Czy znany działacz na rzecz zwierząt, Michał K. znęcał się nad zwierzętami? Tak twierdzi szczecińska prokuratura. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, mężczyzna znany m.in. z prowadzenia ośrodka Dzika Ostoja może trafić do więzienia na pięć lat i mieć nałożony zakaz posiadania zwierząt. Do nieprawidłowości miało dochodzić na przestrzeni wielu lat, a śledztwo zostało wszczęte w 2019 roku. Michał K. w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl odpiera zarzuty.

Złe warunki przetrzymywania zwierząt, brak karmień albo… podawanie padliny

O sprawie jako pierwsze poinformowało Radio RMF FM. Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie działań Michała K., a w akcie oskarżenia nie brakuje oburzających szczegółów. Aktywista na rzecz zwierząt miał znęcać się nad zwierzętami i zaniedbywać ich opiekę.

– Mężczyzna miał znęcać się nad przebywającymi w ośrodku ptakami, takimi jak bielik, myszołów, bocian, kruk czy struś, utrzymując je w niewłaściwych warunkach bytowania, w pomieszczeniach zbyt małych i przegęszczonych, nieadekwatnych do ich naturalnych potrzeb – mówi cytowany przez RMF FM sędzia Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Cytowane oskarżenia dotyczą m.in. przetrzymywania podjętych podczas interwencji zwierząt w nieodpowiednich warunkach np. w przyczepie samochodowej bez jedzenia i picia. Padłe osobniki według oskarżycieli mogły służyć jako… pokarm dla innych zwierząt. Proces ma ruszyć na przełomie roku. Jeżeli oskarżenia się potwierdzą, Michałowi K. grozi kara pozbawienia wolności do 5 lat i sądowy zakaz posiadania zwierząt.

Do mediów już wcześniej trafiały sygnały o nieprawidłowym przetrzymywaniu zwierząt w ośrodku Michała K. Interwencje nie były jednak podejmowane, bo zaniepokojone osoby nie decydowały się na zgłaszanie tych spraw policji czy do służb chroniących zwierzęta, tłumacząc się „lękiem przed tym mężczyzną”.

Michał K.: „Pomagałem, pomagam i będę pomagać zwierzętom”

Portal wSzczecinie.pl skontaktował się z Michałem K. W rozmowie z naszym dziennikarzem aktywista zaprzeczył zarzutom i nazwał je efektem spisku, jaki rozpoczął się w jego życiu jakiś czas temu. Jak mówi, ma czyste sumienie i nigdy nie zrobił niczego, co można byłoby nazwać znęcaniem się nad zwierzętami.

– Pomagałem, pomagam i będę pomagać zwierzętom. Nie mam sobie nic do zarzucenia, niech sąd to wszystko rozsądzi. Od lat mam kopane dołki, ale nigdy nie zrobiłem nic, co jest złe. Współpracujemy z gminami, mam kontrole policjantów, strażników miejskich, urzędników. Nic nie ukrywam, wszystko jest widoczne na terenie ośrodka. Zarzuty są wyssane z palca. Jakieś przyczepy, jakieś przetrzymywanie zwierząt, przecież ten samochód ciągle jest w ruchu i interweniuje – mówi założyciel Dzikiej Ostoi. – W ciągu roku podjąłem jakieś 2-3 tysiące interwencji. Skupiam się na ratowaniu zwierząt – dodaje.