Niewiele brakowało abyśmy nie zobaczyli wczoraj KNŻ w Słowianinie. Jednak dzięki sprawnej akcji szczecińskiej służby zdrowia, udało się reanimować struny głosowe Kazika i mógł dla swych fanów zaśpiewać.
Niewiele brakowało abyśmy nie zobaczyli wczoraj KNŻ w Słowianinie. Jednak dzięki sprawnej akcji szczecińskiej służby zdrowia, udało się reanimować struny głosowe Kazika i mógł dla swych fanów zaśpiewać.
 
Najpierw na scenie klubu zainstalował się NIKT. Panowie wyselekcjonowali do swego występu najbardziej drapieżne i ciężkie numery, w tym te znane z albumu "Mrok". Teksty wykrzyczane przez Łukasza i ostre riffy wypełniły zatem 50 minut tego setu, dobrze przyjętego przez publikę.  Po wybrzmieniu ostatnich akordów  pani Inga ze "Słowianina" stanęła przy mikrofonie i zdecydowanie ostudziła emocje. Podała bowiem informację, że z powodu kuracji antyinfekcyjnej Kazika w szczecińskim szpitalu, która właśnie trwa, zespół będzie mógł wystąpić dopiero za godzinę. Z głośników popłynęły więc utwory Thin Lizzy, a widzowie udali się do baru lub po zakup pamiątkowych koszulek.
 
Kilka minut po 21.00 Burza, Kwiatek, Litza, Goehs i rekonwalescent Staszewski weszli na scenę. Kazik najpierw wyjaśnił powody opóźnienia, a po chwili muzycy zaczęli grać wstęp do "Nie ma litości"...
 
Jeżeli ktoś pomyślał, że muzycy skrócą swój występ, żeby nie forsować "nadwerężonego" głosu lidera KNŻ, to był w błędzie. Zespół zagrał ponad dwugodzinny show, a set lista była taka sama jak w czasie wcześniejszych przystanków w ramach trasy pod hasłem "Ostatni występ w mieście" 
 
Dostaliśmy zatem prawie trzydzieści utworów, w tym m.in. takie szlagiery jak  "Artyści", "California Über Alles","Świadomość" "Legenda ludowa", "Las Maquinas de la Muerte" czy "Nie ma Boga" Ten ostatni numer Kazik poprzedził zapowiedzią zawiarajacą informację, że został on zainspirowany izraelskim filmem "Liban". Ogólnie jednak nie mówił pomiędzy utworami zbyt wiele, starajac się oczywiście zachować siły na śpiewanie. Nie zapomniał jednak wyrazić wdzięczności szczecińskim laryngologom (wymienił nazwisko pani szymańskiej), dzięki którym "uratował" głos.  
 
Poza tym przypomniane zostały takie postacie jak "Andrzej Gołota" czy Józef Oleksy (za sprawą utworu "Łysy jedzie do Moskwy") i znów zostaliośmy przekonani, że "Polska jest ważna". Pod koniec koncertu nastąpiło kolejne nawiązanie filmowe w repertuarze, tzn.  "Ballada o Janku Wiśniewskim" - utwór przygotowany do obrazu "Czarny czwartek"Antoniego Krauze, a po chwili zabrzmiał jeden z najbardziej oczekiwanych kawałków czyli "Tata dilera". Bardzo apetyczny był też deser bo w "dogrywce" KNŻ zaserwował nam "Celinę", "Odpad atomowy" (dedykowany lekarzom) , "Balladę o kobiecie żołnierza" oraz na finał "Spalam się". 
 
Dziś KNŻ ma zagrać we Wrocławiu, ale czy Kazik będzie mógł wystąpić tego jeszcze nie wiemy.  W Szczecinie trzecia faza działalności koncertowej jego zespołu dobiegła końca, co nie znaczy, że nie będzie czwartej...