Mimo niesprzyjającej aury jaka wczoraj panowała, większość widzów występ ZAZ będzie wspominała raczej pozytywnie. Artystka ta zrobiła bowiem wszystko by w szczecińskim Teatrze Letnim było bardzo gorąco...

Wokalna żonglerka

Duża część publiczności już od pierwszych minut występu zajęła miejsca przy barierkach pod sceną. Oczekiwanie na początek wydarzenia nie trwało na szczęście długo.  Kilka minut po dwudziestej naprzeciwko nas  pojawiło się pięciu muzyków i usłyszeliśmy dzwoneczki, do których po chwili dołączył  kontrabas. To byłnieomylny znak, że  rozpoczyna się utwór „Les Passants”. Głos Isabelle Geffroy (tak naprawdę nazywa się ta dziewczyna) usłyszeliśmy jeszcze zanim ją zobaczyliśmy. Kiedy zaś wbiegła na scenę z mikrofonem, przywitały ją okrzyki entuzjazmu. Nie były to jednak jeszcze te najgłośniejsze reakcje widzów...

O tym, że język francuski, dzięki swej melodyjności jest idealny do śpiewania, wiemy nie od dziś.  ZAZ  przekonała nas, że  można jeszcze bardziej wykorzystać jego atuty. Ekwilibrystyczne łączenie  słów,  imitowanie dźwięku trąbki, żonglowanie frazami, to cechy charakterystyczne jej stylu. W kolejnych utworach takich jak „"Le long de la route",” czy „La Fee” pokazała jak wiele potrafi, a przy tym niemalże cały czas była w ruchu, biegając po scenie, skandując niektóre zdania, zachęcając do zabawy. Przed utworem   „J'aime à nouveau” odczytała zaś z kartki, napisaną po polsku... receptę na szczęście czyli fragment tekstu tej piosenki.

Uwalnianie emocji

Bardzo jej zależało na dobrym kontakcie z publicznością, bo zaprosiła na scenę osobę, która tłumaczyła jej wypowiedzi. Za pośrednictwem pani Barbary  dowiedzieliśmy się, że Zaz lubi deszcz, bo jest sprawcą życia i że różnokolorowe  parasole na trybunach amfiteatru to według niej ładny widok. W połowie koncertu zaczęła mówić o wyzwalaniu emocji, które wiele osób dusi w sobie przez całe lata, co nie jest zdrowe. Zaproponowała więc by tego wieczoru uwolnić tą energię, tak niedobrze ulokowaną. Porosiła by wszyscy uzewnętrznili swe wrażenia poprzez krzyk. Oczywiście widzowie ochoczo zrealizowali to zadanie i przez kilka minut Teatr Letni był wypełniony hałasem o dużym natężeniu.

Rockowy finał

W drugiej części występu usłyszeliśmy największy przebój z repertuaru Zaz czyli „Je veux” ,  jej wersję “I'm So Excited” (utworu Pointer Sisters), a także m.in. „Ma folie” czy „Cest Petit Rien”. Obok utworów opartych na jazzowym pulsie, prezentowała także te bliższe soulu i funku, we wszystkich  pokazując swój południowy temperament. W „Aux detenteurs” wybranym na zakończenie udowodniła natomiast, że ma także rockowy pazur. Najpierw zasiadła za perkusją i zagrała wstęp do piosenki, a później zaśpiewała mocno i dynamicznie. Oczywiście także jej zespół z Simonem Benoit, grającym na gitarze, na czele, pokazał się z dobrej strony. To był jeden z najlepszych fragmentów całego występu, który trwał prawie dwie godziny, a zatem warto było przyjechać na to wydarzenie nawet kilkaset kilometrów...

Dodam jeszcze, że kolejny występ w ramach Szczecin Music Fest, czyli zaplanowana na 30 lipca wizyta Melody Gardot, zmienia swą lokalizację. Zapewne wiele osób ucieszy się z faktu, że ta amerykańska wokalistka zaśpiewa na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich !