Fani kina z kraju fiordów z pewnością odnotowali swego czasu artystyczny sukces obrazu „Kumple” Mortena Tylduma. Jego najnowsze dzieło czyli kryminał „Łowcy głów”, również ma wiele walorów, nie tylko komercyjnych. Można je aktualnie obejrzeć m.in. w szczecińskim Multikinie.

Ta produkcja powstała na podstawie książki Jo Nesbø (wydanej również w Polsce pod tym samym tytułem), a główną rolę powierzono Akselowi Hennie, aktorowi, którego znany  właśnie chociażby z „Kumpli”, ale także z  udziału w „Pewnym dżentelmenie” czy w filmie „Hawaje, Oslo”.

Roger to headhunter, czyli specjalista od rekrutowania kandydatów na kierownicze stanowiska w wielkich korporacjach. Ma wielki dom i ładną żonę, zarabia duże sumy, ale jednak nie wystarczające dla jego trybu życia. Wciąż czuje się niedowartościowany i niepewny swojej pozycji i dlatego dorabia sobie po godzinach... Korzystając bowiem z informacji uzyskanych podczas rozmów ze zgłaszającymi się do pracy osobami, namierza cenne dzieła sztuki. Później zaś  przy pomocy swego kolegi (unieszkodliwiającego systemy alarmowe) staje się ich nowym właścicielem. Każda akcja jest precyzyjnie zaplanowana i tak samo wykonana, a kolejne obrazy wywożone są za granicę i tam sprzedawane. Tak się dzieje jednakże do czasu, gdy Roger poznaje w galerii swej żony tajemniczego Clasa Greve ( Nikolaj Coster-Waldau), który podobno ma u siebie, zaginione w czasie wojny, dzieło Rubensa...

Film jest niewątpliwie efektowny, bo od momentu kiedy Roger natrafia na nieprzewidziane przeszkody w realizacji kolejnego skoku, musi się zmierzyć nie tylko z Clasem (byłym komandosem), ale także z jego dość niemiłym pieskiem oraz z policją. Kilkakrotnie jest już praktycznie w sytuacji bez wyjścia, a jednak zmotywowany chęcią zemsty na swym przeciwniku, resztkami sił, oddala od siebie niebezpieczeństwo.  Musi się ukrywać, zmienić swój wygląd i dokonywać różnych mistyfikacji, by móc dokończyć swój plan. Na szczęście swe karkołomne wręcz wyczyny, potrafi jakoś wytłumaczyć żonie (w tej roli debiutująca Synnøve Macody Lund). Rozmowa z nią (szczere wyznanie błędów i obaw) to jeden z najlepszych fragmentów „Łowców...”

Niewątpliwie wielbicielom sprawnie zrealizowanych filmów sensacyjnych,  dzieło Tylduma da niemało emocji, nawet jeśli niektóre wydarzenia, pokazane na ekranie nie zawsze można rozważać w kategoriach prawdopodobieństwa i logiki przyczynowo-skutkowej. Te braki nie przeszkodziły „Łowcom...” w ekspansji na sale kinowe. Film jest pokazywany w ponad 50-u krajach świata, co jest rekordem w historii norweskiej kultury.