"Nie możesz życia zamieniać w dożywocie" to słowa Walta Disneya, skierowane do Pameli Travers, z którą przez dwie dekady prowadził rozmowy na temat ekranizacji jej książki "Mary Poppins". Ostatni rok prac nad nią to fabuła filmu "Ratując pana Banksa", który od kilku dni można zobaczyć m.in. w Multikinie.
Czarodziejka na ekranie
Naprawdę nazywała się Helen Goff, a literacki pseudonim przyjęła od imienia swego ukochanego ojca. Zasłynęła cyklem opowieści o czarodziejce, rezydującej na ulicy Czereśniowej - Mary Poppins - pogodnej i mądrej historii, którą cenią nie tylko dzieci, ale także dorośli. Walt Disney zapragnął zrealizować film na podstawie książki pod wpływem sugestii swoich córek. W latach 60-ych był już wielkim potentatem w świecie biznesu filmowego i jego propozycje kontraktowe z reguły były zaszczytem i wyróżnieniem dla twórców książek. Jednak w osobie tej australijskiej pisarki napotkał na przeciwnika, z którym musiał stoczyć długą batalię o prawa do stworzenia adapatacji..
W pierwszej scenie filmu, widzimy rozmowę Pameli Travers (w tej roli bardzo dobra Emma Thompson). Teortetycznie przekonana w końcu do projektu pisarka, jeszcze raz wytacza argumenty przeciwko ekranizacji, uważając, że film zniszczy jej książkę, odzierając ją z wszelkich zalet. On przypomina jej jednak o spadających wpływach z publikacji i właśnie ta sytuacja sprawia, że pisarka z ciężkim sercem, udaje się do Los Angeles.
Wszystko nie tak
Tam, witana jest jak gwiazda, a jej pokój wypełniony jest maskotkami postaci z filmów Disneya. Jednak już początek rozmów i pierwsze czytanie projektu scenariusza, przekonywuje Walta (Tom Hanks) i jego współpracowników, że Pamela niemal każdy szczegół projektu poddaje krytyce i niemalże nic jej się nie podoba. Dom Banksów naszkicowany na storyboardzie jest zbyt okazały, aktorzy niewłaściwie dobrani, a piosenki napisane przez braci Sherman, nie do przyjęcia... Choć Disney dwoi i się troi by uprzyjemnić pobyt artystki w studiu, to jego starania okazują się nieskuteczne. Także szofer wożący ją po mieście (Paul Giamatti) jest według niej nieuprzejmy i nietaktowny, aczkolwiek później poznając go bliżej, jednak go docenia.
Disney jest jednak równie uparty jak twórczyni "Mary Poppins" i po dokonaniu bardziej dogłębnego researchu, wreszcie udaje mu się dotrzeć do źródła frustracji dręczących pisarkę. Jest nim jej cudowne i zarazem gorzkie dzieciństwo. Część retorespekcyjna filmu przenosi bowiem widza do początków ubiegłego wieku, do Australii, w której wychowuje się Helen. Reżyser (John Lee Hancock) w tych sekwencjach ukazał piękny, kolorowy świat dziewczynki, uwielbiającej swego ojca. On wprowadza ją w rejony fantazji i cudownych zdarzeń, ale sam zmaga się z prozą życia i nienawidząc swej pracy w banku bardzo często sięga po alkohol. Rolę Traversa Goffa powierzono Colinowi Farrellowi, a ten stworzył chyba jedną z lepszych kreacji w swej karierze.
Zwyciestwo fantazji
Właśnie połączenie dwóch wymiarów czasowych stanowi o wartości "Ratując pana Banksa", bo jego tytuł można rozumieć dzięki temu wieloznacznie. To nie tylko opowieść o indywidualistce, która walczy o prawo do zachowania niezależności w świecie komercji i filmowego blichtru, ale także rzecz o kształtowaniu się artystycznej osobowości i pod opieką idealisty, pozornie przegranego, ale zwycięzkiego, dzięki zaszczepionej przez siebie wrażliwości.
Komentarze
0