Kiermasz ogrodniczy „Pamiętajcie o ogrodach” miał się odbyć w maju po raz 40. Żeby powstrzymywać rozprzestrzenianie się wirusa SARS-CoV-2 trzeba go było przełożyć.

Marek Maj, jeden z organizatorów: – Zaraz jak się pojawiła zaraza uruchomiliśmy akcję „Pamiętajcie o ogrodach. Pamiętajcie o ogrodnikach”.

Filmują podszczecińskich szkółkarzy nad zakwitającymi kwiatkami i wrzucają filmiki na FB. – Bez ogrodników nie ma ogrodów. Pokazujemy, że tam u nich wszystko rośnie dla ludzi – tłumaczy Maj. – Niektórzy uruchomili sprzedaż obwoźną, zawożą ludziom pod dom prymulki, bratki, pelargonie, aksamitki.

Nowy termin kiermaszu to 20-21 czerwca. Wkrótce okaże się, czy to realny termin.

Impreza, która zajmuje całe miasto

Dwa razy w roku tłum ciągnie na Wały Chrobrego w poszukiwaniu kwiatów, krzewów, drzewek. Przychodzą emeryci, którzy cały rok odkładają, żeby kupić rośliny do ogródków. Przyjeżdżają kolekcjonerzy, którzy dowiedzieli się, że tu będzie odmiana, na którą polują od lat. Na miejscu czeka na nich stu wystawców.

Dwadzieścia lat wcześniej. Rozmowa towarzyska przy wódeczce ze znanym ogrodnikiem, kolegą Marka Maja ze studiów w Akademii Rolniczej. – W Skierniewicach jest impreza ogrodnicza, która zajmuje całe miasto. – Czy nie warto zorganizować takiej w Szczecinie, przecież to miasto miłośników zieleni. – Od słowa do słowa, stwierdziliśmy, dlaczego nie spróbować – pamięta Robert Szyjanowski (targi ogrodnicze „Pamiętajcie o ogrodach” organizują dwa zaprzyjaźnione małżeństwa Majów i Szyjanowskich).

Maj pamięta, że podczas drugiej edycji kiermaszu było 19 wystawców, podczas ostatniej wzdłuż Wałów Chrobrego rozstawiało się już ponad stu. Organizatorzy: – Żadne z centrów ogrodniczych w jednym miejscu i czasie nie zapewni tak szerokiej i różnorodnej oferty.

– Od początku upieraliśmy się przy Wałach Chrobrego – mówi Robert Szyjanowski. Takie targi ogrodniczo - rolne organizują zwykle Ośrodki Doradztwa Rolniczego, lokując je na wsiach albo podmiejskich terenach. – Tam entourage jest wiejski: rżysko, ściernisko, obory w tle. A u nas ogrodnicy sprzedają sadzonki na tle majestatycznych Wałów Chrobrego i już samo to ich zachwyca – uśmiecha się Marek Maj.

Goście kiermaszu wjeżdżają do Szczecina Trasą Zamkową i są zachwyceni, bo żadne z miast nie wita ich taką panoramą.

Robert Szyjanowski: – Marek nie przestaje być poetą. Potrafi w rozmowie z ogrodnikami recytować poezję Rilkego („Różo sprzeczności czysta, pragnienie, by stać się snem niczyim pod tylu powiekami”), albo, stojąc przy kontuarze, zanucić nagle fragment starej piosenki.

„Pamiętajcie o ogrodach Przecież stamtąd przyszliście W żar epoki użyczą wam chłodu Tylko drzewa, tylko liście. Pamiętajcie o ogrodach Czy tak trudno być poetą…”. Nazwę dla kiermaszu Marek Maj zaczerpnął z piosenki poety Jonasza Kofty.

Nocą wychodzę chyłkiem na Szczecin

Dość często zdarza mu się wydłużyć drogę powrotną do domu, żeby tylko przejechać wąskimi uliczkami Pogodna.

