Czy napisany pięć dekad temu, dramat Różewicza wciąż jeszcze do nas przemawia? Czy lepiej zostawić go w spokoju na półce z innymi zakurzonymi książkami? Spektakl "Świadkowie albo nasza mała stabilizacja" w reżyserii Katarzyny Szyngiery, to interpretacja udowadniająca, że warto było jeszcze raz pokazać ten klasyczny tekst na scenie (Teatru Współczesnego).
"Wiary i ideologie powinny być jak pigułki. Nie powinny rozdzierać, kaleczyć. Ale powinny być w działaniu łagodne i oczyszczające..." mówi jeden z bohaterów "Świadków..."Wiek XX przyniósł człowiekowi kataklizmy wojenne, kolejne konflikty społeczne i pogłębienie przepaści między bogatymi a biednymi. Postęp technologiczny umożliwił też jednak wielu ludziom wygodne i niemalże beztroskie życie.
W spektaklu Szyngiery taka mała stabilizacja, to pokój z widokiem na niebo i szpaler palm. Lokatorzy tego mikroświata, to małżeństwo ubrane w żółte kostiumy-uniformy. Oboje często uśmiechają się do siebie, a dyskutują o chmurach, mlecznym kożuszku i przyjeździe matki. Są zgodni, przyjaźni i wygładzeni aż do sztuczności. W błahej wymianie zdań pojawiają się jednak "rysy", kiedy mężczyzna (Maciej Litkowski), zaczyna obserwować przez okno chłopca, bardzo "nieładnie", bawiącego się z kotem...
Dialog jest też podstawową materią kolejnej części spektaklu. Dwaj mężczyźni siedzący obok siebie (również w żłótych kostiumach) toczą urywaną rozmowę, pozornie zmierzającą do jakiejś konkluzji, ale wciąż oddalającą się od porozumienia. Pierwszy mężczyzna (Arkadiusz Buszko) imituje zaangażowanie, próbując powiedzieć coś ważnego o sobie, ale jego rozmówca (Wojciech Sandach) swą obojętnością wciąż łamie wszelkie możliwości kontaktu. Obaj są świadkami rzeczywistości, ale uchylają się przed zetknięciem z nią. Bagatelizują zatem cierpienie pełznącego ku nim człowieka, nie chcąc mu pomóc choć to dla nich oburzające, że ani władza ani opinia społeczna tą kwestią się nie zajmują...
Stabilizacja jest zatem stagnacją, a spektakl Szyngiery uświadamia nam, że dramat Różewicza, napisany w 1963 roku, nadal jest aktualny. Sceneria się zmienia, ale człowiek marzy przede wszystkim o bezkonfliktowej, bezpiecznej egzystencji. Chłodna i sterylna muzyka ilustrująca inscenizację (autorstwa trzech twórców: Pawła Duczmala, Wojtka Juchniewicza i Marcina Dymitera), podkreśla nastrój bezrefleksyjnego znieczulenia, którym emanują słowa i gesty.
Premiera spektaklu nastąpiła 30 stycznia w Malarni.
Komentarze
0