140 osób zmierzyło się z zawiłościami polskiej ortografii. Zaszczytny tytuł "Uniwersyteckiego Mistrza Ortografii" otrzymała Małgorzata Duda, przewodniczka miejska i współwłaścicielka wydawnictwa dudowie.pl.
Dyktando Uniwersyteckie, które zainaugurowało tegoroczne obchody Święta Uniwersytetu Szczecińskiego, odbyło się w sobotę, 13 maja. Do sprawdzianu pełnego ortograficznych pułapek przystąpiło 140 osób. Z tekstem zatytułowanym „Marzeny miraże podróży” najlepiej poradziła sobie Małgorzata Duda, która poza zaszczytnym tytułem „Uniwersyteckiego Mistrza Ortografii” otrzymała nagrodę w wysokości 3 tys. złotych. Zwyciężczyni, podobnie jak laureatka II miejsca – Monika Kołacz-Kolasa ze Szczecina, zrobiła sześć błędów ortograficznych. O ostatecznym wyniku przesądziła interpunkcja. Trzecie miejsce zajęła Ewelina Kolanowska ze Szczecina.


na zdj.: laureaci i organizatorzy Dyktanda Uniwersyteckiego

Napisane prace sprawdzali językoznawcy z Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Szczecińskiego, pracujący pod przewodnictwem prof. Ewy Kołodziejek, pomysłodawczyni Dyktanda Uniwersyteckiego. Znana językoznawczyni wraz z dr. Rafałem Sidorowiczem przygotowała też tekst tegorocznego dyktanda:
Marzeny miraże podróży

Znana z ubiegłorocznych dyktand Marzena żwawo przemierzała aleję platanową na Jasnych Błoniach. Spieszyła do domu, rozmyślając o kolejnym dyktandzie i tych wszystkich ekstrapułapkach, które niby-życzliwi organizatorzy zastawią niechybnie na uczestników turnieju. Miała jednak nadzieję, że dostanie od jury carte blanche.

Siedząc jak maharadża na nowo nabytym szezlongu, popijała beaujolais i wertowała wte i wewte wielotomowe księgi. Z bibliofilskim zacięciem przeglądała w poprzek i wzdłuż wszystkie i nowe, i przyprószone kurzem ortoepiczne słowniki. Wkrótce poczuła się jak człowiek encyklopedia, ale ni stąd ni zowąd naszła ją myśl, że nie może tak po prostu ugrząźć w hiperprzepastnych tomach, musi też mieć orientację w meandrach szczecińskiej pisowni. Sięgnęła więc po ponadosiemdziesięciostronicowy miniprzewodnik, aby sprawdzić, jak pisać nazwy ulic: Kasjopei, Nehringa, Podbórzańskiej czy Świętoborzyców.

„Ale, ale – pomyślała – a jeśli tym razem będzie jakieś novum? Wszakże Szczecin to nie żadna quasi-Europa, tylko pełnoprawne europejskie miasto, a ja jestem pół szczecinianką, pół Europejką. Więc może powinnam spakować ciepły dżemper i chyżo, tak ad hoc, opuścić domowe pielesze? Wszakże chciałam zwiedzi północno- i zachodnioeuropejskie krainy, od bladoliliowych pól Szekspirowskiej ojczyzny po szaroniebieskosrebrzyste plaże Costa del Sol w hiszpańskiej Andaluzji. Ach, zobaczyć wieżę Eiffla, zamek Windsor, katedrę Notre Dame, poznać podczas wojaży jakiegoś Don Kichota lub heroicznego superbohatera z chanson de geste…”.

Wiedziała jednak, że znikądinąd nie czerpałaby takiej siły do nauki, jak z piękna swej małej ojczyzny. „Ech, wolę już jeździć zwykłym cinquecento po Zachodniopomorskiem niż podróżować ekskluzywnym volkswagenem po Hiszpanii. Więc zamiast kreślić po mapach esy-floresy, powinnam raczej przejść się aleją Spacerową pod rękę ze słownikiem, bo niezadługo dyktando”.
Była to już trzecia edycja Dyktanda Uniwersyteckiego. Uczestnicy konkursu tradycyjnie usłyszeli tekst związany tematycznie ze Szczecinem, co ma podkreślać regionalny charakter tego przedsięwzięcia.