Ryszard Bugajski znów zająłem się tematem mało chlubnego epizodu z naszej historii. Po „Przesłuchaniu” i „Generale Nilu” zainteresował się jednak wydarzeniem współczesnym. W jego najnowszym filmie „Układ zamknięty” poznajemy kulisy afery gospodarczej sprzed 10 lat, która była bezprzykładnym przypadkiem nadużycia władzy. Obraz można zobaczyć m.in. w szczecińskim Multikinie.

Drobna sugestia

Początek filmu to obrazki z gali uświetniającej  otwarcie fabryki Navar, która jest realizacją śmiałego projektu trzech młodych, ambitnych ludzi. Budowa bardzo dobrze prosperujących zakładów praktycznie od zera to  imponujące przedsięwzięcie i  jest  ono powodem gratulacji składanych przez zaproszonych gości. Nie wszyscy jednak patrzą na ten sukces przychylnie. Szef urzędu skarbowego (w tej roli Kazimierz Kaczor) ma wątpliwości czy jest możliwe stworzenie takiej firmy bez złamania prawa. Dzieli się swym spostrzeżeniem ze znajomym  prokuratorem (Janusz Gajos) i ta z pozoru drobna sugestia staje się początkiem konkretnych działań „wyjaśniających”...

W "Układzie zamkniętym” , który jest oparty na rzeczywistych wydarzeniach, widzimy  patologię władzy urzędniczej, realizującej czyjś prywatny interes. Użycie  spreparowanych dowodów oraz iluzorycznych zarzutów powoduje, że uczciwi przedsiębiorcy stają się  oskarżonymi o przestępstwa ludźmi, działającymi na szkodę państwa, a owoce ich pracy  dzięki umiejętnym machinacjom i subtelnym wymuszeniom, przechodzą w ręce, „odkrywców” domniemanej afery.  Ten dramat, w którym napięcie budowane jest przez sceny spektakularnych aresztowań, gładko wypowiadanych gróźb i prokuratorskich  przesłuchań, to obraz świata, w którym  istnieją możliwości bezkarnego i bezpodstawnego pozbawienia uczciwych ludzi  ich dorobku i godności.

Osobiste motywy

Z retrospektywnych scen  widz dowiaduje się że  prokurator Kostrzewa tak konsekwentnie i skrupulatnie przeprowadza swój destrukcyjny plan kierując się osobistymi motywami. Pod koniec lat 60., korzystając z przynależności do partii, doprowadził pośrednio do wydalenia z uniwersytetu, dziekana wydziału prawa, nabawiając się jednak przy tym kompleksu wobec swego wykładowcy.  Kostrzewa przez całe lata dusi w sobie frustrację, a kiedy  nadarza się okazja by okazać swą  wyższość, bezwzględnie z niej korzysta. Jeden z biznesmenów, właścicieli fabryki, to... syn tego dziekana.

Bez obrońców

Są elementy, które w „Układzie...” nie zadziałały tak jak powinny. Wątek dziennikarskiego śledztwa, tak przecież ważny dla wyświetlenia całej sprawy i obnażenia niegodziwości urzędników, został tylko naszkicowany i niespodziewanie urwany. Poza tym fakt, że  w toku akcji podejrzani ani razu nie korzystali z pomocy adwokata, również może budzić wątpliwości, nawet zważywszy to, że film nie jest wierną rekonstrukcją rzeczywistych zdarzeń. Natomiast  częste najazdy kamery na trofea myśliwskie Kostrzewy, sugerujące, że pan prokurator poluje na ludzi jak na zwierzynę łowną, chyba trochę obrażają inteligencję widza...

Więcej plusów

Mimo wszystko jednak odnotowujemy więcej plusów niż minusów. Dobra rola Wojciecha Żołądkowicza jako prokuratora wdrażającego w życie intrygę Kostrzewy na pewno należy do atutów „Układu...” O tym, że Gajos ma predyspozycje do kreowania postaci  posiadających władzę i umiejących z niej korzystać, wiemy nie od dziś. Także Małgorzata Kumorek w drugoplanowej roli operowej śpiewaczki, siostry jednego z „przestępców”, wypadła co najmniej interesująco.

Wyróżniłbym także   muzykę, której  autorem jest kanadyjski kompozytor i trębacz -Shane Harvey, (który współpacował już z Bugajskim m.in. przy ‘Graczach” oraz „Generale Nilu”), ale najlepszą chyba rekomendacją dla tego dzieła jest fakt, że przez  trzy pierwsze dni projekcji  obejrzało go w kinach przeszło 100 tys. widzów. Polaków niewątpliwie   interesują filmy stworzone w oparciu o fakty, zwłaszcza z dobrą obsadą aktorską...