Istne szaleństwo – tak można określić to co się dzieje podczas koncertów Star Guard Muffin. Przez ostatnich kilka miesięcy ta brzeska formacja przemierza całą Polskę, grając po kilkadziesiąt koncertów miesięcznie. Tłumy fanów i życie na walizkach to ostatnio ich rzeczywista codzienność. O blaskach i cieniach popularności rozmawiałam z Kamilem Bednarkiem (wokal) i Radkiem Szyszkowskim (klawisze).
Natalia Gołąbczyk: Naszą rozmowę rozpocznę od słów Waszej piosenki „Szanuj to co masz” - życie to jest Twoja szansa, Ty wykorzystaj ten czas. Powiedzcie – czy dobrze wykorzystujecie swój czas?
Kamil: Myślę, że tak. Przede wszystkim gramy całą masą koncertów i to jest najważniejsze, aby pokazywać prawdziwe reggae SGM. I tu nie chodzi o pokazywanie tego Kamila, którego wszyscy znają z telewizji, ale całego zespołu jako jedności. Na pewno się nie obijamy, tylko ciężko pracujemy. Nie jest to łatwe, ale dajemy radę.
NG: Jak właściwe rozpoczęła się Wasza przygoda z muzyką?
Radek: Od początku nosimy w sobie muzykę. Każdy z nas chodził do szkoły muzycznej i po prostu kiedyś się spotkaliśmy.
Kamil: Kiedyś na przerwie w szkole podszedłem do Radka i poprosiłem go a zgranie kilku reggaeowych dźwięków, do których zaśpiewałem. Wyszło nam to świetnie i wtedy pomyślałem sobie, że fajnie byłoby mieć zespół.
Radek: Zaczęliśmy szukać i tak pojawił się jeszcze Maciek i Kuba.
Kamil: I w czwórkę zrobiliśmy pierwszą próbę. To było 21 kwietnia 2008 roku. Zaczęły się pierwsze koncerty i to nas wtedy zaczarowało…
NG: Jesteście nastawieni tylko na muzykę reggae, czy w przyszłości chcielibyście spróbować także innych gatunków muzycznych?
Kamil: Powiem tak, reggae na pewno będzie zawsze, ale my przeplatamy różne style: Funk, hip-hop, r’n’b, jazz. Chłopaki bardzo fajnie ogarniają muzykę, bo są profesjonalistami i robią dobrą robotę. Jestem dumny, że z nimi śpiewam.
NG: Muszę również zapytać o nazwę zespołu, gdyż wiele osób dopatruje się w niej powiązania do zespołu Vavamuffin, bądź odczytują Star Guard jako miasto Stargard.
Kamil: Muffin to jest rodzaj muzyki, tej melodyjnej. Tak naprawdę to nikt nie wie, co ta nazwa oznacza. Ważne, że jest oryginalna, bo wpisując naszą nazwę w jakiejkolwiek przeglądarce od razu wyświetla się nasz zespół i nic innego. To jest jedyny Star Guard Muffin na świecie.
NG: A jaka jest geneza tej nazwy?
Kamil: Na trzy tygodnie przed pierwszym koncertem zadzwonił do mnie Kuba, nasz basista, a ówcześnie pełniący również funkcję menagera. Powiedział, że musimy coś szybko wymyślić, a ja akurat wtedy byłem na imprezie. Spojrzałem na gwiazdy na niebie i odpowiedziałem mu – napisz Star Guard Muffin. I tak już zostało.
NG: Wasza debiutancka płyta „Szanuj” wywołuje skrajne emocje. Jedni są nią zachwyceni, inni zaś nie szczędzą słów krytyki. Jak to odbieracie?
Radek: Wiadomo, że zawsze będą podzielone zdania. Staramy się jakoś specjalnie nie przejmować krytyką. Daliśmy z siebie wszystko, ale cały czas pracujemy, żeby było coraz lepiej. Jednak mimo niedoskonałości jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej debiutanckiej płyty.
Kamil: Większość tych skrajnie negatywnych komentarzy wynika tylko i wyłącznie z zazdrości. Żadne z nich nie dotyczą jakiś konkretnych kwestii, np. moich tekstów czy techniki śpiewania. Piszą je jakieś łepki przed komputerami, którzy nie mają co ze sobą zrobić, a chcą jedynie kogoś obsmarować.
NG: Jak środowisko muzyki reggae zareagowało na Wasz sukces?
