Niemal 90 lat od swego powstania, najsłynniejsze dzieło Bertolda Brechta i Kurta Weilla, nadal imponuje formą i uniwersalną treścią. Dlatego wciąż budzi zainteresowanie reżyserów, mimo iż każda taka produkcja jest zadaniem co najmniej trudnym. 4 stycznia można było premierowo zobaczyć najnowszą wersję "Opery za trzy grosze" na scenie Teatru Polskiego.
Muzyka na żywo
Dzięki wsparciu sponsorów i zaangażowaniu niemal całego zespołu aktorskiego, udało się Adamowi Opatowiczowi, (który reżyseruje ten spektakl), stworzyć przedstawienie które pozostanie na afiszu być może dłużej niż zakontraktowane dwa lata, zwłaszcza, że realizatorzy zdecydowali się za zaangażowanie muzyków grających na żywo, co zdecydowanie uatrakcyjnia cały przekaz. Zespół dowodzony przez Krzysztofa Baranowskiego (fortepian) ilustruje dźwiękowo poszczególne sceny spektaklu i akompaniuje aktorom śpiewającym songi tak przecież ważne w tym przedstawieniu. Pierwszy z nich, chyba najbardziej znany (m.in. z wykonania Louisa Armstronga i Stinga) "Die Moritat von Mackie Messer" zaprezentował swym chrapliwym głosem Krzysztof Niewirowski i jest to jeden z lepszych fragmentów tej trzygodzinnej inscenizacji.
Żebraczy biznes
Historia opowiedziana przez Brechta rozgrywa się w londyńskim półświatku, tam gdzie życie bandytów, prostytutek i nędzarzy, toczy się pod czujnym, choć czasem nieco nieuważnym okiem policji... W szczecińskiej inscenizacji nad sceną wznosi się billboard z reklamą działalności Jonatana Peachuma (w tej roli Wiesław Orłowski), opatrzoną sloganem "Dawajcie, a będzie wam dane". Jej autor wykorzystuje bowiem wrażliwość ludzką, by przy pomocy najemnych żebraków, wyłudzać pieniądze, przekazywane przez współczujących obywateli tym świetnie ucharakteryzowanym biedakom. Biznes jest dochodowy, a Peachum liczy na duże zyski przy okazji zbliżającej się uroczystości koronacji królowej. Tymczasem jednak musi zająć się jeszcze jedną sprawą. Jego córka Polly (bardzo dobra Sylwia Różycka) wbrew jego woli wiąże się z Mackie Majchrem (Mariusz Ostrowski), najbardziej wyrafinowanym i zuchwałym kryminalistą londyńskiego Soho, a to jest niedopuszczalne. Tego związku nie pochwala także pani Peachum (błyskotliwie odtwarzająca zalkoholizowany charakter swej postaci Elżbieta Donimirska) i to ona przekupuje lokalne prostytutki by poinformowały policję o miejscu pobytu tego gangstera-amanta.
Dla wymagających
Jednak mimo, że Mackie jest już na celowniku swych wrogów, to nie obawia się więzienia i dalszych konsekwencji, gdyż jest zaprzyjaźniony z szefem policji Brownem (Sławomir Kołakowski), a jeszcze lepiej zna jego córkę Lucy (Agnieszka Skawińska). Widz obserwuje więc próby ujarzmienia rekina podziemia, bawiąc się poczynaniami drugoplanowych postaci (takich jak np. strażnik Smith czyli Adam Zych) i z każdą minutą przekonywuje się, że nie ma w tym świecie bezinteresownych relacji. Korzyści wszelkiego rodzaju są najistotniejszym łącznikiem pomiędzy ludźmi, a ten kto powinien zostać ukarany za swoje przestępstwa, może łatwo uniknąć odpowiedzialności wykorzystując swoje koneksje.
Brecht w ironiczny sposób ukazuje tu uniwersalne zasady rządzące światem, a przy tym opowiada kolejną wielkomiejską historię miłosną. W reżyserii Opatowicza jest to dzieło bliskie tradycji prezentowania "Opery..." bez zabiegania o odświeżenie tej formuły, ale jest to jeden z głównych walorów tego szczecińskiego spektaklu. Dzięki sprawności wokalnej większości odtwórców ról (Ostrowski śpiewa nawet falsetem) i dobrej choreografii (autorstwa Pauliny Andrzejewskiej) można uznać tę inscenizację za godną uwagi nawet bardziej wymagających odbiorców.
Sobotniej premierze towarzyszył krótki występ Łony i Webbera, a w teatrze można też nadal obejrzeć interesującą wystawę plakatów do sztuk Brechta, (ze zbiorów Muzeum Narodowego w Poznaniu).
Komentarze
0