"Wielkie piękno" jest porównywane z najlepszymi dziełami Felliniego i na pewno jest sukcesem artystycznym Paula Sorrentino. Warto sprawdzić dlaczego jest to dzieło tak wartościowe, jeszcze przed przed ogłoszeniem zwycięzców oscarowej gali. W Szczecinie film jest pokazywany w "Pionierze".
Poprzedni film tego twórcy - "Wszystkie odloty Cheyenne'a" był opowieścią o podróży głownego bohatera do źródeł swej egzystencji, z Irlandią i Ameryką w tle.  "Wielkie piękno" to także "przejażdżka"  w przeszłość, z tym że bez pokonywania większych odległości. Film rozpoczyna się zresztą od cytatu z "Podróży do kresu nocy" Celine`a i jest w nim dość dużo erudycyjnych nawiązań do literatury i sztuki.
 
Jep Gambardella (Toni Servillo) jest pisarzem, który właśnie skończył 65 lat. Swojej służącej mówi, że poranek jest dla niego czymś zadziwiającym, wręcz nie do przyjęcia. Zdecydowanie bardziej woli wieczór i noc. To są  pory, w których przebywa na przyjęciach, odwiedza ekskluzywne kluby. Chętnie odwiedza takie miejsca, które są dla niego z jakichś powodów znaczące, a najlepiej czuje się będąc w kręgu  dobrych  znajomych, wobec których jest szczery i czasem wręcz boleśnie analityczny (np. gdy bezlitośnie wypunktowuje porażki Stafanii). Z dystansem traktuje zwierzenia i prośby, ale dzięki  swej elegancji i cynizmowi  może przetrwać w zmieniającym się świecie, który przechodzi we władanie młodszych od niego. Całe twórcze życie "przeznaczył" na szukanie piękna i to dla niego jest najważniejsze.  
 
Oprócz pisarza, drugim  bohaterem filmu jest  miasto czyli  Rzym. Uwielbiany i podziwiany, czasem jednak także rozczarowujący i kapryśny. W "Wielkim pięknie" możemy rozkoszować się widokami tej metropolii, ale nie jest to bynajmniej wizualny katalog jej najpiękniejszych zabytków i innych obiektów. Jep przechadza się po zaułkach i uliczkach mniej popularnych, oddalonych od turystycznego centrum. To długi spacer po "wewnętrznej" mapie miasta, które posiada przecież wiele twarzy.  
 
Pokrewieństwo artystyczne ze  "Słodkim życiem" Felliniego tak często jest przywoływane w opisach nowego dzieła Sorrentino i faktycznie obaj twórcy posłużyli się podobnymi środkami wyrazu. Poza tym  Servillo podobnie jak Mastroianni kreuje postać mężczyzny, przeżywającego kryzys mentalny, próbującego jednak różnymi sposobami nie poddawać się pesymistycznym wizjom. Tak jak w obrazie Frederico w otoczeniu Jepa również pojawia się galeria przedziwnych postaci: ambitna karlica, zblazowany kardynał, niespełniona aktorka, która teraz chce napisać pierwszą książkę oraz... święta, która ma dość ekscentryczne zwyczaje. Na tle tych dłuższych i krótszych interakcji, większego znaczenia nabiera spotkanie z mężczyzną, który opowiada mu o zmarłej niedawno żonie. Kobieta ta była pierwszą miłością Jepa, a teraz już jej nie ma. W dodatku przekazujący tę wiadomość człowiek w okrutny sposób potraktował jej pamiętnik, wyrzucając go po prostu...
 
"Wielkie piękno" trwa ponad dwie godziny i brak w nim zaskakujących zwrotów akcji, a humor  jest raczej wysublimowany. Komuś, kto liczy na komedię o starszym pokoleniu polecam więc  raczej "Last Vegas". Tymczasem obraz Sorrentino został bardzo doceniony przez krytyków i widzów nie tylko we Włoszech, ale również za oceanem, bo znalazł się w gronie 5 filmów nominowanych do Oscara w kategorii Najlepszy film europejski.