Przynajmniej trzy osoby ze Szczecina kupiły maltańczyki od kobiety, która w sieci podpisywała się jako „Monika” z hodowli „Zielone wzgórze”. Mowa o sytuacji z poprzedniego weekendu, 11-12 maja. Psy sprzedawane były na parkingu galerii handlowej w Ustowie, miały zostać przywiezione szarym oplem na śląskich rejestracjach. Szybko okazało się, że zwierzęta są śmiertelnie chore. Jeden już zmarł, dwa walczą o życie.
Sprzedawali chore psy. „Nasz Hugo dzielnie walczy o życie”
Pani Klaudia marzyła o maltańczyku. Jak mówi, nie miała świadomości, że kupuje zwierzę z pseudohodowli. Ogłoszenie miało wyglądało profesjonalnie, a kobieta, która udzielała informacji, była bardzo szczegółowa. Pani Klaudia kupiła psa 11 maja na parkingu przed galerią handlową. Szczeniak był malutki, ale nie wydawał się być w złym stanie…
– Już w niedzielę miał na sobie namnożone pchły, a kilka dni później dowiedzieliśmy się, że ma parwowirozę. W książeczce miał wbite szczepienie, odrobaczenie i datę urodzenia 15.03.2024, ale dopiero pani weterynarz uświadomiła nas, że pies ma 4 tygodnie, a nie 8, a te szczepionki są dla dorosłych osobników, więc na pewno nikt mu tego nie podał, tylko nakleił naklejkę szczepionki dla zmyłki – opowiada nam pani Klaudia i dodaje: – Mam apel do wszystkich, którzy tego samego dnia kupili pieski ze srebrnego busa. Idźcie do weterynarza i zróbcie test na parwowirozę. Tutaj ceną jest życie waszych piesków. Uważajcie, jak wybieracie hodowlę i poproście o pokazanie matki, ojca, metryki i wszystkich informacji o hodowli. Popyt zwiększa podaż, nie pozwólmy, by tacy ludzie prowadzili „hodowlę”. Nasz Hugo walczy dzielnie o swoje życie.
Poza naszą rozmówczynią oszukanych zostało pewnie więcej osób. W dyskusji pod postem opublikowanym na jeden z grup zwierzęcych podobną sytuację opisały jeszcze przynajmniej dwie osoby. Jeden pies również walczy o życie, drugi już nie żyje.
Sprzedawcy z pseudohodowli bardzo często wiedzą, że sprzedają śmiertelnie chore zwierzęta
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie od lat walczy z nielegalnymi hodowlami zwierząt.
– Od wielu lat opisujemy takie sytuacje, wskazujemy, na czym polegają pseudohodowle i na co trzeba zwracać uwagę. Mimo to ludzie wciąż nieświadomie lub świadomie kupują w ten sposób zwierzęta. Musi się nam włączyć lampka w głowie, gdy ktoś sprzedaje nam psa „z busa” na parkingu centrum handlowego – mówi Karolina Winter-Zielińska, szefowa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie. – Zwierzęta są wydawane przedwcześnie, w wieku 4-5 tygodni, bez badań, bez książeczki zdrowia, często zarażone już śmiertelną parwowirozą. To jest wielka tragedia, bo ktoś kupuje zwierzaka, a potem musi patrzeć, jak pies kona, bo czasem nie można mu już pomóc. To nie są oszczędności warte kupowania psa z pseudohodowli, tym bardziej, że potencjalne oszczędności potem i tak będziemy musieli zwrócić u weterynarzy. I to z nawiązką – dodaje.
Przedstawiciele TOZ podkreślają, że mamy prawo odwiedzić hodowlę, zażądać wydania dokumentacji weterynaryjnej zwierzęcia, zobaczyć jego rodziców i warunki wychowania. Nigdy nie powinniśmy się godzić na przekazanie szczenięcia w nieprzystosowanych do tego warunkach np. na stacji paliw czy parkingu galerii handlowej.
Wszelkie sprawy dotyczące pseudohodowli można zgłaszać na policję. Sprzedawcy szczeniąt są nieuchwytni zwykle dlatego, że nie są z nimi podpisywane żadne umowy. Bardzo często to oszuści z innych rejonów Polski.
Poza „rasowymi” psami, coraz częściej sprzedawane są także kocięta z pseudohodowli. TOZ apeluje o ostrożność i niekupowanie zwierząt z niesprawdzonych źródeł.
Komentarze
10