W „Chyłkiem nocą” pisał: „Nocą wychodzę chyłkiem na Szczecin A na ulicach sami poeci a z poetami śliczne poetki…”

– Każdy z nas ma w sobie rodzaj piękna, wrażliwości, indywidualnego spojrzenia na świat czy związku z tym światem. Każdy z nas jest poetą – mówi Marek Maj. Na Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Refleksy”, który organizuje w domu kultury Klub Skolwin spływa ponad 400 wierszy.

Pierwszy raz w nowej Filharmonii siedział wzruszony, że jego miasto ma taki co najmniej europejski obiekt: – Przecież to katedra.

Ja go naturalnie pytam o zieleń Szczecina. – Wydaje mi się, że żyjemy i spijamy nektar z tego, co tu się działo kilkadziesiąt lat temu, ale sami nie projektujemy zieleni z myślą o następnych pokoleniach. Wyciąć drzewo jest łatwo, ale co zostawiamy w zamian?

Dalej: – Wydaje mi się, że jesteśmy za mało odważni. Np. na Zachodzie i w niektórych polskich miastach ogranicza się koszenie trawników, siejąc kwietne łąki, a u nas wciąż boimy się tego rozwiązania.

Kibicuje Krokusowej Rewolucji: – Tej akcji zazdroszczą nam inne miasta.

W 2008 roku Szczecin ogłosił markę miasta Floating Garden (pływającego ogrodu). – Pamiętam, że spodobała mu się idea. Zacząłem wtedy patrzeć na Szczecin, szukając połączeń wody z zielenią. A potem się okazało, że gros energii zostało skierowanej na w działania wizerunkowe: tabliczki z nazwami ulic, malowanie autobusów, tramwajów i ogrodzeń od basenów przeciwpożarowych w barwy Floating Garden. A co ze szczecińską Wenecją, plażą mieleńską, Dziewokliczem, Wyspą Pucką? Owszem, powstały Bulwary Nadodrzańskie, ale tam z kolei jest za mało ogrodu.

Poezja zadaje pytania

Dziennikarka: – Jaki pożytek z poezji? Marek Maj: – Poeta i poezja zadaje pytania. Dalej dodaje: – Zauważyła pani, że ludzie zaczęli zadawać sobie pytania, których przed epidemią by sobie nie postawili: Skąd to się wzięło? Czy mamy prawo stawiać się ponad wszystko, co żyje?

Osiem lat temu wydawnictwo Forma wypuściło tomik poezji „Obrzeża i skraje” Marka Maja. W październiku ma się ukazać kolejny. W 2013 roku Ryszard Leoszewski nagrał piosenki poety na album „Wiem jak nie jest, czyli Leoszewski Majem”. – Marek Maj urodził się jako skamandryta i pisze takie niedzisiejsze wiersze, które są głębokie w treści, a do tego rymowane i rytmiczne. Stworzenie do nich muzyki było jedną z najprzyjemniejszych rzeczy w mojej pracy kompozytorskiej – mówi Ryszard Leoszewski.

Dziennikarka: – Z kwiatów poeci najchętniej wielbią różę? – To przez jej dwoistość piękna kwiatu i groźnych kolców – odpowiada Marek Maj. – Jak się kocha piękną kobietę, a ona nie odwzajemnia uczucia, to się doświadcza równoczesnego piękna i cierpienia.

Różę w poezji tak często się eksploatuje, że zacząłem jej współczuć i napisałem: „Semantyczna moja różo, jawisz mi się jako kwiat, który tuż jak objął urząd, w obyczaje lekkie wpadł”.

Dziennikarka: – W Empiku nie ma regału z poezją. Marek Maj kiwa głową: – Nastąpiło rozwarstwienie jeśli chodzi o odbiór kultury. Mamy dwa światy. Jest grupa osób, dla których kultura jest bardzo ważna, które czerpią z kultury, biegają na wernisaże, do teatru, na spotkania autorskie, czytają. Jest też druga grupa osób, które idą na łatwiznę, dla których wartość stanowi kultura ludyczna, która jest łatwiejsza w odbiorze, nie wymaga od nich myślenia, bo nic im nowego o świecie nie mówi.

 

Foto: Wojciech Bigus