„Prometeusz” to najnowszy film Ridleya Scotta i bynajmniej nie jest, to (wbrew tytułowi), ekranizacja mitu o bohaterze, który chciał być równy bogom. To powrót tego reżysera do tematyki science-fiction i to bardzo dobry powrót ! Efekty możemy zobaczyć m.in. w Multikinie.

Scott miał dotąd w swym dorobku tylko  dwa dzieła fantastyczno-naukowe, ale za to jakie ! To „Obcy – Ósmy Pasażer Nostromo” z 1979 roku i  „Łowca Androidów” z 1982 roku. Oba oczywiście są już klasykami gatunku i jest to chyba zaskakujące, że ten znakomity reżyser dopiero teraz stworzył kolejny film w takiej stylistyce. Wydaje się bowiem, że wiele straciliśmy, kiedy ten twórca zajmował się mniej udanymi fabułami sensacyjnymi...

 

„Promteusz” to nazwa statku kosmicznego,  na którego pokładzie znajduje się ekspedycja naukowa. Elizabeth Shaw (Noomi Rapace, aktorka znana z szwedzkiej trylogii “Millenium”) i Charlie Holloway (Logan Marshall-Green) to dwójka badaczy, którym wydaje się, że są na dobrej drodze do rozszyfrowania tajemnicy genezy ludzkiego gatunku i „namierzenia”  rasy, która stworzyła człowieka. Ślady prowadzą na odległą planetę, dotąd przez nikogo niezbadaną. Tam właśnie prawdopodobnie przebywają  Inżynierowie - którzy mieli wykreować ludzkie życie...

Naukowcy nie są jednak niezależni Na statku ważną postacią jest bowiem Meredith Vickers (Charlize Theron), która od pierwszego spotkania, narzuca im reguły gry i informuje, że wszystkie ich poczynania są kontrolowane przez korporację. Istotnym elementem załogi jest także android David. Tę rolę otrzymał Michael Fassbender i trzeba przyznać, że zagrał perfekcyjnie. Nawet niekompletny David jest wciąż efektowny i jeszcze bardziej dramatyczny...

Kwestia różnic między inteligentną maszyną, a człowiekiem jest jednym z bardziej wyeksponowanych wątków dopełniających narrację. Nawiązania do „Łowcy androidów” są oczywiste, ale moim zdaniem, to nie tylko powielanie pewnego schematu. Inne wątki to religia (łańcuszek na szyi Elizabeth, nie raz będzie odgrywał swoją rolę) oraz interesy wielkiego biznesu, które są oczywiście ważniejsze niż etyka czy wartość jednostki.

 

„Prometeusz" został stworzony w technologii 3D, ale efekty, które można dzięki niej uzyskać, nie zdominowały całego przekazu. Wręcz przeciwnie. Moim zdaniem  to zdjęcia (które powstały m.in. w Pinewood Studios w Wielkiej Brytanii, w Toronto, w hiszpańskim  Alicante oraz w okolicach wodospadu Dettifoss w Narodowym Parku Vatnajökull i na terenach wulkanu Hekla na Iskandii)czyli  dzieło  polskiego operatora Dariusza Wolskiego, są jednym z poważniejszych  atutów tego obrazu.

Fani „Obcego” powinni być chyba usatysfakcjonowani, bo dostali film, które jest pokrewny estetyce ich ulubionej serii (za sprawą współpracy ze słynnym szwajcarskim grafikiem H.R. Gigerem), ale reżyser odwołując się do niej, stworzył jednak obraz autonomiczny. Nie będący tylko próbą wyciągnięcia kasy ze sprawdzonego patentu. Każdy detal jest tu bardzo precyzyjnie dopracowany. Lingwiści z Uniwersytetu Londyńskiego  opracowali nawet oryginalny język i pismo obcej cywilizacji, która rezyduje na planecie...