Bong Joon-ho, to jeden z najbardziej cenionych reżyserów koreańskich. Kiedy więc podjął się adaptacji francuskiego komiksu "Le Transperceneige" kinomaniacy z niecierpliwością oczekiwali na tę realizację. Film można już od tygodnia zobaczyć m.in. w Multikinie.
Twórca ten specjalizuje się ostatnio w  thrillerach. Takie dzieła jak "Matka" i "The Host: Potwór" umocniły jego pozycję w światowym mainstreamie filmowym, więc producenci najnowszego dzieła, mogli zebrać imponującą obsadę aktorską, w której obok jego rodaka Kang-ho Song (znanego np. z "Pana Zemsty"), znajdziemy głównie amerykańskie gwiazdy. To John Hurt ( jako mędzrzec Gilliam), Tilda Swinton (Mason), Jamie Bell ( Edgar), Edd Harris (Wilford) i bardzo teraz popularny za sprawą serii "Captain America" -  Chris Evans. Ten ostatni aktor jest tak ucharakteryzowany, że trudno go poznać
 
 Jest liderem buntu pasażerów pociągu - arki, mknącego przez apokaliptycznie zamrożony świat. Ludzkość doszła bowiem do kresu swego istnienia na ziemi i na własne życzenie, zafundowała sobie wieczną, ekstremalną zimę. Przeżyć w takim klimacie mogą tylko ci, którzy schronili się  wewnątrz, mobilnego świata na torach. To pociąg, który od 17 lat nieustannie przemierza wszystkie kontynenty.  Jest wypełnionyostatnimi z ostatnich, proletariuszami ginącego społeczeństwa, a  rezydenci wagonów najniższej klasy, w strzępach ubrań i wypisanym na twarzach cierpieniem, karmieni proteinowymi "batonami", pozornie zaspokajającymi ich głód. Jednak nie są na pokładzie tego pojazdu sami. Na przodzie pociągu żyją, ci, którzy rządzą i decydują o losach tej swoistej arki. Oddzieleni kilkunastoma bramami od pozostałych, egzystują w dostatnim, kolorowym świecie steków i egzotycznych roślin, a w lokomotywie mieszka nadzorca - legendarny Wilford. Status quo trwa już zbyt długo, więc Curtis i jego kompani postanawiają tę sytuację zmienić...
 
"Snowpiercer" jest więc kolejną antyutopijną opowieścią o bardzo możliwej przyszłości . Chociaż reżyser operuje głównie środkami wyrazu znanymi z produkcji science-fiction, to sięga także po elementy znane z  kina akcji, a nawet melodramatu, konstruując interesujący zwłaszacza od strony wizualnej . Zaimponować mogą zwłaszcza sceny walki buntowników z zakapturzoną armią, uzbrojonych w noże wojowników, "zanurzone" w niemalże psychodelicznej aurze. Także aktorzy (ze wskazaniem na niezawodną, groteskowo "zaaranżowaną" Tildę Swinton oraz Kang-ho Songa jako upalonego dragami spec-włamywacza) spełniają swoje zdania niemalże perfekcyjnie. Mankamentem filmu jest natomiast scenariusz, który  aplikuje widzom (szczególnie w drugiej części dzieła)  kilka schematycznych sekwencji, przypominających np. takie filmy  jak  "Equilibrium" Kurta Wimmera. Szkoda, że twórcy konsekwentnie nie poszli za koncepcją kina alternatywnego, łamiącego schematy i twórczo przetwarzającego formułę już zgraną i bezpieczną. Choć aktywa jednak  przeważają nad pasywami, to odnoszę wrażenie, że więcej z tego tematu wydobyłby taki twórca jakim jest bardziej niezależny i innowacyjny, Zack Snyder (autor znakomitego "Watchmen").