To było na pewno jedno z ciekawszych wydarzeń tego weekendu. Zespół Świetliki miał wykonać na żywo swój debiutancki album "Ogród Koncentracyjny" i chociaż tak się nie stało, publiczność chyba wyszła z "Hormona" w dobrych nastrojach.
Ten zespół ma praktycznie dwóch liderów. Oczywiście Marcin Świetlicki jest autorem tekstów i wokalistą i praktycznie pozostaje na pierwszym planie, ale na scenie ważną postacią jest też grający na basie Grzegorz Dyduch. Często podchodzi do mikrofonu by w przerwach między utworami podzielić się z widzami swoimi refleksjami na tematy różne. Tego wieczoru mówił bardzo dużo m.in. o pięknie polszczyzny, o wyższości alkoholu nad marihuaną oraz o wzorcach męskości. Już po wykonaniu dwóch pierwszych utworów ("Parasolek" i wyszeptanego przez gitarzystę, Tomasza Radziszewskiego "Zamknięcia kina "Młoda Gwardia"), nastąpiła pierwsza, dłuższa przerwa, podczas której właśnie padło dużo słów, a nawet zostało odegrane "Sto lat" dla jednej z osób na sali.
Muzycy dość swobodnie podeszli do realizacji planu zakładającego odegranie utwór po utworze całego "Ogrodu koncentracyjnego". Chronologia co prawda została zachowana, ale niektóre numery zostały zwyczajnie pominięte. Zagrożony był nawet przebojowy "Olifant", bo Marcin Świetlicki stwierdził, że grany jest tak często na żywo, że chętnie by go sobie darował.Jednak widzowie wymogli na zespole wykonanie tej pieśni, a poeta nieco zmienił tekst, śpiewając "przyszłem" zamiast "przyszedłem", żartobliwie komentując w ten sposób wcześniejszą wypowiedź basisty.
Nie mógł na szczęście zostać pominięty "Opluty" i "Nieprzysiadalność". Te utwory wzbudziły chyba najwięcej emocji wśród publiki. Świetlicki zatrzymał się na dłużej przy "Karolu Kocie" i powiedział kilka zdań o wchodzącym do kin filmie "Czerwony pająk",częściowo inspirowanym osobą tego krakowskiego mordercy. Ogólnie kompozycje usłyszeliśmy w wielu wypadkach w na nowo zaaranżowanych wersjach, z udziałem altówki (na którtej grała Zuzanna Iwańska). Choć panowie nie zagrali m.in. numerów "Tato mięso" czy "Wilgoć", to odpowiadając na prośbę jednego z widzów, zdecydowali się na zagranie jednego kawałka, który był dostępny tylko na kasetowej wersji 'Ogrodu..." ( co ciekawe wówczas perkusista Marek Piotrowicz sięgnął po gitarę basową, bo tak to było przed 20 laty zagrane).
Dogrywka nastąpiła bardzo szybko, bo zespół, nie schodząc ze sceny, przeszedł błyskawicznie do współczesności, konkretnie do wydanego w 2013 roku albumu "Sromota". Muzycy wybrali z niego m.in. "O.", "Niebieskie słońce" oraz "Gotham". Mimo, że publika jeszcze domagała się utworów extra, już one nie nastąpiły. W sumie zespół grał przez prawie dwie godziny, a zatem wyczerpanie mogło już nastąpić...
Komentarze
0