Pod koniec czerwca informowaliśmy o zdarzeniu, do którego doszło przy ul. Unisławy w Szczecinie. Kobieta wracała wieczorem ze szkoły tańca, gdy została napadnięta przez mężczyznę. Krzyczał za nią wulgarne rzeczy, a później podbiegł do samochodu i miał szarpać oraz podduszać młodą szczeciniankę. Tylko interwencja przechodniów sprawiła, że nie stało się nic poważniejszego. Jak się okazuje, mężczyzna jest doskonale znany mieszkańcom jednej z kamienic przy al. Wyzwolenia w Szczecinie. – Pisaliśmy, dzwoniliśmy, policja była tu czasem dwa razy dziennie. Nic nie mogli zrobić. Spodziewaliśmy się, że musi dojść do jakiejś tragedii, żeby ktoś nas wysłuchał – mówi jedna z mieszkanek.

„Potrafił zaczepiać dziewczyny na ulicy, iść za nimi i wyzywać od najgorszych”

Do tragedii na szczęście nie doszło, ale sytuacja była bardzo niebezpieczna, a nasza rozmówczyni, która w czerwcu została napadnięta przez wspomnianego mężczyznę, do dzisiaj mierzy się z traumą.

To jednak nie była pierwsza taka sytuacja. Co się działo przy al. Wyzwolenia? Koszmar mieszkańców związany z lokatorem jednej z kamienic trwał kilka lat. Jak mówią, najpierw były krzyki i głośne puszczanie muzyki, później akty wandalizmu, a w ostatnim czasie wyzywanie i bieganie za kobietami, a nawet szczucie ich psem. Mężczyzna na cel obrał sobie właśnie kobiety. Bez znaczenia, czy były sąsiadkami, czy mieszkankami miasta, które po prostu przechodziły w jego pobliżu.

– 4 czerwca był atak, gonił dziewczynę. Mój narzeczony wówczas krzyknął na niego i uciekał – mówi jedna z mieszkanek al. Wyzwolenia. – Miałam kiedyś z nim taką sytuację, że wyzywał mnie i szczuł psem, zostałam przez tego psa ugryziona i skończyło się na pogotowiu.

– Najgorzej jest w nocy i nad ranem. Potrafił zaczepiać dziewczyny na ulicy, iść za nimi całą długość ulicy i wyzywać od najgorszych. Jak dziewczyna uciekała, to za nią biegł. On chodzi z narzędziami przy sobie, z kamieniami z budowy, przewraca hulajnogi – słyszymy od innych.

Mieszkańcy al. Wyzwolenia w rozmowie z naszym portalem mówią, że wiedzieli, że w końcu dojdzie do niebezpiecznej sytuacji. – Kiedyś zaczepił jakąś dziewczynę, a gdy inny mężczyzna chciał zainterweniować, to krzyczał, że ma nóż i żeby ten się nie zbliżał. Przecież to jest groźne – słyszymy. – Najpierw była agresja w stosunku do rzeczy, a potem do ludzi. Czasem policja była tu dwa razy dziennie , a funkcjonariusze mówili, że go dobrze znają – relacjonują mieszkańcy.

Mężczyzna jest w areszcie. Mieszkańcy: „Nie chcemy, by tu wrócił”

Mężczyzna został zatrzymany po publikacji naszego artykułu. Usłyszał trzy prokuratorskie zarzuty: kierowania gróźb karalnych, zmuszania pokrzywdzonych do określonych zachowań oraz znieważania pokrzywdzonych wulgarnymi słowami. Wiadomo, że mężczyzna był w przeszłości karany sądownie i dwa miesiące spędzi w areszcie. Co będzie później? Prokuratura nie wyklucza wniosku o przedłużenie aresztu tymczasowego.

Mieszkańcy mają nadzieję, że uciążliwy lokator już nie wróci do ich kamienicy. Jak mówią, jego eksmisja dałaby im spokój i pewność, że niebezpieczne sytuacje się zakończą.

– Co nam po tym, jak wróci za rok albo dwa lata? Tu są młode kobiety i rodziny z dziećmi – słyszymy.

„Taka osoba musi być pod kontrolą i pod opieką specjalistów”

Psychiatra Teresa Zalewska obejrzała filmy, które mieszkańcy al. Wyzwolenia przesłali portalowi wSzczecinie.pl. Lekarka nie ma wątpliwości, że mężczyzna wykazuje tendencje „antysocjalne”.

– To może być osoba budząca podejrzenia zaburzeń psychicznych. Przekracza ordynarnie normy społeczne. Diagnoza zależy od tego, jak zachowywał się w przeszłości, bardzo często zdarza się, że w przypadku zmian organicznych w mózgu dochodzi do czynów rażącego przekraczania zasad społecznych i norm wstydu. Jeżeli jednak jest to kwestia trwająca od lat, to jest to prawdopodobnie sytuacja związana z zaburzeniami długofalowymi – mówi Teresa Zalewska, psychiatra. – Taka osoba musi być pod kontrolą i pod opieką specjalistów. Działanie penitencjarne to jedno, a terapia, psychoterapia i farmakologia to drugie. Należy obniżyć poziom agresji i frustracji tego człowieka. Na pewno jest tak, że jeżeli jego zachowania postępują i staje się coraz bardziej niebezpieczny, to nie można mu pozwolić na to, by mógł dalej robić, co chce – dodaje lekarka i zaznacza: – Plusem sytuacji jest to, że jest to człowiek młody. Jest tu większa modalność układu nerwowego.

Postawione agresorowi zarzuty są bardzo poważne. Jeżeli sąd zdecyduje się na najwyższy wymiar kary, to może on spędzić w areszcie pięć lat.