrali m.in. szczecińscy muzycy, z którymi się przyjaźnił. To właśnie w tym lokalu, a dokładnie na chodniku przed nim 9 marca 2007 roku zginął Ronald Kalinowski.

Śmiertelna różnica zdań

Tego wieczoru „Roni” rozmawiał z mężczyzną, który w Alter Ego był chyba pierwszy raz. Na pewno nie należał do tzw. stałych gości. Doszło do wymiany zdań na temat emblematu, który Sebastian S. miał na bluzie. Mężczyźni mieli odmienne zdanie w tej kwestii, ale Ronald nie chcąc zaostrzać konfliktu, postanowił opuścić lokal. Zadzwonił po taksówkę i wyszedł na chodnik, by poczekać na samochód. Niestety Sebastian S. poszedł za nim i zaczął uderzać kuflem w głowę Ronalda z taką siła, że po krótkim czasie spowodował jego śmierć. Dzięki zeznaniom świadków i pracowników klubu policja już po kilkunastu godzinach zatrzymała sprawcę, który przyznał się do morderstwa, ale nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego to zrobił. Postawiono mu zarzut zabójstwa.

Pracował w pobliskiej drukarni

Kalinowski w odróżnieniu od sprawcy, był w tym lokalu dobrze znany.

– „Roni” często do klubu zaglądał, miał tu nawet swojego hokera. Pracował w pobliskiej drukarni i zdarzało się, że w tygodniu wpadał po pracy na jedno czy dwa piwa. W weekendy też często zaglądał. Poza tym zaprzyjaźnił się z klubowym barmanem Markiem i często długo rozmawiali… Marsz przeciwko przemocy, podobnie jak i koncerty poświęcone Roniemu, które zorganizowano w Alter Ego, wynikły z potrzeby zareagowania na jego śmierć. Ludzie chcieli być razem i dać sobie nawzajem wsparcie, wyrazić oburzenie, pokazać rodzinie Roniego, że nie jest sama, uczcić Jego pamięć. Od emocji aż kipiało, co jest zrozumiałe – mówi Bartosz Sawicki, który był wtedy współwłaścicielem Alter Ego.

Tablica w „Kontrastach”

21 marca zorganizowano także koncert w klubie Kontrasty. Dochód z tego wydarzenia został przeznaczony m.in. na wykonanie tablicy pamiątkowej, która przez krótki czas (do zamknięcia klubu) wisiała w głównej sali. Były też inne reakcje na tę tragedię, choćby w postaci konkretnych utworów.

– „Roni” dobrze wkomponowywał się w środowisko szczecińskich muzyków – mówi Dariusz Stefański, lider zespołu Junkers. – On był pasjonatem rock steady, ska, reagge. Uczęszczał na wszystkie imprezy z tym związane. Pamiętam go jako kogoś bardzo przyjaznego, bezkonfliktowego. Wystąpił na dwóch naszych płytach. Potem dedykowaliśmy mu utwór „Ostatni toast”, który znalazł się na albumie „Maszyna nienawiści” w 2008 roku.

Sprawa była oczywista

Niedawno „Roniego” przypomniał także zespół Analogs, który w 2021 roku wydał album „CHWDP”, rozpoczynający się właśnie od kompozycji opowiadającej o tej postaci.

– Nowe pokolenie może „Roniego” nie pamiętać. Tymczasem tym bardziej warto było przywołać tę sprawę, że była oczywista. On został zaatakowany i zamordowany przez człowieka o konkretnych, skrajnie prawicowych poglądach. Nie ma co do tego wątpliwości. Dobrze Ronalda poznałem w tamtych latach. Bywał często na naszych koncertach, znał chyba całe lokalne środowisko alternatywne. „Balladę o Ronim” włączyliśmy do naszego koncertowego repertuaru i gramy ją podczas każdego występu – mówi Paweł „Piguła” Czekała, lider zespołu Analogs.

Po pierwszym procesie wyrok uchylono

Sebastian S. (nazywany przez znajomych „Czachą”) był już wcześniej karany. W 2003 roku miał sprawę za rozbój. Ustalono też, że kontaktował się z osobami z subkultury neonazistowskiej. W pierwszym procesie dotyczącym zdarzenia z 9 marca wymierzono mu karę 25 lat pozbawienia wolności, ale wyrok został uchylony z powodu wniesienia apelacji przez obrońcę.

Działanie było przemyślane

Podczas drugiego procesu sprawca bronił się, twierdząc, że to „Roni” był agresywny i go zaatakował, powodując bójkę, która zakończyła się tragedią. Sąd Apelacyjny w Szczecinie w lutym 2009 roku podtrzymał jednak wyrok Sądu Okręgowego. Badania biegłych psychiatrów i informacje zebrane z zeznań osób będących w klubie świadczyły o tym, że jego działanie było przemyślane.

„Rodzaj zadanych ran, ich ilość, położenie, oraz rodzaj użytego przedmiotu, mówi o tym, że oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, dlatego w żadnym wypadku nie podzielamy argumentacji obrony, że to był zamiar ewentualny”, uzasadniał sędzia Andrzej Olszewski, przewodniczący składu sędziowskiego.

Sebastian S. odbywa karę, ale w tym roku może złożyć wniosek o przedterminowe zwolnienie. Ma taką możliwość po 15 latach. Dodajmy, że na poczet wyroku zaliczono mu tymczasowe aresztowanie po zatrzymaniu, kiedy oczekiwał na początek procesu.

 

W tekście wykorzystałem informacje z artykułów „Ostatnia droga „Roniego”” Aleksandry Warskiej i Adama Zadwornego z „Gazety Wyborczej”, 16 marca 2007 oraz „Zabójstwo Roniego: Sebastian Stobernak skazany na 25 lat więzienia” Sylwii Cyzy zamieszczonego na stronie www.szczecin.naszemiasto.pl 13 lutego 2009 r.