Zderzenie tak silnych osobowości twórczych jak Wojciech Smarzowski i Jerzy Pilch musiało przynieść wybuchowy efekt. "Pod Mocnym Aniołem" - film tego pierwszego według książki tego drugiego, to dzieło ekstremalne w formie i dosadne w treści. Do obejrzenia m.in w Multikinie.
Upadek i jego skutki uboczne
W polskim kinie temat alkoholizmu podejmowany był już wiele razy. Z ostatnich tytułów najbardziej chyba pamiętne, to "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego i "Żółty szalik" Janusza Morgensterna (według scenariusza Pilcha). Tamte obrazy pokazywały jednak doświadczenia osób uzależnionych w sposób dość estetyczny, wysublimowany. W przypadku tego filmu mamy do czynienia z obrazem upodlenia człowieka, wizją jego degrengolady maksymalnej. Smarzowski jest boleśnie naturalistyczny gdyż obdziera stan upojenia ze wszelkich jego powabów. Widzimy zatem upadek człowieka uzależnionego od picia, wyostrzony i poddany wiwisekcji kamery, która rejestruje wszelakie jego skutki uboczne: wymiociny, fekalia, bezdomność, upokorzenia...
Przerwy na miłość
Andidotum na tę nieuleczalną chorobę zdaje się być miłość, która sygnalizuje swą obecność już w pierwszych kadrach filmu. Literat Jerzy (Robert Więckiewicz) próbuje walczyć o związek, który daje mu nadzieję na wyrwanie się z kręgu delirycznej bezsilności. "Kocham cię, ale tego nie planowałam" - mówi Ona (Julia Kijowska), której imponuje intelektualna moc jej partnera. Kiedy jest trzeźwy z jego ust padają słowa nazywane przez nią "strzelistymi uniesieniami". Jest poetycko precyzyjny i wręcz natchniony. Takie stany nie trwają jednak zbyt długo. To tylko przerwy w jednym długim ciągu oderwania od rzeczywistości. "Po chwili" Jerzy znów wraca na oddział szpitalny, gdzie spotyka znajomych ("klasycy"), leczy się u doktora Granady (Andrzej Grabowski), a po wyjściu jedzie tą samą co zawsze taksówką do tego samego, co zawsze baru - "Pod Mocnym Aniołem".
Niegościnny radiowóz
Ojciec wybranki Jerzego, mówi "Pijmy bo szkło nasiąka". Tymczasem ekran niewątpliwie nasiąka litrami różnorakich trunków, a wraz z Jerzym odwiedzamy nocne sklepy monopolowe, niegościnny radiowóz, izbę wytrzeźwień i inne miejsca, które są stałymi przystankami w niekończącej się marszrucie nałogowego "degustatora", przekonanego, że pije tylko okazyjnie i kiedy będzie chciał, to przestanie.
Stany lękowe i euforyczne, alienację i iluzoryczne poczucie wspólnoty, jakie przeżywa główny bohater, ilustruje zapętlonymi neo-jazzowymi frazami Mikołaj Trzaska (czyli nadworny kompozytor Smarzowskiego). Obok aktorów już dobrze znanych z wcześniejszych jego filmów , takich jak Marcin Dorociński, Arkadiusz Jakubik, Marian Dziędziel czy rewelacyjnie "zdegradowana " Kinga Preis, pojawia się też np. w bardzo soczystym epizodzie, Iwona Wszołkówna.
Zdumiewająco wierny
Sam Pilch bardzo pozytywnie ocenił efekt pracy Smarzowskiego. W liście przedrukowanym w mediach napisał, że jest to: "Zdumiewająco wierny istocie tekstu obraz jest wizją tak osobną, tak konsekwentną, tak dramatyczną, tak aluzyjną, iż powiedzieć, że jest to rzecz wybitna, to nic nie powiedzieć. Powiem tak: moja książka spokojnie sobie leży, a nawet stoi na półce z literaturą deliryczną. W kontekście wizji Wojtka Smarzowskiego klasyczne alkoholowe perły, z działu ‚deliryka' przeniesione zostały do działu ‚drapieżne komedyjki`"
Już wiemy, że następny film tego reżysera będzie dotyczył historycznych wydarzeń związanych z Rzezią na Wołyniu w 1943 roku. Ciekawe jednak, co mógłby ten twórca zrobić np. z tematem narkotyków (jest przecież kilka dobrych książek, które mógłby zekranizować, m.in. "Heroina" Tomasza Piątka).
Komentarze
0