Można było zobaczyć, jak wyglądałby teleturniej w TV Republika oraz podsłuchać spowiedzi nudnego grzesznika. Pojedynki komediowe, recital piosenki kabaretowej, stand-upy i impro – tegoroczna jubileuszowa edycja SZPAK-a przechodzi do historii. „Festiwal pokazuje, jak szeroka jest forma kabaretowa”, przyznają widzowie.
W miniony weekend Dom Kultury Słowianin wypełniony był śmiechem, a to za sprawą 18. odsłony Festiwalu Komedii SZPAK. Trzeciego dnia na widzów czekała druga część starcia między kabaretami i projektami kabaretowymi oraz wielkie impro na zakończenie.
Niektórzy się wahali, niektórzy od pierwszych chwil mieli swoich faworytów
W tym roku organizatorzy rzucili uczestnikom wyzwanie trójboju komediowego. Do rywalizacji o sympatię publiczności stanęły kabarety „Rewers” i „Pomoże” oraz dwa projekty kabaretowe, czyli utworzone specjalnie na potrzeby festiwalu formacje „OnlyFun” i „Projekt H”.
W sobotę, 26 października, grupy zaprezentowały skecze, stand-upy oraz piosenki kabaretowe. „Pomoże” rozbawiło skeczem składającym się z samych sucharów, Grzegorz Halama nie przebierał w słowach w swoim stand-upie, „Rewers” próbował podrywać piosenką na rauszu, a „OnlyFun” zaśpiewało o hejterach.
Walka była niezwykle zacięta, a o zwycięstwie zadecydował tylko jeden głos. Najlepszy – zdaniem widzów – okazał się
kabaret „Rewers”. Specjalnie wyróżnienie przyznał również Tajemniczy Juror – jeden z twórców SZPAK-a Bartosz Kasperkowicz. Jego serce skradł kabaret „Pomoże”, który w głosowaniu widzów zajął drugie miejsce.
– Nie mieliśmy wątpliwości, na kogo zagłosować. Bardzo nam się podobało i jest nam przykro, że wcześniej w tego typu imprezie nie braliśmy udziału – mówili widzowie. – Za rok na pewno będziemy.
– To była spora dawka humoru i ciekawe kombinacje, jeśli chodzi o połączenia grup. W telewizji występują w zupełnie innych konfiguracjach, ale dzisiaj dali radę – dodaje inny widz.
– Różne gatunki powodują, że człowiek się nie nudzi. Taka formuła SZPAK-a jak najbardziej mi się podobała – przyznaje stała bywalczyni festiwalu. – Trudno było jednak zadecydować, na kogo oddać głos, bo w każdym występie coś mi się podobało.
„To duży plus festiwalu”
Jeszcze przed ogłoszeniem wyników Janusz Rewers podzielił się swoimi wrażeniami.
– Atmosfera była na dużym luzie, co mnie zaskoczyło. To duży plus festiwalu. Dodatkowo też możemy spotkać się towarzysko, co nie jest łatwe – przyznał. – I jeszcze ta oryginalna formuła festiwalu, która dla widzów jest czymś nowym. Widzowie kabaretowi niekoniecznie przenikają się z widzami stand-upowymi, ale warto próbować nowych rzeczy.
– Bardzo się cieszymy, że mogliśmy być częścią takiego wydarzenia i że dzięki połączeniu tych trzech różnych form mogliśmy pokazać całościowy przegląd komedii – przyznaje Marta Mucha z kabaretu „Pomoże”. – W ogóle nie spodziewaliśmy się nagrody. Jeden ze skeczy graliśmy po raz pierwszy, pierwszy raz też rapowaliśmy, a publiczność świetnie reagowała. Mamy nadzieję, że będziemy mogli tu jeszcze wrócić.
Tego na SZPAK-u jeszcze nie było
Skoro mowa o nowościach na festiwalu, to warto też wspomnieć o wieczorze z piosenką kabaretową, który drugiego dnia zaproponowali organizatorzy. Widzowie mieli okazję posłuchać nie tylko dobrze znanych piosenek z repertuaru Starszych Panów czy kabaretu Tey, lecz także nowych utworów stworzonych przez kabaret „Klub Szyderców Bis”. Jak przyznają artyści, wielopoziomowość tekstu, jego dosłowne i zawoalowane znaczenie oraz zabawa słowem są czymś, co najbardziej ich zachwyca w piosenkach starej daty. Ten wieczór pokazał, że SZPAK to nie tylko rozrywka dla młodych, ale również dla tych, którzy legitymowali się papierowym dowodem osobistym.
Taki wieczór już nigdy się nie powtórzy. SZPAK pożegnał się wielką improwizacją
Tegoroczny festiwal zamknął wieczór impro, w którym można było zobaczyć niemalże wszystkich artystów występujących na scenie podczas pojedynku. Na podstawie sugestii z widowni odegrali scenkę misji specjalnej, wzięli udział w konferencji prasowej zorganizowanej przez Macierewicza, który pomalował sobie paznokcie, musieli się tłumaczyć, że spóźnili się do pracy, ponieważ po drodze narobił na nich gryf szczeciński. Pojawił się również niespodziewany gość wieczoru – Paweł Domagała. Wisienką na torcie była gra „Pomocne dłonie”, w której uczestnicy mieli przygotować... tort.
– Było wyjątkowo. Myślę, że ten festiwal jest czymś oryginalnym w Szczecinie, przyciąga dużo gwiazd sceny kabaretowej i oby to trwało jak najdłużej – mówił po festiwalu jeden z widzów. – Myślę, że ta różnorodność form była ciekawa. Początkowo miałem dystans do piosenek, ale powiem szczerze, że okazały się bardzo zabawne, co tylko pokazuje, jak szeroka jest forma kabaretowa.
– 18. edycja przechodzi do historii, ale jak! Drugi dzień konkursu był fantastyczny, potem wieczór impro, czyli dla nas frywolna zabawa i strasznie głupie rzeczy – śmieje się Damian „Viking” Usewicz. – Teraz przyszła pora na sprzątanie, odłożenie dowodu osobistego do portfela. Ale już szykujemy się do 19. edycji – zaznacza.
Komentarze
2