Nieszablonowy dobór środków wyrazu, a także bardzo istotny udział sfery muzycznej. To elementy, które łączą spektakle „Syn” i „Scores that shaped our friendship”. Te dwa tytuły można było zobaczyć w kolejnej fazie Konkursu Formy tegorocznego Kontrapunktu. Oba spektakle mają szanse na Grand Prix festiwalu, ale wydaje się, że bliżej trofeum jest ta druga inscenizacja…

Techniczna inwencja twórców

„Syn” powstał na podstawie opowiadania z książki Mirosława Miniszewskiego „Różnia i inne opowieści ze wsi obok”. Spektakl w reżyserii Karola Smacznego imponuje techniczną inwencją twórców, którzy z dość prostych elementów ułożyli pojemną treściowo scenografię ze stołem jako głównym punktem. Aktorzy używają m.in. folii spożywczej, taśmy klejącej, mąki, balonu… Wszystko po to, by wykreować niepokojący, nie do końca odgadniony i nieoczywisty świat. 

Opowieść zaczyna się od upragnionych narodzin dziecka. Kiedy przychodzi na świat, rodzice są szczęśliwi, ale ich radość burzy „baba tajemna, trucicielka i zielarka”, która ostrzega ich, że skoro jest tak ładne, to może zostać podmienione. Matka początkowo ignoruje te podszepty, ale pewnego dnia, kiedy musi na jakiś czas odejść od kołyski, po powrocie nabiera podejrzeń, że coś takiego właśnie się stało. Może zła Siubiela, która porywa dzieci, odwiedziła ich domostwo?

Lalka pod kroplówką i jazz

Tymczasem gdy synek rośnie, dzieją się dziwne rzeczy. Chłopiec gra na fujarce, zaklinając zaskrońce i jaszczurki, rzuca klątwę na nauczycielkę w szkole. Rówieśnicy uważają go za odmieńca i dość boleśnie dają mu to odczuć. W przedstawieniu są też inne, niekonwencjonalnie ukazane postacie. Mężczyzna duszony przez zjawę (lalka pod kroplówką), filigranowa nauczycielka czy „pałuba” ojca, w finale mówiąca głosem aktora Ryszarda Dolińskiego. W całej scenerii duże znaczenie mają oszczędne, przyćmione światło i dym. Całość podbija jeszcze jazzująca muzyka Michała Górczyńskiego, która podkreśla dramaturgię tej niewątpliwie nieprzeciętnej inscenizacji. „Syn” nieco rozczarowuje swym zakończeniem, ale poza tym raczej trudno znaleźć w nim słabe strony.

ze spektaklu „Syn”/fot. Ania Dakowicz

Alternatywne sposoby życia i bycia

„Scores that shaped our friendship” to spektakl, który został zaprezentowany w przestrzeni Trafostacji Sztuki, która okazała się idealna dla tej realizacji. Widzowie mogli wygodnie rozsiąść się na poduszkach, ułożonych w półkolu wokół sceny, by obserwować to, co się na niej dzieje i poczuć się maksymalnie swobodnie. „Ta praca oferuje okno na alternatywne sposoby życia i bycia. Prezentuje wartości i cechy, które chcielibyśmy, aby były bardziej powszechne w codziennym życiu” – opisują swoje działania Lucy Wilke, Paweł Duduś i Kim Ramona Ranalter, troje artystów, autorów tego spektaklu.

Bardzo wymowny dotyk

Rzeczywiście jest to propozycja konsekwentnie afirmująca życie, a szczególnie życie z pewnymi niedostatkami. Lucy jest dotknięta niepełnosprawnością ruchową, ale nie przeszkadza jej to tańczyć (ta rola dała jej wszakże prestiżową Nagrodę Fausta w kategorii „najlepsza aktorka taneczna”) i cieszyć się bliskością. Aktorzy w pierwszej scenie, za pomocą swych ciał, splecionych w jedność, opowiadają o sobie dotykiem i gestem. Praktycznie cały spektakl jest oparty na choreografii, a aktorzy częściej pokazują wzajemne relacje, niż o nich mówią. Starają się też oswoić widzów z nietypową dla nich sytuacją za pomocą humoru i rytmicznej, prowokującej do tańca muzyki, którą serwuje Kim Ramona Ranalter. I to im się zdecydowanie udaje!

Piękna twarz, ale…

Jednak nie tylko sielankowe, czułe momenty widzimy. W rozdziale zatytułowanym „Hołd dla Tindera” aktorka zdradza, że korzysta z wielu portali randkowych, ale bez powodzenia, gdyż zazwyczaj otrzymuje komunikat, że twarz ma piękną, ale… W odpowiedzi, Paweł zakłada jej pończochę na głowę i przy użyciu farby symbolicznie „przemalowuje” jej rysy. Jest jeszcze scena bezpruderyjnego pląsania na wysokich obcasach w wykonaniu Dudusia i już nie ma wątpliwości, że dla tych artystów raczej nie ma rzeczy niemożliwych. Manifestują swoją niezależność i kreatywność, a przy tym dają nam lekcję tolerancji.

Spektakl był pokazywany już w wielu krajach i wszędzie został pozytywnie odebrany. Tym bardziej cieszy fakt, że w Polsce pokazano go po raz pierwszy właśnie w Szczecinie!