Kamil: Szczerze mówiąc, to nie wiem jak to było na początku. Na pewno zdania były podzielone. Jedni się cieszyli, że coś się dzieje na scenie reggae, a drudzy zazdrościli nam tego sukcesu. Wiadomo, jak ktoś pracuje przykładowo siedem lat na cokolwiek, fortuna nie bardzo mu sprzyja, a ja w przeciągu trzech lat wystąpiłem w programie rozrywkowym i sprzedałem podwójną platynową płytę, to pojawia się zazdrość. Na dodatek gramy całą masę koncertów i to w świetnych klubach. To może kogoś tam boleć, że tak nagle z tym wyskoczyliśmy. Mimo wszystko ja się nie poddam, chłopaki mi pomagają i pokażemy, że nie jesteśmy jakimś tam sztucznym wytworem nie wiadomo skąd. Inni muszą się z tym pogodzić, że będziemy grać i albo to zaakceptują, albo nie. To jest ich wybór.
NG: Pojawiły się również zarzuty, że Wasze teksty są nieco banalne. Zgadzacie się z tym?
Kamil: To zależy które. Zresztą nie mam nic przeciwko takim opiniom, bo te teksty mają dopiero po trzy lata. To są moje pierwsze próby pisania, dlatego dalekie są od doskonałości. Jestem spokojny i wierzę, że z czasem będzie już tylko lepiej.
Radek: Ale przecież nie jest źle i nie ma co się tu nadmiernie krytykować.
Kamil: Ogólnie jestem z nich zadowolony, przede wszystkim piszę o tym, co sam doświadczyłem i nie wstydzę się swoich tekstów. Myślę, że druga płyta będzie taką informacją dla ludzi, czy faktycznie zrobiłem jakiś progres czy nie.
NG: Macie już w planach drugą płytę?
Kamil: No pewnie, przecież na jednej się nie skończy,
NG: Powiecie czego możemy się po niej spodziewać?
Kamil: Niespodzianka!
NG: Urok telewizji jednak zadziałał, bo sporo się zmieniło po Twoim wystąpieniu w „Mam talent”.
Kamil. To prawda.
Radek: Wiadomo, że Kamil pomógł nam się wybić i trzeba z tego jakoś korzystać. Przedtem też graliśmy dużo koncertów, ale nie byliśmy tak zauważalni jak dzisiaj.
Kamil: Grając wcześniej byliśmy zupełnie nieznani, ale miało to też swoją magię. Przyciągaliśmy ludzi swoją energią i tym co graliśmy. To było fajnie, że na początku była garstka ludzi, nagle się robiło coraz więcej, a na końcu wszyscy skakali i krzyczeli bis. I to było najpiękniejsze. Tego mi trochę teraz brakuje. A wracając jeszcze do tego muzycznego środowiska - nie jest tak do końca, że wszyscy są negatywnie nastawieni. Na przykład grupa Tabu, która już długo gra na scenie reggae jest nam bardzo przychylna, wspiera nas i gra z nami koncerty. Jest jeszcze kilka zespołów, z którymi mamy kontakt i które dobrze nam życzą, m.in. jak Raggafaya, Pajujo, Enej czy Bethel. To co się stało wokół nas, ma również wpływ na całą scenę muzyki reggae. To jest nowy fun i nowa świeżość.
NG: Nie boicie się, że Wasza popularność może być krótkotrwała? Wkrótce pojawią się nowe programy rozrywkowe, nowi wykonawcy. Nie obawiacie się, że SGM może pójść w zapomnienie?
Kamil: Powiem tak – ja się bardzo cieszę, że będą nowi, fajni wokaliści w Polsce, bo tego brakuje. Osobiście nie boję się, bo my gramy dobrą muzykę i będziemy ją dalej grać. To nie jest tak, że wymyśliliśmy ten zespół, aby obłowić się pieniędzy i na tym zakończyć.
Radek: Będziemy dążyć do tego, aby jak najdłużej utrzymać się na scenie.
Kamil: Trzeba grać, działać, poświęcić się i wtedy będą wyniki. Nic samo się nie zrobi. A nowi wokaliści – jak najbardziej! Może znowu będzie jakieś nowe, fajne reggae. Także to nie jest tak, że czegoś się obawiamy. Dostaliśmy fajną szansę, którą na maksa wykorzystujemy.
NG: Czy jako SGM nie boicie się również tego, że Kamil będzie chciał spróbować solowej kariery?
Radek: Nie, bo gdyby tak było, to pewnie już by się tak stało, bo Kamil miał wcześniej takie propozycje. W zespole wszyscy równo siebie traktujemy, zatem będziemy trzymać się razem.
NG: W takim razie dlaczego w „Mam talent” wystąpiłeś solo?
Kamil: Bo to było spontaniczne. Przyjaciele mnie namówili, nawet ściągnęli mnie z łóżka, bo zaspałem. A z drugiej strony ja sam chciałem tego spróbować, jak to jest. Pojechałem i się udało. W ogóle tego nie żałuję.
NG: Jesteś zadowolony ze swojego finałowego występu w tym programie?
