Miłość, pieniądze i iluzoryczne oczekiwania, to temat nowego spektaklu w repertuarze Teatru Współczesnego. Przedstawienie na podstawie sztuki Ödöna von Horvátha - „Po sezonie” premierowo zobaczyliśmy w sobotę (18.01)

Przystań dla rozbitków

Coraz marniej prosperujący hotel "Pod Pięknym Widokiem" stał się przystanią i azylem rozbitków życiowych, którzy żyją iluzjami. To bezpardonowo traktujący klientów, kelner Max, który jest „w cywilu” artystą-marzycielem (Maciej Litkowski), dystyngowany, ale zubożały baron Emanuel von Stetten (Marian Dworakowski), komiwojażer z dużymi aspiracjami – pan Muller (Robert Gondek) i pewny siebie szofer Karl, który ma w swej biografii, pewną ciemną sprawkę z czasu pobytu w Portugalii (Arkadiusz Buszko). W tym towarzystwie wypłacalna jest jedynie baronowa von Stetten (Ewa Sobiech), rezydująca w pokoju numer 11. Właściciel hotelu, Stresser (Michał Lewandowski) musi się zatem liczyć z jej zachciankami, bo to ona rozdaje karty...

Pewnego dnia przyjeżdża do tego miejsca Christine (Katarzyna Bieniek), która kiedyś tu mieszkała i wówczas poznała bliżej szefa „Pięknego Widoku”. Później pisała do niego wiele razy, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi, a teraz che wyjaśnić sytuację. Stresser przypuszcza, że będzie domagała się alimentów, więc z pomocą swych towarzyszy konstruuje intrygę, która pozwoli mu uniknąć „wpędzenia w koszty”.

Komedia z refleksjami

Barwna scenografia, z niekoniecznie czynnym, aparatem telefonicznym, palmą i świecącą kurtyną (dzieło Magdaleny Musiał), podkreśla melodramatyczny nastrój całej historii. Tło dźwiękowe zapewnia Jan z Europy (Grzegorz Młudzik), aplikując widzom keyboardowe aranżacje hitów z ostatnich kilku dekad. Podczas wykonywania „I'd Do Anything For Love(But I Won't Do That)” z repertuaru Meat Loafa, Max wykonuje brawurowy taniec powitalny, zauroczony widokiem Christine. To jedna z bardziej komicznych scen całego przedstawienia, w którym aktorzy (ze wskazaniem na Roberta Gondka) wydobywają ze swej gry wiele akcentów humorystycznych. Sztuka Horvatha, napisana w 1926 roku, jest bowiem bezsprzecznie komedią, ale przyprawioną pewną dozą gorzkich refleksji na temat ludzkiej natury, a także kilkoma komentarzami społecznymi. (pan Muller np. uważa, że przydałaby się nowa wojna bo świat jest przeludniony).

W zwierciadle pragnień

Reżyserka (Grażyna Kania) postanowiła jednak nie akcentować zbyt mocno tych niuansów. "Po sezonie" to przede wszystkim galeria postaci, ukazanych w krzywym zwierciadle zachłannych pragnień i niespełnionych ambicji. Są na przemian śmieszni i patetyczni w swych, nieporadnych próbach zmiany sytuacji. Widz otrzymuje zatem sprawnie zrealizowaną, dość zabawną grę z teatralnymi konwencjami. Nie trzeba tu raczej doszukiwać się jakiegoś drugiego dna i szczególnych wyzwań intelektualnych. Spektakl adresowany jest raczej do osób, które przede wszystkim liczą na rozrywkę, oczywiście na dobrym poziomie.