Stworzenie dobrego filmu na podstawie cenionej książki to zadanie tylko pozornie łatwe. Oczekiwania czytelników są zazwyczaj tak duże, że często wizja kinowa jest oceniana znacznie niżej od literackiego pierwowzoru. „Życie Pi” jest według mnie ekranizacją co najmniej interesującą , a film ten można obejrzeć m.in. w szczecińskim Multikinie.

Ang Lee to  reżyser  który jest autorem  takich dzieł jak „Przyczajony tygrys, ukryty smok” czy „Tajemnica Brokeback Mountain”  które niewątpliwie odniosły sukces artystyczny. „Życie Pi” również otrzymuje wysokie noty, a ilość nominacji do prestiżowych nagród (w tym Oscarów)  świadczy o tym, że przełożenie bestsellerowej książki Yanna Martela na język filmu, był bardzo „trafionym” projektem.

Z tygrysem w jednej łodzi

Główny bohater tej opowieści to  Hindus Piscine Patel (Suraj Sharma), syn właściciela zoo, który jako jedyny ocalał z katastrofy japońskiego statku płynącego z Indii do Kanady.  Kiedy wydostał się z tonącego okrętu, trafił na łódź ratunkową na której oprócz niego znalazły się zwierzęta (m.in. zebra, małpa, hiena), ale słabsze osobniki zostały unicestwione przez silniejsze i ostatecznie chłopiec pozostał w towarzystwie tygrysa bengalskiego. Nie podzielił jednakże losu pożartych przez Richarda Parkera (takie nosił imię ten drapieżnik). Swoje przygody i  przeżycia z  tego niezwykłego rejsu opowiada pisarzowi,  który uznał, że jest to znakomity temat na książkę.

Duchowy dialog

Ponieważ jest człowiekiem bardzo religijnym (jako chłopiec poznał dobrze zarówno katolicyzm, hinduizm jak też judaizm) swą oceaniczną podróż traktuje jako przeżycie mistyczne. Pi dostrzega boską obecność w wielu żywych obiektach:  w tygrysie, w meduzach, a nawet w morskiej toni.  Stara się poprzez duchowy dialog dociec dlaczego właśnie on został wystawiony na tak ciężką próbę i jaki jest jej sens. Ponieważ spędza na łodzi i obok niej ponad dwieście dni dowiaduje się bardzo dużo o naturze swego jedynego towarzysza („We wszystkim, co żyje, jest odrobina szaleństwa, które popycha stworzenie do dziwnych, czasem niewytłumaczalnych posunięć. To szaleństwo bywa zbawienne jako integralny składnik zdolności adaptacyjnych. Bez niego nie przetrwałby żaden gatunek”).

 


Można więc  odczytywać ten ciąg pięknych obrazów i dramatycznych zdarzeń  jako jeszcze jeden film o poszukiwaniu boga czy też o  koegzystencji świata zwierząt i ludzi.   Można także interpretować go szerzej, zwracając uwagę na to, że w filmie przedstawiono też inną wersję  przebiegu wydarzeń po katastrofie statku. Widz staje zatem przed  kwestią rozstrzygnięcia, która z nich jest bliższa prawdy oraz  oceny jak bardzo iluzoryczna jest każda narracja.   


Ocean w basenie

Dodam jeszcze, że w pozostałych rolach zobaczymy m.in. Rafe Spalla (jako pisarza) oraz najbardziej ostatnio głośnego aktora rosyjskiego czyli Gerarda Depardieu (w roli okrętowego kuka). Co ciekawe wszystkie sceny wodne zostały zrealizowane zostały na... nieczynnym lotnisku na Tajwanie, gdzie ekipa realizatorów  wybudowała  basen wielkości stadionu do piłki nożnej. Na pewno ułatwiło to pracę operatorom dowodzonym przez Claudio Murinę (znanego choćby  z ze zdjęć do „Ciekawego przypadku Benjamina Buttona”), ale nie umniejsza to niewątpliwej wartości jego pracy.