Kamil: Szczerze mówiąc, mógłbym się bardziej postarać, ale jestem zadowolony. Chciałem zaśpiewać Boba Marleya, bo bardzo mi się ta jego piosenka podobała, jeszcze ten saksofon… Nie mam do siebie żalu, że mógłbym wybrać jakąś inną piosenkę. Zrobiłem, to co chciałem.
Radek: A nie to, co ktoś chciałby mu narzucić.
NG: Przegrana bolała? A może w Twoim przypadku przegrana okazała się wygraną?
Kamil: W sumie to można tak powiedzieć, że nie zawsze zwycięzca jest wygranym. Nie boli mnie to. To co teraz dzieje się wokół mnie, jest większą nagrodą, niż to co bym dostał jednorazowo. A tej dziewczynce, co wygrała – naprawdę przydadzą się te pieniążki i życzę jej jak najlepiej. Za to ja najbardziej cieszę się z tego, co teraz mogę doświadczyć. Jest to coś nieprawdopodobnego, o czym nigdy mi się nie śniło.
NG: Co Was wyróżnia na tle innych zespołów tworzących utwory w podobnych jak Waszych klimatach?
Kamil: Czerwone klawisze Radka!
Radek: Właśnie to, że mieszamy różne style i nie idziemy tylko w jednym kierunku.
Kamil: Ja uwielbiam wolne melodie - roots`y, właśnie to mnie kręci. Co prawda na koncertach lepiej się sprawdzają dancehall`e, czyli muzyka żywiołowa, przy której ludzie mogą poskakać. Ale z tego co widzę, uwielbiam jak ludzie również zamykają oczy, gdy śpiewam. Świadczy to o tym, że oni też się w to wszystko wkręcają. Na naszych koncertach tworzy się niepowtarzalna energia między publicznością a nami.
NG: Zapytam wprost – jesteście komercyjni?
Kamil: Być może sam występ w „Mam talent” i cała reszta z tym związana były komercyjne, ale nasza muzyka nie jest komercyjna. To była tylko darmowa reklama, promocja, z której po prostu skorzystałem. Gdybyśmy byli komercyjni, to byśmy grali na jakichś Top Trendach czy coś w tym rodzaju, sprzedałbym naszą muzę do filmu lub wystąpił w reklamie parówek, a potem z Radkiem byśmy reklamowali rasta herbatniki. My od tego odbijamy jak najdalej.
NG: Jak odebraliście koncert w Szczecinie?
Kamil: Pięknie było, był mały „One love” po prostu. Cała sala się bujała.
Radek: Było bardzo pozytywnie. Takie koncerty to spełnienie marzeń niejednego muzyka.
NG: Trasa koncertowa trwa. Co Was najbardziej zaskakuje podczas koncertów?
Radek: Cieszymy się, gdy widzimy jak ludzie się bawią. Niespodzianką jest, że tak dobrze potrafimy do nich dotrzeć i to jest chyba najlepszą zapłatą za naszą pracę.
Kamil: Te brawa, te uśmiechy i jak ludzie w ogóle postrzegają to wszystko co się dzieje…
NG: Jak skomentujecie fakt, że jakby nie było – średnia wiekowa Waszych fanów jest dość niska?
Kamil: A tu bym się pokłócił! Bywa różnie. Na przykład, gdy gramy w jakimś Domu Kultury, to wiadomo, że przychodzi więcej młodzieży. Ale to nie jest tak, że są to tylko małolaty. One zazwyczaj są z przodu, a Ci co wsłuchują się w dźwięki i słowa z reguły stoją dalej. Naszym odbiorcą są przede wszystkim młodzi ludzie, ale nie wyłącznie. Tym bardziej, że w szczególności młodzi ludzie są zafascynowani, tym co się dzieje wokół mediów. Zawsze jest największy szum wokół tego, co wzbudza jakąś sensację. Myślę, ze to za jakiś czas minie i pozostaną ludzie, którym rzeczywiście zależy na tym, co tworzymy i którzy w nas szczerze wierzą. Co tu dużo mówić – kiedyś zarazimy polską Jamajką cały świat!
NG: I na sam koniec. Jaki jest Wasz cel i do czego obecnie dążycie?
Radek: Na pewno chcemy nagrać drugą płytę. Naszym marzeniem jest też, aby w końcu wyjechać na tą Jamajkę, żeby zobaczyć tamte muzyczne korzenie
Kamil: Tak, Jamajka… I tam coś nagrać, pobujać się w tamtych rytmach…
Dziękuję za rozmowę
Natalia Gołąbczyk
Komentarz: Wywiad został przeprowadzony 6 lutego, na następny dzień po koncercie Star Guard Muffin w Arena/Heya Club w Szczecinie. Ze względów technicznych związanych z autoryzacją wypowiedzi, wywiad ten dopiero w dniu dzisiejszym (18 lutego) mógł ukazać się na łamach portalu wSzczecinie.pl
Komentarze
1