Turbo to zespół, który w Szczecinie ma wierną i pewną publiczność. 10 maja fani tej grupy mieli zatem tylko jedną opcję na spędzenie dobrego wieczoru – wizytę w Klubie Delta. Na jego scenie ten szacowny, poznański zespół zagrał bowiem w całości album „Ostatni wojownik”, wydany 30 lat temu!
Heavy-rock na początek
Zanim jednak muzycy Turbo dokonali tego dzieła, publika, która stawiła się w klubie, usłyszała i zobaczyła trzy metalowe zespoły, o „nieco” krótszym stażu. Acheront, dowodzony przez Judasa, zapewnił dobrą rozgrzewkę dzięki półgodzinnej dawce heavy-rockowego grania. Airstrike podniósł poprzeczkę trochę wyżej. Czwórka muzyków z tej legnickiej grupy zagrała materiał ze swego demo, wypełnionego „korzennym” thrashem. Niektórzy widzowie tak chwalili ich występ, że uznawali go nawet za najlepszy w ciągu całego wieczoru...
Wzorcowy metal
Dissident Dormant to zespół z Zielonej Góry, który zainstalował się na scenie jako trzeci. Odpowiednio umundurowany wokalista, Artur Kuliński, od początku zagrzewał widzów do reakcji i to poskutkowało, bo na parkiecie zaczęło się intensywne moshowanie. Tymczasem muzycy aplikowali nam kolejne utwory z albumu „Knightmares” – wzorcowe heavy metalowe kompozycje, takie jak „King Will Come” czy „I`m Alive”, przypominające dokonania Judas Priest czy Saxon, były niezłą przystawką do głównego dania dnia.
Dzieło sprzed 30 lat
Jego konsumpcja zaczęła się około 22.30, czyli z pewnym opóźnieniem. Kiedy jednak rozległy się pierwsze dźwięki intro do tytułowego „Ostatniego Wojownika”, nie było chyba nikogo, kto nie zbliżyłby się pod scenę, by chłonąć, to co się na niej działo. W aktualnym składzie Turbo jest tylko dwóch muzyków, którzy nagrywali 32 lata temu ten album. To basista, Bogusz Rutkiewicz oraz gitarzysta, Wojciech Hoffman – lider formacji i jedyny instrumentalista, obecny na wszystkich jej płytach. Od 10 lat w zespole śpiewa Tomasz Struszczyk, na perkusji gra Mariusz Bobkowski, a niedawno dołączył do pozostałych jeszcze drugi gitarzysta, Przemek Niezgódzki.
Świeżo poślubiony lider
W takiej personalnej konfiguracji Turbo wykonuje kompozycje nagrane w 1987 roku, ale wydane dwa lata później, ponieważ tak długo w tamtych latach trwała produkcja płyt winylowych. Ja nabyłem egzemplarz z „rycerską” okładką, zaprojektowaną przez Jerzego Kurczaka, w księgarni. Wtedy w takich właśnie miejscach płyty były sprzedawane... Bardzo byłem ciekaw jak te utwory zabrzmią po latach, materiał ten jednak trochę się już zestarzał. Trzeba przyznać, że granie takich numerów jak „Miecz Beruda” czy „Bogini chaosu” wciąż jednak ma sens. Hoffman jest nadal w bardzo dobrej formie (tydzień temu na scenie klubu Blue Note w Poznaniu zawarł związek małżeński!), a jego partie solowe, to bezsprzecznie jeden z najważniejszych atutów, którymi zespół dysponuje. Także Struszczyk ma charyzmę i dobre możliwości wokalne, pozwalające mu całkiem udanie zastępować Grzegorza Kupczyka, który oryginalne śpiewał na „Ostatnim wojowniku”.
Obowiązkowe „Dorosłe dzieci”
Wiadomo było, że zespół dołoży do tego repertuaru sprzed trzech dekad kilka utworów z innych płyt. Na początek panowie „wykopali” jeszcze starszą „Rękę potwora” z albumu „Kawaleria szatana”, a następnie wrócili do współczesności, by przypomnieć mocny i melodyjny „Na przekór nocy” z płyty „Strażnik światła” oraz „This War Machine” z „Piątego żywiołu”. Oczywiście jak zwykle znalazła się wśród widzów liczna grupa domagająca się wykonania hitu, który zna chyba każdy fan polskiego rocka. Skandowali oni wytrwale tytuł „Dorosłe dzieci” i ich sugestie na sam koniec zostały wysłuchane. Ten szlagier został nagrany latem 1982 w studiu szczecińskiego radia i do dziś pozostaje wizytówką Turbo, choć przez kolejne lata zmieniali styl i skład. W „Delcie” również się sprawdził, a publika wyszła z klubu zadowolona.
Komentarze
0