Były już krasnoludki, przypadkowy killer czy świat rządzony przez kobiety. Teraz Juliusz Machulski postawił na wampiry, które w dodatku zamieszkują nasze Mazury. Od 12 lutego na dużym ekranie zobaczyć bowiem można jego najnowszy film - „Kołysanka”. W Szczecinie jest on pokazywany wyłącznie w kinie „Helios”
Demoniczna rodzinka Makarewiczów postanawia zamieszkać w północno-wschodniej części naszego kraju. Upatrzywszy więc sobie wcześniej pewne samotne gospodarstwo we wsi Odlotowo. neutralizują jego właściciela Romana (w tej roli Krzysztof Kiersznowski) i kontynuować jego działalność polegającą na wytwórstwie rzemiosła artystycznego. Kiedy listonosz dopytuje się co się stało z dotychczasowym panem tego miejsca, otrzymuje odpowiedź „wyjechał”.On sam też wpada w sidła groteskowej rodzinki składającej się z dziadka (Janusz Chabior), Michała (Robert Więckiewicz), jego żony Bożeny (Małgorzata Buczkowska) oraz czwórki dzieci (piąte jest w drodze). Po pewnym czasie do nowych rezydentów posiadłości przychodzi pani z opieki społecznej, a potem ksiądz i ministrant. Również oni znikają. Policjanci na pobliskim posterunku – Nowak (Przemysław Bluszcz) i Komendant (Krzysztof Stelmaszczyk) są zatem monitowani przez zwierzchników by zajęli się tą sprawą. Ten ostatni co prawda twierdzi, że na pewno wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć i raczej bagatelizuje konieczność podejmowania jakichś poważnych działań. Kiedy jednak ginie obywatel niemiecki (nomen omen nazywający się Steinbach) oraz jego tłumaczka, nie ma już możliwości by dalej ignorować fakty...
Początkowo „Kołysanka” miała być serialem i stąd trafiamy w ramach filmowej fabuły na wiele scen humorystycznych nie zawsze spójnie ze sobą powiązanych, które niekoniecznie muszą śmieszyć. Mamy więc żarty różnego kalibru. Często wykorzystuje się tu stereotypowe ujęcie prowincjonalnych policjantów, a również nieporozumienia na tle językowym w rozmowach z Niemcem. Nie sądzę by mimo bardzo mocnej promocji (plakaty nawiązujące do wizerunku „Rodziny Adamsów) film stał się takim hitem frekwencyjnym jak poprzednie dzieła Machulskiego (wspomniany „Kiler” czy „Vinci”). Choć kilka scen może wzbudzić rozbawienie. Dziadek Makarewicz, któremu wypadają zęby jak na zbawienie czeka na wyjazd do Warszawy, gdzie jest lepsza opieka dentystyczna, oraz listonosz, zmuszony przełknąć podtykaną mu przez Michała tajemniczą miksturę obawia się, że może to być trucizna, ale jednak chętnie ją łyka, bo jest na … spirytusie. Na pewno obsada aktorska jest trafiona, zwłaszcza wygolony na łyso i z bladą twarzą – Więckiewicz. Także czołówka filmu, graficznie upodobniona do ilustracji ze średniowiecznych map i ksiąg, to fachowa realizacja. Na pewno więc nie można powiedzieć, że klasyk polskiej komedii jakim jest Machulski stworzył produkcję nieudaną. Co najważniejsze „Kołysanka” nie kopiuje schematycznych opowieści o wampirach. Zdecydowanie mniej tu krwi i nie ma osnutych mgłą zamkowych murów. Co ciekawe była ona był ... w Muzeum Budownictwa Ludowego - Parku Etnograficznym w Olsztynku.
Komentarze
0