„Moja głowa już zapomniała o wielu rzeczach, ale moje ciało pamięta wszystko”. Tymi słowami Maura Morales, znakomita kubańska tancerka, opisuje swój spektakl „Exceso de la nada“. Wczoraj to niezwykłe dzieło zobaczyliśmy w Operze na Zamku w finale festiwalu tańca współczesnego Tanztendeznzen, wydarzenia rozgrywającego się w Szczecinie oraz Greifswaldzie i Schwerinie od 22 do 27 października.
Nowe trendy na trzech scenach
Na scenach tych trzech miast zespoły z Niemiec, Izraela, Szwecji, Szwajcarii, Holandii i Polski prezentowały nowe trendy tańca współczesnego oraz sztuki performance na świecie. W programie znalazły się występy m.in.: grupy Iraqi Bodies, Katheriny Wunderlich, Compagnie Linga czy Łukasza Przytarskiego. Festiwal rozpoczął się w Szczecinie od prezentacji bardzo już docenionego i zyskującego kolejne laury, spektaklu Roberta Glumbka „Dzieci z dworca ZOO” (22 października), a podczas kolejnych dni publiczność zobaczyła kolejne występy w Galerii „O”, w sali kameralnej i w sali głównej Opery na Zamku.
Kraj pozornie szczęśliwy
Jednym z najważniejszych punktów programu był niewątpliwie występ Cooperativa Maura Morales (grupy założonej w 2010 roku i działającej w Düsseldorfie). Obok pochodzącej z Kuby tancerki i choreografki tworzy ją kompozytor i artysta dźwiękowy Michio Woirgardt, a oboje przygotowują spektakle teatralne, które są prezentowane nie tylko w Europie, ale też w Azji i Ameryce Południowej. „Exceso de la nada“, to swoisty monodram taneczny - solowa forma wizualna, w której Maura Morales opowiada o swojej ojczyźnie, kraju pozornie szczęśliwym i pięknym w swej zewnętrzności, ale naprawdę drążonym przez frustrację i brak wolności. Sama opuściła go w 1996 roku, nie mogąc żyć w ciągłym kłamstwie.
Skrajne emocje i fizyczna perfekcja
Tytuł spektaklu można przetłumaczyć jako „Nadmiar niczego” i doskonale odzwierciedla on intencje artystki. W godzinnym tanecznym rytuale Maura ukazuje za pomocą precyzyjnych ruchów skrajne emocje - ból, niepokój, strach, a przede wszystkim niezgodę na stan ograniczenia i polityczną oraz społeczną opresję. Ten przekaz wzmacniają jeszcze wizualizacje ze zdjęciami z Kuby, ale są one tylko dodatkiem, bo w centrum uwagi praktycznie przez cały czas pozostaje artystka, perfekcyjnie „reżyserująca” swe ciało w kolejnych sekwencjach tego imponującego, ale też dramatycznego w wyrazie, występu.
Szczecińscy widzowie długo oklaskiwali tancerkę, która nie mogła wręcz opuścić sceny, bo tak często była jeszcze na nią wywoływana gorącymi reakcjami. Wreszcie usiadła w bujanym fotelu, który był jednym z głównych rekwizytów inscenizacji, a Karol Urbański, kierownik baletu Opery ma Zamku, zakończył oficjalnie festiwal i zaprosił widzów na kolejną edycję, za dwa lata.
Komentarze
0