– Nigdy nie myślałam, że taka sytuacja może się komuś przytrafić. Od kilkunastu dni żyję w makabrycznym koszmarze – mówi nam mieszkanka jednej z kamienic przy ulicy Kopernika w Szczecinie. Historia, którą nam opowiedziała, brzmi jak scenariusz horroru. Piętro nad mieszkaniem naszej rozmówczyni zmarł mężczyzna, ale przez kilka tygodni nikt o tym nie wiedział. Jego zwłoki rozkładały się, a płyny ustrojowe zaczęły przeciekać przez podłogę. Pewnego dnia kobieta zauważyła, że z sufitu na jej pralkę kapie śmierdząca ciecz. Po zawiadomieniu służb na jaw wyszła drastyczna prawda.
„W rękawicach i maseczce ścierałam własnymi rękami płyny ustrojowe sąsiada, który zmarł piętro wyżej”
Mieszkanie naszej rozmówczyni przy ulicy Kopernika w Szczecinie do tej pory jest zabezpieczone folią, a w powietrzu unosi się zapach środków chemicznych połączony z nieprzyjemną wonią, która jest trudna do opisania. Teraz sytuacja zdaje się być względnie opanowana, porównując to z 9 października, gdy na jaw wyszła drastyczna prawda, że zaledwie piętro wyżej zmarł mężczyzna i kilka tygodni nikt o tym nie wiedział. Dowiedzieli się za to wszyscy, gdy jego płyny ustrojowe zaczęły przeciekać przez sufit do mieszkania zlokalizowanego piętro niżej.
– Najpierw poczułam zapach śmieci przez kratki wentylacyjne w łazience. Zapach ten zyskiwał na intensywności. Myślałam, że to woń z któregoś z mieszkań, że ktoś może nie dba o czystość. 9 października poczułam okropny odór i jednocześnie zauważyłam na pralce ciecz. Kapało z podwieszenia na suficie i domyśliłam się, że mogło się stać coś strasznego – relacjonuje nasza rozmówczyni. – Płyn z sufitu trafiał na pralkę, a potem rozpryskiwał się na łazienkę. Podłoga, ściana, kabina prysznicowa… By to powstrzymać w rękawicach i maseczce ścierałam własnymi rękami płyny ustrojowe sąsiada, który zmarł piętro wyżej.
Na suficie widać jeszcze zaciek, który służby nazwały plamą tłuszczową.
Na miejsce przyjechały straż pożarna, policja i służby ratownicze. Stwierdzono zgon człowieka w stanie dużego rozkładu. Potwierdzono, że ciecz, która spłynęła przez sufit, to płyny ustrojowe. Ciało zostało wyniesione w godzinach nocnych, ale kapanie nie ustało, a sytuacja w mieszkaniu kobiety wcale się nie poprawiała.
– Muchy są codziennie nowe, nawet po opryskach, codziennie sprzątam nowe, padnięte muchy. Kokony z larwami są nawet w szczelinach między kafelkami – mówi. – Środki chemiczne jeszcze ich do końca nie wyeliminowały. Much były naprawdę setki, to całe szufelki martwych much, a te żywe wbijały mi się we włosy – relacjonuje nasza rozmówczyni.
Sytuacja nadal jest patowa, a kobieta nie wie, kiedy wróci do swojego mieszkania
Nasza rozmówczyni zdecydowała się na tymczasową wyprowadzkę z mieszkania. Kobieta pozostała w nim kilka dni po zdarzeniu, ale ilość much i okropny zapach nie pozwalały na normalne funkcjonowanie.
– Nie wiem, kiedy będę mogła do mojego mieszkania wrócić i zacząć prace remontowe. Nie czuję się bezpiecznie i wygodnie, czuję ogromną niemoc i obciążenie psychiczne. Jest wielka spychologia i czuję się zależna od tego, co będzie czynione w mieszkaniu na górze. Ono miało być odpowiednio zabezpieczone i oczyszczone, a czy tak jest, trudno powiedzieć. Miałam przez wiele dni związane ręce, a najemca tamtego mieszkania nie jest w stanie z własnej kieszeni sfinansować oczyszczenia lokalu. To jest mieszkanie komunalne – mówi.
Mieszkanie lokatorki również zostało wstępnie oczyszczone, wykonano ozonowanie, ale w lokalu nadal pojawiają się nowe muchy, a sam zapach nie jest przyjemny.
– Nie da się tego opisać słowami. Byłam kompletnie rozdygotana, bałam się, że nie będę w stanie nawet służbom opowiedzieć, co się stało. Włączył się we mnie autopilot i wiedziałam, że muszę działać. Jestem osobą dbającą o higienę, a musiałam wziąć ręczniki, płyny dezynfekcyjne i ścierałam ze swojej łazienki płyny ustrojowe z krwią, mętnej barwy, musiałam to zrobić, bo nie było wyjścia. To jest działanie, by ratować sytuację. Gdy opowiadam o tym problemie, to udaje mi się znaleźć siłę i mobilizację, ale jak jestem sama i próbuję zasnąć, to jest ciężko – mówi nasza rozmówczyni. – Czuję obawę, że to odbije się na moim zdrowiu – dodaje.
– Spotkałam się z brakiem empatii, spychologią, jestem rozczarowana wolnym działaniem służb takich jak np. sanepid czy ZBiLK. To wszystko się dzieje dopiero, gdy sprawa została nagłośniona, a prace okazują się niewystarczające, bo na suficie nadal jest plama, a dookoła, widzicie panowie, latają muchy. Mam mieszkanie, a czuję się bezdomna – dodaje ofiara tej drastycznej sytuacji.
Zmarły mężczyzna mieszkał przy ul. Kopernika nielegalnie
Sprawą zajmują się Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Szczecinie oraz Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych.
– Cała odpowiedzialność za sytuację leży na najemcy, który wynajmował lokal komunalny, co nie powinno mieć miejsca. Ta osoba niestety nie poczuwa się do odpowiedzialności – informuje Tomasz Klek, rzecznik miasta ds. mieszkalnictwa. – ZBiLK, chcąc pomóc tej pani, bierze sprawy w swoje ręce. W tym tygodniu wykonany został specjalistyczny zabieg o charakterze chemicznym, by oczyścić to mieszkanie. W lokalu przy Kopernika mieszkała osoba, która nie powinna tam mieszkać, nie była tam zameldowana. Stan lokalu był średni. Do zgonu doszło w łazience i to miejsce wymagało szybkiej dezynfekcji i prac biologicznych, które jeszcze trwają – wyjaśnia.
Do tematu będziemy wracać.
Komentarze
31