Wiele osób zwątpiło już, że ten film kiedykolwiek zostanie skończony. Zdjęcia do niego realizowano przez wiele lat, także m.in. w Szczecinie, w klubie "Rocker" (podczas festiwalu Akustyczeń`2012). Efekty pokazano wreszcie w ubiegłym roku na nielicznych pokazach, a teraz "Polskie gówno" można zobaczyć m.in. w Multikinie.
Rock`n`rollowa grupa Tranzystory po czasie marazmu i finansowej depresji rusza w trasę. Jej lider - Jerzy Bydgoszcz (w tej roli Tymonm Tymański) otrzymał propozycję od komornika Czesława Skandala(Grzegorz Halama), która pozwoli jemu wreszcie wyjść z długów, a "szlachetnemu" donatorowi, po prostu zarobić. Operatywny wąsacz staje się menago zespołu, a rolę technicznego, kierowcy busa (i inne czasem zaskakujace zadania) przejmuje Stan Gudeyko. Tę postać kreuje Robert Brylewski, zdecydowanie dotąd nie doceniany jako aktor... 
 
Początek tournee to występ w Kołobrzegu dla jednego widza, ale potem jest już lepiej. Choć honoraria nie są jakoś szczególnie duże, to muzycy, zdopingowani faktem, że menago obiecał im wydanie debiutanckiej płyty, konsekwentnie jeżdżą po Polsce. Kiedy jednak perkusista Gruz (Filip Gałązka) zbyt często ujawnia objawy choroby alkoholowej, a Czesław bardziej myśli o gruppies niż o finansach, rozgoryczenie zaczyna się potęgować.  Frustracja Tranzystorów ekspolduje, kiedy  szata graficzna płyty, łagodnie to ujmując, nie spełnia oczekiwań twórców...
 
"Polskie Gówno" to dzieło trudne do sklasyfikowania. Imponująca (a może żenująca?) hybryda, którą można nazwać satyrycznym musicalem z elementami dokumentu (widzimy np. wywiad z Brylewskim z początku lat 80.). Scenariuszowa fikcja łączy się tu z improwizacją, dialogi są dosadne, a żarty są często w koszarowym stylu.  Jest tu prawdziwe życie w trasie:  hotelowe balangi, łóżkowe ekscesy, kac i wymioty.
 
Obraz stworzony został w różnych formatach (nawet za pomocą telefonu komórkowego!), co wzmaga jeszcze efekt zamierzonego rozgardiaszu. Film wyreżyserowany przez Grzegorza Jankowskiego nie dla wszystkich będzie więc strawny, ale warto doczekać do końca, bo finał czyli program "Kit dekady" w telewizji Polwsad, to ekstremalnie zabawna kulminacja showbiznesowej degrengolady (pojawia się wtedy m.in.Olaf Deriglassof śpiewający pieśń "Jedziemy na misję", a tej sceny nie można przegapić!).   
 
W międzyczasie otrzymujemy epizody z udziałem Mariana Dziędziela, Krzysztofa Skiby, Jana Peszka, Leszka Możdżera i namiętne pięć minut z Sonią Bohosiewicz. Poza tym jest ostra, bezkompomisowa muza. Tranzystorzy parodiują piosenki Kombi, ale grają głównie własne utwory. Niedługo ukaże się dwupłytowy album ze ścieżką dźwiekową z filmu.
 
 
 
P